• Awatarki

    Kiedy kobieta czuje się jak bohaterka gry komputerowej to jest sygnał, że traci kontrolę nad swoim życiem. Pisałam już wiele razy o tym, że wpływ na swoje życie musi mieć każda z nas. I pewnie nie raz będę o tym pisać bo, jak się okazuje dotyka to wiele kobiet. Ciągle wiele kobiet boryka się z ogromną frustracją i brakiem sił na cokolwiek. I wiem, że świata nie zmienię, nie zadziała żadna czarodziejska różdżka, ani magiczny eliksir. Mogę jedynie pisać, a Ty czytać i wyciągać wnioski. 

    Otoczona różnymi kobietami, zarówno w realu jak i w sieci, dotykam całej masy problemów, ale też metod ich rozwiązania. I wiem, że nie ma „gówna”, z którego nie można wyleźć. Przepraszam za słowo „gówno”, ale tak zobrazować można życie wielu z nas. Jeżeli takowe jest i jeśli wyjście jest nie możliwe, to sprawa jest o tyle poważna, że trzeba poprosić o pomoc specjalistę. Odrzucić na bok wstyd, honor i takie tam… i dać sobie pomóc. Często wydaje nam się, że sytuacja w jakiej się znalazłyśmy jest najgorszym momentem w naszym życiu. Że inni mają lepiej, łatwiej a my ciągle pod górkę. Życie jest niesprawiedliwe i nie damy rady zrobić po prostu nic. Jak ja dobrze znam takie dramatyzowanie. Też sobie na nie pozwalałam. Dziś już coraz mniej. Dlaczego? Bo dałam sobie pomóc. Doszłam do wniosku, że inni mają gorzej (a nie lepiej). Wyszli z „gówna” i mają teraz święty spokój. I wiesz co? Ja też mam 😊 Przeszłam przez etap swojego życia pt. „gra komputerowa”. Ktoś za mnie decydował, ktoś gdzieś mnie pchał, ktoś mówił jak mam żyć, ktoś wydawał moje pieniądze i ktoś zbierał pochwały za moje sukcesy. Mimo tego, że nikt mnie nie ubezwłasnowolnił i mimo tego, że ciągle byłam dorosła. Jeśli Ciebie nikt nie pozbawił wykonywania czynności prawnych, jeśli jesteś dorosłą kobietą i nie cierpisz na jakiekolwiek choroby mające podłoże psychiczne, to nie masz wymówek w walce o samą siebie.

    90225476_609913969857613_7293607097202114560_n (1)

    Żeby pozbyć się chaosu w swoim życiu musisz przejąć nad nim kontrolę. Po publikacji artykułu o decyzyjności, który znajdziesz tutaj, otrzymałam od jednej czytelniczki wiadomość, jak to wygląda u niej. I wszystko jak w szablonie jakimś. Dokładnie tak, jakby te historie ktoś skserował i kolportował na cały świat. Z wdzięczności, czystej uprzejmości oraz szacunku pozwoliła wejść w swoje życie z butami teściowej. Miłej, sympatycznej pani, która przecież wychowała tak cudownego mężczyznę, z którym, postanowiła dzielić swoje życie. Sielanka jak zwykle nie trwała długo, teściowa jak zwykle nie była zbyt długo miłą kobietą i każda decyzja podejmowana w ich związku opierała się o zdanie tej sympatycznej pani. I ona, jako tzw. „żona” zaczęła odgrywać w tym dramacie rolę drugo a nawet trzecioplanową. Przyszedł moment, w którym kanapa w ich salonie miała ulubiony kolor teściowej, mielone okraszone były czosnkiem choć „żona” go nie lubiła, a dzieci nosiły imiona ewangelistów bo tak zadecydowała… teściowa. Wrrrrrrrrrrrr czujecie to?? Autorka tej opowieści nie grała już właściwie żadnej roli, zajęła miejsce statysty. Ktoś za nią podejmował wszelkie decyzje, ktoś jej czegoś zabraniał i ktoś kierował jej życiem. Czemu? Bo sobie na to pozwoliła. W każdym dniu swojego dramatu podejmowała decyzje. Tupnąć nogą czy pozwolić, aby ktoś przejął kontrolę nad jej życiem. Podjęła ją. Podejmowała kilka razy, aż w końcu te wszystkie rozwiązania stały się oczywiste. Każdy w ich otoczeniu przyjął ten stan rzeczy do wiadomości. Dziś trudno z tego „gówna” wyleźć, ale podejmuje próby. Pracuje nad swoim wewnętrznym spokojem bo wie, że tylko w ten sposób może doprowadzić do własnej równowagi a ona jest potrzebna do odzyskania swojej władzy. To władza nad myślami, czynami, nad  swoimi wartościami jest potrzebna do przejęcia kontroli nad własnym życiem.

    89921479_834831723683424_8907733202349588480_n (1)

    Wiem dziewczyny jak jest trudno podejmować decyzje, które mają wpływ na Was, na Wasze dzieci. Boicie się tupnąć nogą bo ktoś się obrazi. Boicie się sprzeciwić bo ktoś Wam coś odbierze. Wiem też, że nie podjęcie żadnej decyzji też jest decyzją, tylko wtedy dajecie pozwolenia na sterowanie Wami jak postaciami z gry. Taką grę w każdej chwili można przerwać i nie pozwólcie, aby to znowu „ktoś” inny o jej przerwaniu zadecydował. 

    Dzisiaj świat pełen jest silnych kobiet, pewnie stąpających po ziemi, ale też awatarów, nie wierzących w siebie i zachowujących się jak małe dziewczynki, liczące na to, że ktoś dorosły pokieruje ich życiem. Obwiniają cały świat o niesprawiedliwość, o zły los, o pecha jaki je prześladuje a tymczasem nie potrafią podjąć najważniejszych decyzji. Nie potrafią przejąć odpowiedzialności za siebie. Dlatego potrzebują skupienia swojej uwagi na sobie. Potrzebują zadbać o swoje potrzeby, o swoje wartości. Do tego namawiam Was za każdym razem. Dbajcie o siebie, rozwijajcie się, wciśnijcie klawisz escape i po postu wyjdźcie z gry. 

  • Bezradna

    „ Ja sobie nie poradzę” – takie zdanie pada najczęściej z ust kobiet, które odczuwają strach przed podjęciem decyzji o rozwiązaniu obecnego związku. Piszę, najczęściej, bo przecież są takie, które podejmują te decyzje bez problemów. Pozazdrościć. Ile one nerwów zaoszczędziły, ile czasu. 

    Dopóki taka kobieta nie zrozumie, że doskonale sobie poradzi ze wszystkim, ba, nawet radzi sobie od dłuższego czasu, trudno będzie jej podjąć decyzję. Problemami, które najczęściej pojawiają się w ankietach, dotyczących argumentów dlaczego kobiety zwlekają z odejściem, są obawy i lęki. Są to głównie obawy o siebie, dzieci, pieniądze czy mieszkanie. Kobiety same przyznają, że tkwią w związku mimo braku więzi, mimo braku miłości czy bezpieczeństwa. Lata mijają a u nich coraz bardziej te uczucia zanikają. I pojawia się właśnie to pytanie „Jak ja sobie poradzę?”. Boją się nawet najmniejszych problemów, mają wizję samej siebie, zdanej na swoje ręce, siłę i głowę. Wpadają w panikę, kiedy dociera do nich, że już nikt nie wbije im gwoździa w ścianę, nikt nie zmieni koła w samochodzie i nikt nie ustawi na dachu anteny. Nikt? Czy na pewno? Zastanawiające jest to, że związek zaczyna się na pewnym etapie opierać na takich mechanicznych usługach. Gdzieś po drodze zanika uczucie, zanikają miękkie kolana i znikają motyle w brzuchu, na rzecz milczenia dwóch dorosłych osób, które dzieli wiele problemów. I taka kobieta tkwi, bo boi się, że sobie nie poradzi. Jeśli tylko zastanowi się głębiej nad swoim związkiem dojdzie do wniosku, jak wiele należało zawsze do jej „obowiązków”.

    89941291_216731086361413_3960497353479159808_n

    Tak mało z nas, kobiet, nie dostrzega swojej roli w zwykłym szarym dniu. Bo z czasem pewne czynności stają się tak normalne, że nikt się nad nimi nie pochyla. I kiedy już kobieta dostrzeże jak wielką rolę pełni w życiu rodziny, nabiera pewności siebie. Tylko musi to dostrzec. Doskonałym narzędziem będzie wypisanie tych czynności na kartce papieru, który wszystko przyjmie. Widać wtedy „czarno na białym”, że taka „nie radząca sobie z niczym kobieta” zawozi dzieci do przedszkola, że pracuje codziennie osiem godzin na etacie, że gotuje każdego dnia obiady, pierze, sprząta, pielęgnuje ogródek, rozpala w piecu, uszczelnia okna, robi przelewy, chodzi na wywiadówki…. Wyliczać dalej? Więc chyba jednak poradzi. Tylko musi sobie dać szansę.

    89927745_503487757010395_1959298187046944768_n

    Nasze społeczeństwo trochę wpędziło  kobiety w takie schematy, w których to pan i władca ma się zająć wszystkim a kobieta ma u jego boku błyszczeć. Jednak owo błyszczenie nieco inaczej rozumiemy po przeżyciu ze sobą kilku lat, po wspólnym przejściu przez różne problemy. Błyszczenie sprowadza się w końcu do błysku w oku litrów łez wylanych przez niespełnione marzenia. Sama wpędza się w całą masę obowiązków, które z oczywistych względów należą do niej i nikt nie pyta czy da radę. To ona sama musi wszystkim, w tym sobie, udowodnić, że da.  A stając przed decyzją zakończenia związku wmawia sobie, że tej „rady” nie da. To skomplikowane. Tak wiele wiary w samą siebie skutecznie odbiera przebywanie z drugim człowiekiem, który teoretycznie miał być partnerem na równych zasadach a stał się złodziejem energii i pewności siebie. Strasznie trudno ją później odzyskać. Ale można. Kiedy Ty, jako ta słaba istota stojąca przed ważną decyzją odejść czy nie, zobaczysz na swojej kartce jak wiele sama potrafisz, jak wiele spraw dnia codziennego jesteś w stanie załatwić samodzielnie, jak wiele umiejętności posiadasz, nabierzesz do siebie szacunku. Być może twierdzenie, że sobie nie poradzisz to jedna z wymówek przed odejściem, być może jest Ci tak wygodniej. Nie pozwól sobie na takie myślenie, szkoda czasu, szkoda życia. Nie zasilaj grona kobiet, które miesiącami czy latami odchodzą i odejść nie mogą, a czas leci. Zastanów się w czym tak naprawdę sobie nie poradzisz, co tak naprawdę może stanowić największy problem. I na nim się skup, poszukaj pomocy, porady, może jest ktoś kto podpowie Ci w danej kwestii. Nie bój się pytać. I nie mów, że „bez niego sobie nie poradzisz”. To nie godne Ciebie. Jesteś wartościową osobą, którą czeka jeszcze w życiu bardzo wiele szczęśliwych chwil.

  • Co było, a nie jest ……

    Nasze gdybanie, myślenie „co by było gdyby..”, jest szczególnie świetną sprawą, jeśli dotyczy wybiegania w przyszłość. Dodatkowo jeśli jest to wszystko poparte planowaniem i realizowaniem swoich planów. We wszystkich innych przypadkach rujnuje życie. Jeszcze raz powtórzę RUJNUJE!!! 

    Wiedzą o tym doskonale te wszystkie kobiety, które postanowiły zmienić swoje życie, odejść od partnera, męża, zmienić pracę, przeprowadzić się, odciąć od toksycznych relacji. Nie unikniemy wówczas rozpamiętywania co mogłyśmy zmienić, co mogłyśmy zrobić lepiej, bardziej? I to jest ok do momentu, kiedy wyciągniemy z tych rozmyślań wnioski, zabezpieczające nas przed powielaniem błędów. Ale po wyciągnięciu tych wniosków dajcie sobie już spokój, nie zadręczajcie się.  Bo po co? Znacie powiedzenie „ co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr”? Jest kwintesencją tej teorii, której wcale nie ja jestem autorem 😊To po prostu nie ma sensu. Jeśli Twój związek się rozpadł, rozwiodłaś się, pożegnałaś z partnerem, to po prostu przyjmij to do wiadomości. Nie rozpamiętuj, nie obwiniaj jego, teściowej, warunków mieszkaniowych czy całego świata. Wyciągnij wnioski, bo to jest ważne, ale nie zadręczaj się. Kobieta, która w tak radykalny sposób zmienia swoje życie musi wyciągnąć wnioski i zobaczyć swoje błędy, na pewno tak, ale nie, żeby stanowiło to cel jej życia!. Nie może stać się niewolnicą przeszłości.

    89855005_182940993161165_8841881754450001920_n

    Kiedy moja koleżanka postanowiła się rozwieźć i w końcu po wielu latach bojów proces został zakończony, nie żyła dniem dzisiejszym. Żyła ciągle tym procesem, zadawała sobie mnóstwo pytań, obwiniała sądy, urzędników, a to że sędzia nie był sprawiedliwy, a to, że ciągle przepisy się zmieniały…ciągle coś. Ta niesprawiedliwość świata całego była istotą każdego dnia jej życia. Do tego stopnia, że opowiadała o tych wszystkich niesprawiedliwościach jeszcze długo, długo po rozwodzie. Tymczasem jej były mąż otworzył w międzyczasie nową firmę, kupił mieszkanie i był ze swoją nową partnerką na dwóch wycieczkach zagranicznych. A jej ciągle było trudno  pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Zaczynałam już myśleć, że ona nie potrafi inaczej żyć. Znalazła się w świecie ,w którym ma pusty dom, ciszę i spokój. Wszystko to, czego pragnęła będąc w związku pełnym nienawiści, przemocy ekonomicznej i wyzwisk. Kiedy wreszcie osiągnęła to, czego pragnęła, to nie potrafiła się w tej sytuacji odnaleźć. Rodzina, przyjaciele, znajomi nie rozumieli co się z nią dzieje. Zamiast cieszyć się, że uwolniła samą siebie od szarganego złymi emocjami małżeństwa ona żyła w ciągłym smutku i cierpieniu. Nie potrafiła odrzucić przeszłości. Za swoje niepowodzenia obwiniała innych. I na tym się skupiała.

    Tymczasem należy zamknąć pewien etap życia i iść dalej. Jasne, że to nie jest proste i przepisu, jak na sernik, nie znajdziemy. Wiem z autopsji, jak trudno jest przestać myśleć o przeszłości, tym bardziej jeśli stanowiła ogromny kawał naszego życia. Ale jeśli nie zamkniemy jednego rozdziału, nie mamy szansy na otwieranie kolejnego z czystym umysłem i sercem. Po radykalnych zmianach życiowych zmienia się też postrzeganie świata, zmieniają się priorytety i wartości. Nasze życie zaczyna się jakby od nowa i to tylko my same możemy jego podstawę zbudować jak fundament pod solidny dom. Trzeba to zrobić, żeby ruszyć z tyłkiem dalej. Żeby się nie zasiedzieć, kiedy cała reszta idzie do przodu. Obwiniając innych o nasze niepowodzenia zabieramy sobie energię, tracimy ją na nienawiść, cierpienie i smutek. Takie zgorzkniałe kobiety, które żyją tylko po to, żeby pokazać całemu światu swoje nieszczęście i niesprawiedliwość losu, staną się zapewne wkrótce tymi, które też ktoś obwini. Nie chcesz chyba, żeby tak było. Po co stać się źródłem czyjegoś nieszczęścia?  Zamiast marnować czas na obwinianie lepiej poświęcić go na swój rozwój, na zaplanowanie nowej ścieżki, na realizację marzeń.

     Oczywiście, że te wszystkie negatywne emocje, które towarzyszą wszelkim radykalnym zmianom muszą mieć swoje ujście w postaci łez, żalów, krzyków, cierpienia. Możesz sobie na to pozwolić, ale wszystko ma swój czas. Nie pozwól, aby działo się to  w nieskończoność.

    89849941_199442277998353_145467449939066880_n

    Pamiętaj, że nie jesteś jedyną kobietą w podobnej sytuacji. Obserwuj i inspiruj się tymi, które wzięły swoje życie w swoje ręce, które odnoszą sukcesy, które są szczęśliwe. Moje myślenie o  kobietach, które się podniosły, działały i rozkwitały wręcz, po tego typu przemianach życiowych, bardzo mi pomagało, zainspirowało. Nie jesteś sama. Skup się na tym, co tu i teraz i jak najczęściej wybiegaj w przyszłość. Zamknij za sobą drzwi, dopóki tego nie zrobisz, nie osiągniesz wewnętrznej równowagi, a twoja nienawiść do innych i żal jaki nosisz w sercu stać się mogą jedynie źródłem wyniszczającym Twoje wnętrze.  Nie przerzucaj swojego bólu na innych, nie obwiniaj ich za to, że Tobie w życiu nie wyszło tak jak byś tego chciała. Nie rozsiewaj wokół siebie złych emocji, często bowiem wracają ze zdwojoną mocą. Jeśli nie potrafisz poradzić sobie sama ze smutkiem, czy gniewem, skorzystaj z pomocy specjalisty. Możesz także brać udział w różnego rodzaju warsztatach, grupach wsparcia, jest ich na pewno wiele w Twoim mieście. Internet nie nadąża z ich promowaniem.  Rozmawiając z innymi kobietami łatwiej będzie Ci utożsamić się z jakąś grupą, z jakąś kobietą. Przestań być zakładnikiem swoich negatywnych emocji. To nic nie da. Zahamuje jedynie Twój rozwój. Obojętnie w jakiej byłaś sytuacji przed wywróceniem swojego życia do góry nogami, nie pozwól aby jakieś tzw. przeciwności losu brały górę nad Twoim rozwojem. Przecież teraz już nic tego nie zmieni. Tylko wyciągnij wnioski, i już. Nie rozkminiaj, nie szukaj formy zemsty, nie dociekaj. To bez sensu. Lepiej skupić się na sobie i nadrobić czas stracony.

  • MASZ PRAWO !!!

    Czy Wy też czujecie się w świecie prawa jak łyżka mieszająca tężejące masło? Brrrrr. Straszne! Te wszystkie paragrafy, akta, budynki pełne urzędników mówiących jakimś innym językiem. To dla mnie obcy świat, którego nie rozumiem, boję się i unikam. Nie wstydzę się, po prostu tak mam. Wy też? To już wiem, że nie jestem sama.

    Nie znaczy to jednak, że będę obojętna na ten świat. Ciebie również namawiam, abyś nie zasilała grupy statystycznych Polek, które nie czują się pewnie w świecie paragrafów. Tym bardziej, że prawie każdego dnia mamy z nimi do czynienia. I wiecie doskonale, że nieznajomość prawa nie zwalnia nas z jego przestrzegania lub korzystania. W naszym codziennym życiu spotykamy się bardzo często z  paragrafami, umowami, podpisami czy zobowiązaniami, często pisanymi tzw. „drobnym druczkiem”. Praktycznie każdego dnia jesteśmy proszone o udostępnianie, wyrażanie zgody, podawanie swoich danych czy też nie robienie nic. I owo „nie robienie nic” też może mieć swoje skutki prawne. Szczególnie jeśli dotyczy niedbalstwa w dziedzinie umów cywilno- prawnych, niedopilnowanie sformułowań zawartych w tych umowach, nie reagowanie na wezwania czy też nie zgłaszanie przemocy domowej. Często są to skutki tragiczne i długotrwałe. Kobiety zdecydowanie bardziej niż mężczyźni wykazują się daleko idącą głupotą i ignorancją dotyczącą wszelkiego rodzaju papierów, które są „ nie wiadomo gdzie”. Zgadzają się na to, aby to „on zajmował się tymi wszystkimi papierami”, bo Ty „nie masz do tego głowy”. Dopiero w sytuacjach kryzysowych dociera do nich, że ich uległość finansowa i prawna działa na ich niekorzyść.  Fakt, że od ponad 100 lat mamy prawa wyborcze w Polsce nie oznacza, że na tym zaangażowanie kobiet musi się kończyć. Świadoma kobieta powinna być świadoma również pod kątem prawnym. Będąc kobietą po urodzeniu dziecka, pracującą, bezrobotną, zakładającą firmę nie pozwól sobie zapomnieć o swojej świadomości.

    Kobiety często bywają zagubione, jeśli chodzi o znajomość prawa w obszarze przemocy rodzinnej. Nie wiedzą czy to, co dzieje się w ich domu to już przemoc czy jeszcze nie. Nie potrafią odczytać sygnałów, często czekają na jakiś „inny” moment, „jeszcze nie teraz”. A tymczasem takich sygnałów jest naprawdę wiele. W bardzo przystępny sposób opisała to pani Gabriela Morawska – Stanecka w artykule na swoim blogu My kobiety i prawo ,a którą miałam okazję poznać na Kongresie Kobiet i przekonałam, jak bardzo kobiety boją się działać, boją się ratować same siebie bo uważają, że prawo działa przeciwko nim. Strach i niewiedza jest u takich kobiet zwycięzcą. Nie zdają sobie sprawy z tego, że przemoc psychiczna i ekonomiczna to też przestępstwo i zamiast czekać na pierwszy cios powinny zająć się egzekwowaniem swoich praw. Poznaj swoje prawa, jest tak wiele narzędzi, jak internet chociażby. Nie żyj w „kieracie” tylko dlatego, że wkręcasz sobie, że nikt Ci nie pomoże. Nikt.. może tak, ale Ty sama na pewno. Możesz na pewno zacząć.  Prawo reguluje różne sprawy rodzinne, spadkowe, odszkodowawcze. Ale nikt za Ciebie tego nie rozpocznie, nikt nie zgłosi, nikt nie złoży odpowiedniego wniosku. Musi dojść do Twojej głowy, że przemoc domowa to przestępstwo, że rozwód to działanie, do którego Ty też masz prawo, to nie jest przestępstwo.  Tak jak co trzecie małżeństwo w Polsce również Twoje ma prawo się rozpaść. Masz przecież prawo do szczęścia i życia w szczęśliwym związku.

    Jeśli w trakcie trwania małżeństwa dorabialiście się majątku, Ty też masz prawo do jego podziału. Nawet jeśli w dokumentach samochód należy do Twojego męża to niekoniecznie jest to stan faktyczny, tym bardziej że spłacaliście go oboje. Sąd może zadecydować inaczej, wystarczy się tego dowiedzieć, nie skreślaj tak łatwo samej siebie. Jeśli to Ty będziesz się zajmowała dziećmi po rozwodzie, walcz o alimenty dla nich!! Masz do tego prawo i ono za Tobą stoi. Nie biczuj się , że robisz coś złego. Zadbaj o posiadanie i odpowiednio bezpieczne przechowywanie wszelkich dokumentów, umów, faktur czy aktów własności. To na ich podstawie będziesz mogła się o cokolwiek ubiegać. Najważniejsze abyś miała świadomość i odpowiedzialność w sobie. Nie bądź głupią trzpiotką tylko dlatego, że jesteś kobietą. Masz prawa i z nich korzystaj!!

    Powodzenia!!

  • Czytasz w myślach??

    Spotkałam się z taką absurdalną sytuacją, kiedy ktoś próbował odczytywać moje myśli i sam sobie udzielał odpowiedzi. Chore co? Nawet nie wiecie jak często się wszyscy z tym spotykamy. Wyczytałam kiedyś, że można to określić mianem „nakręcania sobie filmów” na dany temat. Nie odezwiesz się do kogoś bo ona na pewno powie to czy to, nie napiszesz do niej bo ona odpisze tak czy tak, nie zapytasz bo skłamie. Nakręcamy sobie filmy na temat tego jak się zachowa druga osoba, co powie, że odmówi, że nie będzie chciała rozmawiać. Jejuśku ile tego!! Można zwariować. 

    Oczywiście, skoro komunikacja jest trudną sztuką nie ogarniemy jej od razu i w całości, ale jak zwykle zawsze namawiam do spróbowania, do zrobienia pierwszego kroku. Do przetestowania samej siebie. Jeśli chcesz coś przekazać, to zrób to. Jeśli chcesz coś powiedzieć, powiedz. Jeśli Twoim zdaniem miałoby to skrzywdzić druga osobę, popracuj nad językiem komunikacji, ułóż sobie w słowa to co chcesz powiedzieć. Nie wydaje mi się, że masz aż takie zdolności czytania  w myślach innych ludzi, nie oczekuj zatem od nich czegoś, czego sama nie umiesz. Tak wiele związków rozpada się lub tkwi w jakiejś matni ze względu na czekanie, aż „on się domyśli”, no kurcze, nie domyśli. Nawet jeśli czasem, to na pewno nie zawsze.
87474844_1321879374662944_4328278357973139456_n

Szczególną opieką należy objąć sytuacje trudne, jakieś konflikty, niedomówienia, zranienia słowami. To wtedy jest najtrudniej nam przekazać komuś, że nie jest nam w danej sytuacji dobrze. Ale warto, nawet trzeba to zrobić, głownie wtedy, gdy ta osoba zachowuje się tak, jak gdyby się nic nie stało, nie przeprasza, nie jest skrępowana, po prostu jej zdaniem nie ma problemu. A Ty męczysz się, dusisz w sobie jakiś ból, czujesz się zawiedziona, oszukana, zraniona. To właśnie moment, w którym jasno potrzebujesz zdefiniować swoje uczucia. Konkretnie, bez histerii, bez złych emocji. Istnieje wtedy szansa, że zostaniesz zrozumiana, że sytuacja się z mieni. Sama mam takich akcji trochę na swoim koncie, chociaż od kiedy próbuję przejąć nad nimi kontrolę, pojawiają się sporadycznie. Ale wiem, że praca nad sobą przynosi rezultaty, szkoda przecież czasu na marnowanie go na domysły, snucie wizji obrazu myślenia w głowie kogoś innego. Życie jest skomplikowane tylko dlatego, że sami sobie je komplikujemy. A przecież szkoda na to czasu. Zamiast cichych dni z koleżanką można przecież umówić się na kawę i powiedzieć co Cię zabolało ostatnio i że nie chciałabyś aby się to powtórzyło. Potraktuj inne osoby tak samo poważnie jak siebie traktujesz. Tak postępują dorośli ludzie. Dokładnie w taki sam dorosły sposób potraktuj tą, która Ciebie na tą kawę zaprosi, przeproś, powiedz, że nie miałaś złych intencji i po prostu daj jej do zrozumienia, że to był błąd. A potem… potem przejdźcie do normalnych relacji, nie wracając do całego zajścia ale wyciągając wnioski na przyszłość. Nawet jeśli uważasz, że ktoś czyta w Twoich myślach, nie bazuj na tym, lepiej żyć pewnością niż domysłami. Powodzenia!!!

Trudna sztuka komunikacji jest takim obszarem, który dobrze byłoby sobie przyswoić. Chcesz komuś coś przekazać, coś trudnego często i nie wiesz jak to ująć w słowa. Tyle związków i przyjaźni rozpada się właśnie przez brak komunikacji. A to ktoś czegoś nie powiedział, a to ktoś powiedział za dużo, a to wtrącił się ktoś trzeci i namieszał na maksa. Jak zatem znaleźć złoty środek????

 ROZMAWIAĆ !!!!! Ot, takie proste rozwiązanie 😊 a trudne jak cholera. Koleżanka Cię zrani, słowa zabolały, nie zareagowałaś od razu. Idziesz do domu, myślisz o tym wszystkim, dochodzisz do wniosków, że „nie!! Już nie chcę się z nią przyjaźnić!! Koniec z nami!!” Unikasz spotkań, telefonów, aż w końcu zanika kontakt do tzw. świątecznego. Trochę żałujesz, trochę żal Ci tych lat przyjaźni, wspólnych wypadów, spotkań przy winie. Ale zostawiasz tak jak jest. Znasz to?? Może w innym nieco scenariuszu, ale znasz. A wszystko przez jakiś honor, focha, dumę i nie wiadomo co jeszcze.

87409770_235366330963520_603913423050244096_n

Spotkałam się z taką absurdalną sytuacją, kiedy ktoś próbował odczytywać moje myśli i sam sobie udzielał odpowiedzi. Chore co? Nawet nie wiecie jak często się wszyscy z tym spotykamy. Wyczytałam kiedyś, że można to określić mianem „nakręcania sobie filmów” na dany temat. Nie odezwiesz się do kogoś bo ona na pewno powie to czy to, nie napiszesz do niej bo ona odpisze tak czy tak, nie zapytasz bo skłamie. Nakręcamy sobie filmy na temat tego jak się zachowa druga osoba, co powie, że odmówi, że nie będzie chciała rozmawiać. Jejuśku ile tego!! Można zwariować. 

Oczywiście, skoro komunikacja jest trudną sztuką nie ogarniemy jej od razu i w całości, ale jak zwykle zawsze namawiam do spróbowania, do zrobienia pierwszego kroku. Do przetestowania samej siebie. Jeśli chcesz coś przekazać, to zrób to. Jeśli chcesz coś powiedzieć, powiedz. Jeśli Twoim zdaniem miałoby to skrzywdzić druga osobę, popracuj nad językiem komunikacji, ułóż sobie w słowa to co chcesz powiedzieć. Nie wydaje mi się, że masz aż takie zdolności czytania  w myślach innych ludzi, nie oczekuj zatem od nich czegoś, czego sama nie umiesz. Tak wiele związków rozpada się lub tkwi w jakiejś matni ze względu na czekanie, aż „on się domyśli”, no kurcze, nie domyśli. Nawet jeśli czasem, to na pewno nie zawsze.
87474844_1321879374662944_4328278357973139456_n

Szczególną opieką należy objąć sytuacje trudne, jakieś konflikty, niedomówienia, zranienia słowami. To wtedy jest najtrudniej nam przekazać komuś, że nie jest nam w danej sytuacji dobrze. Ale warto, nawet trzeba to zrobić, głownie wtedy, gdy ta osoba zachowuje się tak, jak gdyby się nic nie stało, nie przeprasza, nie jest skrępowana, po prostu jej zdaniem nie ma problemu. A Ty męczysz się, dusisz w sobie jakiś ból, czujesz się zawiedziona, oszukana, zraniona. To właśnie moment, w którym jasno potrzebujesz zdefiniować swoje uczucia. Konkretnie, bez histerii, bez złych emocji. Istnieje wtedy szansa, że zostaniesz zrozumiana, że sytuacja się z mieni. Sama mam takich akcji trochę na swoim koncie, chociaż od kiedy próbuję przejąć nad nimi kontrolę, pojawiają się sporadycznie. Ale wiem, że praca nad sobą przynosi rezultaty, szkoda przecież czasu na marnowanie go na domysły, snucie wizji obrazu myślenia w głowie kogoś innego. Życie jest skomplikowane tylko dlatego, że sami sobie je komplikujemy. A przecież szkoda na to czasu. Zamiast cichych dni z koleżanką można przecież umówić się na kawę i powiedzieć co Cię zabolało ostatnio i że nie chciałabyś aby się to powtórzyło. Potraktuj inne osoby tak samo poważnie jak siebie traktujesz. Tak postępują dorośli ludzie. Dokładnie w taki sam dorosły sposób potraktuj tą, która Ciebie na tą kawę zaprosi, przeproś, powiedz, że nie miałaś złych intencji i po prostu daj jej do zrozumienia, że to był błąd. A potem… potem przejdźcie do normalnych relacji, nie wracając do całego zajścia ale wyciągając wnioski na przyszłość. Nawet jeśli uważasz, że ktoś czyta w Twoich myślach, nie bazuj na tym, lepiej żyć pewnością niż domysłami. Powodzenia!!!

Czytaj dalej