Sushi na wigilię
No gdzie na wigilię sushi? No gdzie? Przecież to nie jest tradycyjne danie wigilijne!
Jak frytki?? Frytki? Oszalałaś?! I nie ma mowy o jakimś wyjeździe, wigilię się spędza w domu, z rodziną, z dziadkami i na pasterkę trzeba iść przecież a nie na narty jechać Bóg wie gdzie!
Ile to się zaczyna pojawiać takich zdziwionych min i zaskakujących pytań. Z roku na rok coraz więcej. Bo z roku na rok mamy inne pomysły, wprowadzamy jakieś nowości, jakieś zmiany, nawet w tradycji. Jasne, że święta mogą w tym roku różnić się od wcześniejszych, niekoniecznie z naszej inicjatywy, ale mogą. Tak samo mogły się różnić poprzednie i następne od tych, do których przyzwyczaili nas rodzice. Tradycja jest tylko słowem wymienionym w słowniku, takim, które określa jakieś czynności zostawione w przeszłości. Trzeba taki stan rzeczy przyjąć, po prostu. Bez oceniania, krytykowania czy obrażania. Mamy przecież tak wiele możliwości i głowę pełną kreatywności, którą możemy, dzięki dzisiejszym możliwościom wykorzystać.

Serce mnie boli, jak przypomnę sobie nieszczęśliwe minki moich córek, z politowaniem patrzących, na stertę ziemniaków polaną odrobią śmietany. Wigilijny stół był dla nich stołem ubogim. Kręciły nosem na rybę po grecku, kwasiły się od barszczu a śledzie powodowały u nich odruch wymiotny. Kolejna wigilia była już lepiej zaopatrzona. Ich ulubione pierogi z truskawkami i karbowane frytki z ketchupem stały się nowym, tradycyjnym, wigilijnym daniem na tym świątecznym stole. Bo tradycja to coś, co już istnieje, ale też może zostać ustanowione, zmodyfikowane lub zapomniane.



Moje pierwsze sushi nie zrobiło na mnie wrażenia. Zapakowana porcja roladek uśmiechała się do mnie z Lidlowej lodówki, więc skusiłam się bo „jak nie teraz, to kiedy”. Powiem Wam, szału nie było. Kupa sklejonego ryżu otulająca jakiś skrawek, ledwo co wyczuwalny, nazwany na opakowaniu łososiem. W ustach „glumza”. Zastanawiałam się wtedy o co chodzi. Czy moje podniebienie nie jest przystosowane do takiego luksusu. Wykarmiona plackami ziemniaczanymi i naleśnikami z dżemem, mogłam przecież nie wiedzieć jak takie sushi ma smakować. Ale ja się tak łatwo nie poddaję i kiedy zostałam zaproszona do prawdziwej restauracji z prawdziwym sushi to nie domówiłam. Noooo i wtedy to już uległam pokusie tych, dostosowanych do moich ust krążków. Idealnie przyciętych, świeżych i pachnących krabem, łososiem i tuńczykiem. I ja żadnego problemu z postawieniem na wigilijnym stole sushi nie mam. Karpia nie lubię, w żadnej postaci a sushi to jak najbardziej, więc obok frytek i pierogów z truskawkami stawiam właśnie na nie. Takie ekskluzywne z dobrej restauracji i w wygórowanej cenie, bo sama nie odważyłam się jeszcze go zrobić. I niech mi nikt nie mówi, że to nie jest tradycyjne danie bo w świecie, w którym nie można wejść na cmentarz w Święto Zmarłych ani całować się na powitanie z babcią żadne sushi w wigilię nie powinno nikogo szokować.



You May Also Like



Sieciowe kobiety
30 sierpnia 2019


NORMALNA PRACA
18 września 2019

