• Zuchwała mapa marzeń

    Wyzwanie nr 5

    Znacie pewnie to ćwiczenie, w którym wycinanki z gazet lądują na kartce papieru i tworzą Twoje plany, marzenia, tęsknoty. Taka niby zabawa, ale powiem Ci, że tego typu zabawy tak bardzo wpływają na naszą wyobraźnię, że stają się realne, widoczne, możliwe do spełnienia. Ja patrząc na swoją mapę marzeń sprzed trzech lat widzę, ile obrazków wdrożyłam w życie, ile jest już nieaktualnych a ile trzeba do niej dokleić. Zwróciłaś uwagę na słowo „wdrożyłam”? Dokładnie tak było. Nikt nie zrobił tego za mnie, ani jakiś człowiek, ani wróżka, ani dobry los. Zrobienie mapy marzeń nie jest bowiem wysłaniem do wszechświata naszych marzeń po to, aby jakaś czarodziejka te marzenia spełniła. Jest wysłaniem do naszego mózgu tych obrazków, które są obszarami do przepracowania. To one stają się sensem naszego życia. Jego celem. Jest to namacalna wizualizacja naszych pragnień i planów.

    76717567_738928383277022_2636431018558488576_n

       Dlaczego „zuchwała”?? Dlatego, że bez barier, bez zahamowań. Nie zastanawiaj się nad nią zbyt długo. Jeśli widzisz na zdjęciu kobietę w seksownej bieliźnie i też byś tak chciała, wytnij, wklej. Nie zastanawiaj się czy to jest możliwe, czy nie nazbyt pruderyjne, po prostu wklej. Jeśli Twoją uwagę przyciąga piękna piaszczysta plaża z lazurową wodą i chciałabyś na takiej zamieszkać do końca życia, nie zastanawiaj się czy to dobre obyczajowo, co na to dzieci, co rodzina. Wytnij i wklej. Spróbuj słowa „Nie wypada” zamienić na „A dlaczego nie??!!” Przecież to tylko zabawa. A Twoje pragnienia akurat w tym danym czasie, dniu są właśnie takie, nie inne. Robisz to przecież dla siebie, nie musisz nikomu pokazywać jeśli nie chcesz. Tylko Ty masz prawo do reżyserowania swoich marzeń. Dziś są takie, za rok mogą być inne. Mapę marzeń możesz robić sobie na całe życie, na dany rok albo na nadchodzące popołudnie. Należy umieścić na niej to co chcesz zrobić, o czym marzysz, co chcesz osiągnąć. To od Ciebie zależy jak ta mapa będzie wyglądać. Ważne, abyś wyciągnęła wnioski ze swojej mapy. Może dowiesz się o sobie czegoś nowego, może coś Cię zaskoczy, ucieszy, zmartwi. Określ swoje uczucia. 

    Potraktuj to jako kolejne nasze blogowe wyzwanie, następne na drodze pracy nad sobą. Nad najważniejszą osobą w Twoim życiu. Tobą samą. Nie szukaj zatem wymówek, że to nie dla Ciebie, że „po co mi to?”, że bałagan się zrobi, że gazet nie masz, że to nie ma sensu. Uwierz mi, ma. Prawo przyciągania na pewno zadziała. Tak jak często słyszę, że ktoś przyciąga pecha, samo zło, tak może przecież przyciągać dobro 😊Zajmie Ci to naprawdę niewiele czasu, w porównaniu z tym jaki poświęcasz na pomoc przy odrabianiu lekcji dzieciom, zawijaniu gołąbków na obiad czy szukaniu w necie najnowszych nowinek o celebrytach. Poświęć równą ilość czasu dla siebie kobieto. To Ty jesteś ważna, Twoje życie jest ważne, Twoje marzenia są ważne. Twoja mapa jest plastycznym pokazaniem Tobie samej czego chcesz.

    78628756_527487201137592_1074916669354147840_n

     Nie masz gazet, narysuj pisakiem, nie umiesz rysować, napisz. Nie szukaj wymówek. Stosuj zasadę, że „ZAWSZE JEST JAKIEŚ WYJŚCIE”. Weź się do roboty i zrób swoją mapę, aby uszanować samą siebie. Zerkaj na tę mapę co jakiś czas i odpowiedz sobie samej,  jak daleko jesteś w danym dniu na drodze do realizacji swoich marzeń. Patrz na nią z uśmiechem, pozytywnie, czule. Tak jak powinnaś patrzeć na swoje życie. Jestem ciekawa Waszych map i szczęśliwa na samą myśl, że je zrobicie. Do dzieła!!!

  • KOMFORTOWA STREFA „Niechcemisiów”

    Jest taka grupa kobiet, którą ja nazywam „Niechcemisie”. Mówią, że nie jest im dobrze w obecnej sytuacji, zazdroszczą innym życia, osiągnięć, sukcesów. Żyją w zamkniętym kręgu potocznie zwanym „strefą komfortu”. Pewnie termin ten nie jest Wam obcy, tak jak mnie. Słyszałam, czytałam, byłam, czasem nadal jestem. Jeśli chcesz, aby Twoje życie doskonałym było, nie masz wyjścia, musisz podjąć próby opuszczenia tej strefy. Rodzajów takich stref znalazłoby się kilka. Zawodowa, partnerska, rodzinna, intelektualna. Wygląda to tak, że jeśli pracujemy w firmie ładnych parę lat, znamy ją na wylot, obowiązki wykonujemy dobrze, właściwie wszystko jest ok tylko, że jakby stało w miejscu. Zero rozwoju, zero awansu, zero progresu i zero podwyżki. Czyli tkwimy w zawodowej strefie komfortu. Ten komfort polega na tym, że aby osiągnąć cokolwiek więcej, bardziej trzeba zrobić…..cokolwiek. I jeśli nie chce Ci się czegokolwiek robić to już wiesz, czy należysz do tej grupy czy nie.  Dla „Niechcemisiów” wyjście ze strefy komfortu jest bardzo trudne bo tam jest bezpiecznie, pozornie bezpiecznie. I w tym stanie pozostają od dłuższego czasu. Wszelkie próby zmiany trybu życia narażone są na jakiś wysiłek a tego „Niechcemisie” nie lubią. Nic nie muszą, strefa komfortu jest często bańką w której żyją, w której wszystko jest dla nich bezpieczne bo znane i kiedy dowiadują się, że powinny coś zmienić to budzi się w nich lęk przed nieznanym, przed wyśmianiem, przed porażką, biedą, że może być jeszcze gorzej. To niech już lepiej zostanie tak jak jest. Ale musisz wiedzieć, że jeśli to Ty w tej strefie zostaniesz to nie masz szansy na jakąś zmianę, na jakikolwiek rozwój, na sukces. I nikt, tylko Ty sama z tej strefy możesz wyjść.

    Powiedziała mi ostatnio Kasia, że super te wszystkie wyzwania o których piszę na blogu i że ta karteczka też super, ale jak zapytałam czy codziennie ją czyta sobie na głos odpowiedziała, że czasem. To jest właśnie to. Ona bardzo chce zmiany, chce poczuć się lepiej bo do tej pory jest wobec siebie bardzo surowa. Czuje się odrzucona przez świat, uważa, że nie jest nic warta bo jest taka „zwykła” i „słaba”. Podejmuje jakieś działania, ale krótkoterminowo, dzień, dwa, potem wszystko wraca do normy. Nie potrafi zrozumieć, że zmiana wymaga czasu i poświęcenia, tak poświęcenia. Dla niej takim poświęceniem będzie przez kilka sekund przeczytanie trzech krótkich zdań o tym jaka jest wspaniała. Czuje się dziwnie jak to czyta, wstydzi się, że ta karteczka wisi na lustrze i postanawia zupełnie nieświadomie z tego zrezygnować, jak z wielu prób podnoszenia swojej wartości. To dla niej zbyt trudne, zbyt pracochłonne, zbyt absorbujące. Nie zrobiła kroku do przodu, bo miejsce w którym stoi jest dla niej znane, choć mówi, że chce z niego wyjść. Zrobienie tego kroku i wyjście ze strefy komfortu w jej przypadku nie może być jednorazowe, musi być powtarzalne, tak długo, aż stanie się nawykiem. I ona o tym wie, ale jak każdy „Niechcemiś” wycofuje się. Cechą „Niechcemisia” jest bowiem gadanie , nie robienie. Ile ja znam takich kobiet!!!! Aż się za głowę złapałam. Sama też taka byłam. Gadanie, nie robienie. Z takiego gadania to naprawdę nic dobrego nie wynika. Trzeba zacząć działać, żeby osiągnąć cokolwiek. Trzeba zrobić coś co jest trudne, skomplikowane i dla nas niecodzienne. I to nawet na przekór. Wiedzą o tym doskonale te kobiety, które są świadome swoich strachów. I nawet jak się czegoś boją to na przekór, pokonują je. Jeśli chcesz jechać na szkolenie, ale odbywa się ono 100 km od Twojego miasta i głównym powodem jest transport, kupujesz bilet na autobus, choć bardzo boisz się nim jechać. Jeśli wiesz, że musisz zdobyć nowe kwalifikacje, żeby dostać awans, ale główną przeszkodą jest brak opieki nad dzieckiem w tym czasie, dzwonisz do teściowej choć bardzo jej nie lubisz.

    76260739_3056099257750414_1302649708132433920_n (1)

    Może się dzięki temu polubicie😊Jeśli koleżanka namawia Cię na spotkanie a Ty nie masz pieniędzy na kawę to namów ją na spacer w parku, nie musisz iść do kawiarni. Nie unikaj, nie kłam. Po prostu znajdź inne rozwiązanie. Wiem, że jest to ograniczenie, doskonale to wiem. I wiem też, jak trudno jest tę strefę komfortu opuścić, ale wiem, że jest to możliwe. Jestem kobietą świadomą i wiem, że pozostawanie w strefie komfortu to droga donikąd. Rutyna i powtarzalność każdego dnia nie prowadzi do rozwoju, a kobieta, która się nie rozwija ma mniejsze szanse na zwiększenie poczucia własnej wartości do której tak dążymy. Ile razy Ty miałaś w głowie myśl „a może by tak pójść”, „ a może zadzwonić”, „ może napisać”. Ten pierwszy impuls, który Ci mówi „to jest dla Ciebie dobre, zrób to”. I wtedy zaczęłaś analizować, szukać kolejnych wymówek, co kończyło się poddaniem. Nie analizuj, nie czekaj, jeśli coś jest dla Ciebie dobre to zrób to, teraz jest na to najlepszy czas, lepszy nie nadejdzie. Nie musisz od razu wprowadzać wielkich zmian, zacznij od małych kroków, ale zrób coś. Nie pozwól, aby to życie za Ciebie zadecydowało do jakiej grupy należysz. Bądź świadoma i odpowiedzialna. Jesteś kobietą wartą milion a nie „Niechcemisiem”.

  • STATYSTYKA SATYSFAKCJI

    Wyzwanie nr 4

    Zdecydowanie bardziej od sondaży wolę statystki. I to nie dlatego, że lubię patrzeć wstecz a nie przed siebie, ale lubię wyciągać wnioski z tego co było. Mam wtedy pełen obraz moich poczynań. Wykresy, słupki, mapki tworzę sobie w głowie lub na kartce papieru. Tak jest łatwiej porównać różne wyniki, zadania, poczynania z biegiem czasu. Zastanawiam się w którym momencie zwolniłam, gdzie popełniłam błąd i szukam rozwiązania jak go uniknąć po raz kolejny. Kiedy widzę progres czuję radość i celebruję zwycięstwo. To budujące. Taką statystyką objęłam również swoją satysfakcję z życia w różnych jego obszarach. Zrobiłam to kilka lat temu. Od tamtej pory wiem, gdzie nanieść poprawki, gdzie popracować bardziej, z czego się cieszyć a nad czym poważniej zastanowić. Ćwiczenie to modyfikowałam kilka razy tak, aby było dopasowane do mnie. Dziś się  nim z Wami podzielę i mam nadzieję, że potraktujecie je jako czwarte wyzwanie. Weź kartkę papieru i narysuj na niej słupki złożone z dziesięciu klocków. Będą to obszary Twojego życia. Mogą się nieco różnić od moich, jeśli tak będzie po prostu nazwij je tak, jak chcesz. Moje życiowe obszary to ZDROWIE, PRACA, RODZINA, PRZYJACIELE, ZNAJOMI, RELAKS, MIŁOŚĆ, BEZPIECZEŃSTWO, NIEZALEŻNOŚĆ, ROZWÓJ OSOBISTY, PASJA.

    75336285_834260466976994_9179272455120748544_n

    Na każdym słupku zakoloruj tyle kloców, na ile czujesz teraz, w danej chwili, satysfakcję. Jest to skala od 1 do 10 gdzie 1 to najmniejszy poziom satysfakcji, 10 największy. Kolory klocków się u mnie różnią, ponieważ zaglądam na moją statystykę co jakiś czas i wtedy ona się zmienia. Być może jesteś osobą, która wie doskonale czy jest ze swojego życia zadowolona czy nie, ale może są wśród Was osoby, które dopiero jak spojrzą na taką grafikę będą miały pełen obraz swojej własnej satysfakcji. Po co to ćwiczenie?? Ano po to, żebyś zobaczyła, że nie do końca we wszystkich obszarach jest beznadziejnie, albo nie we wszystkich tak fantastycznie. Być może okaże się, że te rzeczy, które wydawałyby się dla Ciebie najważniejsze są zaniedbane, nad którymi trzeba się pochylić.  Sama dojdziesz do wniosków. Jeśli chcesz się podzielić swoimi STATYSTYKAMI SATYSFAKCJI śmiało wstaw zdjęcie pod postem na grupie KOBIETA WARTA MILION, jeśli nie, zachowaj oczywiście dla siebie, sprawdzaj, nanoś poprawki, wyciągaj wnioski. Zrób to dla siebie. Powodzenia!!!

  • Strach przed zmianą

    Jednym z moich talentów jest słuchanie. Może dlatego przez moją głowę przewijają się przeróżne historie kobiet, które usłyszałam w swoim życiu. Zawsze skupiałam się na człowieku i przejmowałam jego  losem, jednocześnie próbując rozwiązać problem. Często otrzymywałam informację zwrotną, że samo wygadanie się w moją stronę już było im pomocne. Nie posiadałam takiej mocy sprawczej, żeby doradzić w trudnych sprawach, ale skoro samo wysłuchanie ludziom pomaga to jestem niezwykle uradowana. Z wielu ust słyszałam jedno słowo ..”strach”. Często nawet nie wypowiedziane, ale ukryte gdzieś między zdaniami. Ten strach dotyczył, prawie zawsze, zmiany, i to zmiany na różnych płaszczyznach. 

     Lęk dotyczy każdego, oczywiście mnie również. Boimy się zmiany pracy, zmiany miejsca zamieszkania, zmiany towarzystwa, zmiany stylu ubierania. Boimy się, że coś stracimy zamiast zyskać, że się ośmieszymy w oczach innych, że ten krok ku zmianie spowoduje naszą porażkę. 

    Taki sposób myślenia prowadzi do blokady, do zamknięcia się na to co nowe, inne. Mam to szczęście pisać tego bloga w bardzo ciekawych, kolorowych czasach…często to podkreślam. Mam bowiem porównanie z okresem dzieciństwa, szczęśliwego aczkolwiek pozbawionego takich kolorów, możliwości i wyborów jakie mamy dziś na wyciągnięcie ręki. Ta możliwość wyboru, różnorodność stylu życia, swoboda wypowiadania się, dają nam prawo do zmian.

    73217454_533198630580189_3864618131355860992_n

    Kiedyś zatrudnienie w jednej firmie przez trzydzieści lat było standardem, ubieranie się w ciuchy z jednej kolekcji przez prawie wszystkie koleżanki było standardem, rzucili jedne kozaki na sklep to radości w sąsiedztwie nie było końca. Dziś mamy szeroki wybór nie tylko na półkach sklepowych, ale także w naszej głowie. Mamy tyle możliwości a mimo to ciągle towarzyszy nam strach. Kiedy znajoma mówi mi, że ma dosyć swojej pracy bo ani pensja nie jest szczególnie wysoka, ani atmosfera nie zachęca, kierowniczka mobbinguje, obowiązków przybywa, jest skazana na życie u boku męża tyrana ponieważ sama nie jest w stanie się finansowo utrzymać to zastanawia mnie dlaczego ona tego nie zmienia. Odpowiedzią jest „strach”. 

    Dopóki nie odnajdzie w swojej głowie takiej odwagi, żeby coś zmienić, będzie w takim stanie tkwiła. Odwaga często widziana jest przez innych ale również przez nas same jako szaleństwo. Słyszałyście pewnie niejednokrotnie, że to szaleństwo porzucać studia, pracę, swoje miasto, męża…. I to zarówno głos z zewnątrz jak i w Waszej głowie wówczas to powtarzał. Jak go wyrzucić ??? Każda z Was musi odnaleźć swoją metodę.

     Wydaje mi się, że zacząć należy od zdefiniowania swojego strachu. Jak poświęcimy trochę czasu na zastanowienie się to dojdziemy do sedna tego problemu, naszego problemu. Czy boisz się porzucić pracę bo nie będziesz mogła znaleźć nowej, czy boisz się odejść od męża bo nie będziesz miała gdzie mieszkać, czy boisz się powiedzieć rodzicom o Twojej orientacji w obawie że wyrzucą Cię z domu, czy boisz się powiedzieć przyjaciółce że Cię irytuje w obawie, że stracisz tę przyjaźń? Pewnie odpowiedzi będą twierdzące w wielu przypadkach. Ja sobie swoje strachy zapisuję, to jest właściwie moja metoda na wszystko. Zapisuję i mam w jakimś kajecie, kalendarzu….teraz coraz częściej w smartfonie. Moje spostrzeżenia na temat strachu są ogromnym skarbem, bo jeśli już się sama przed sobą przyznam czego się boję, wiem z czym walczę. Uwierzcie mi, dobrze jest znać swojego wroga.

    Rozwiązanie problemu jak zwykle nie będzie proste, ale będzie już pierwszym krokiem do lepszego jutra. Trzeba będzie poświęcić dużo pracy na jego rozwiązanie, usamodzielnić się finansowo jeśli to jest problem, zastanowić czy na pewno przyjaźń z ukrytymi pretensjami ma sens, przekwalifikować się lub dokształcić przed znalezieniem nowej pracy itd. Itd. 

    Kobiety bardzo często tak uzależniają się od rodziców, mężów że zatracają swoje zdolności sprawcze do tego stopnia, że nie mają odwagi lub potrzeby samodzielnego podejmowania decyzji. Jeśli żyją długi czas w jakimś świecie i nagle on przestaje się im podobać to nagle okazuje się , że przed zmianą trzeba podjąć decyzję i pierwszym problemem  na tej drodze jest strach.

    Obserwując inne kobiety, które podjęły decyzję o dużej zmianie w ich życiu a także z autopsji zauważyłam, że dokonujemy  zmiany pod wpływem impulsu, który dodaje odwagi . Przebywając w jakimś pięknym miejscu decydujemy się na przeprowadzkę, po kolejnej kłótni z szefem porzucamy pracę i zmieniamy całkowicie branżę , siedząc na okropnie nudnych zajęciach postanawiamy wyjść  z sali i rzucić studia na które poświęciłyśmy kilka lat. 

    Dla mnie najważniejsze jest, aby  strachu się pozbyć na rzecz wiary we własne możliwości. Kiedy tylko się pojawia takie lękowe uczucie, powtarzam sobie, że „przecież innym się udało, dlaczego mi się ma nie udać”. Mi to pomaga, dodaje siły. Nie ma przecież sytuacji bez wyjścia.  Oczywiście nie mam tu na myśli aż takiego spontana, że rzucamy wszystko i jedziemy na bezludną wyspę z dwójką dzieci i bez grosza przy duszy. Jestem raczej zwolenniczką zmiany kontrolowanej, do której się należy przygotować i dobrze zaplanować. Jeśli więc jesteś jedną z tych kobiet, które boją się ale chcą zmiany, odpowiedz sobie na pytanie.

     Czego dokładnie się boisz? Nie możesz walczyć z wrogiem nie wiedząc kim jest. Powiedz sobie na głos lub zapisz, czego tak naprawdę się boisz. Zrób to szczegółowo, nie ogólnie. Poświęć sobie czas. 

    Przypominam Wam o wyzwaniach  z poprzednich artykułów 1. Poranna karteczka 2. Twórcza wizytówka 3. Z kalendarzem w ręku. Zadbaj o siebie i bądź dla siebie dobra….najlepsza.

  • Z kalendarzem w ręku

    Wyzwanie nr 3

    Kiedy kupujecie kalendarze na kolejny rok???   Czy w ogóle kupujecie??? Część z Was pewnie otrzymuje je w prezencie. Sama do takiej grupy należę. Moi bliscy doskonale mnie znają i wiedzą, że w moim życiu kalendarz to podstawa organizacji każdego dnia. Nie wiem jak kiedyś mogłam bez niego funkcjonować. Ale tak było, każdy dzień był podobny do poprzedniego, byłam ciągle zmęczona a jednocześnie miałam wrażenie, że nic nie zrobiłam i jeszcze tyle pracy mi zostało na dzień kolejny. Kalendarze oczywiście gościły w moim domu, ale gorzej wyglądała sprawa z ich wykorzystaniem. Posiadanie kalendarza i nauczenie się systematycznej z nim pracy było u mnie pierwszym krokiem do zmiany trybu życia, przewartościowania celów i znalezienia przestrzeni dla siebie samej.  Samo jego posiadanie to pikuś. Mówią „pokaż mi swój kalendarz a powiem Ci kim jesteś”. I coś w tym jest. Są pewnie wśród Was takie posiadaczki kalendarza, które zabezpieczają go kładąc na półce i od czasu do czasu zdmuchują z niego kurz. Są i takie, które zapiski mają uzupełnione do lutego a może i takie, które każdy dzień i godzinę mają zaplanowaną i trzymają się zasadniczo swoich planów. Do jakiej grupy Ty należysz?? Każda z Was ma swoje metody planowania dnia, miesiąca, roku. Dla mnie czas jest niezwykle cenny i chciałabym wykorzystać go na maksa, tak abym kładąc się spać miała świadomość dobrego jego wykorzystania. Ciągle się tego uczę i wiem co jest podstawowym problemem jeśli chodzi o dobre planowanie : SYSTEMATYCZNOŚĆ. To ona jest najważniejsza jeśli chcemy wykonać zadania i dojść do zamierzonego celu. Możemy bowiem posiadać piękny kolorowy kalendarz, zaznaczyć w nim ważne daty i….. trzymać go w szufladzie przez dobrych kilka miesięcy. Czyli tak, jakby go nie było.  Ja chcę podzielić się z Wami swoją metodą, której nauczyłam się od tych najbardziej zorganizowanych planistek, dostosowując wszystko do swoich zasobów i potrzeb 😊 Potraktuj to jako nowe wyzwanie, zadanie. Będzie ono kolejnym po „porannej karteczce” i „ twórczej wizytówce”, wszystkie szczegóły znajdziesz w dwóch poprzednich artykułach. Jak pewnie zauważyłaś   nie podaję żadnych terminów wykonania tych wyzwań, wyznacz je sobie sama. To Ty masz być reżyserem swojego życia i od Ciebie zależy czy zaczniesz dziś czy za pół roku. Kalendarz będzie tylko narzędziem, tak jak moje wyzwania. Z jednej strony zabawa z drugiej metody pracy nad ulepszeniem swojego życia.

     Jeśli jeszcze nie masz, kup kalendarz. Tak, teraz w listopadzie bo już w grudniu okaże się, że masz na to za mało czasu. Na głowie będzie sprzątanie, zakupy, przedświąteczna bieganina. Jeśli zapytasz mnie, który jest najlepszy, odpowiem Ci, że taki, który pasuje Tobie najbardziej. Ja jestem zwolenniczką kalendarzy papierowych, nie elektronicznych ale to wszystko jest sprawą indywidualną. Możesz zaopatrzyć się w świetne kalendarze i planery, które znajdziesz w sieci. Zajrzyj na stronę  Pani Swojego Czasu KLIKNIJ.. Kamili Rowińskiej KLIKNIJ czy Joanny Ceplin KLIKNIJ, w swojej ofercie mają świetne produkty dopasowane do Twojej maksymalnej produktywności. Możesz również kupić jakikolwiek kalendarz w księgarni, sklepie papierniczym etc. Możesz podpowiedzieć bliskim jaki prezent byłby najlepszy np. na nadchodzące Mikołajki 😊 Ważne abyś z niego korzystała. Ja wybieram zawsze taki, który nie jest kilkukilogramową księgą, ponieważ noszę go w torebce, zazwyczaj ma format A5, posiada dni rozpisane na jednej stronie, ma gumkę, która zabezpiecza przed przypadkowym otwieraniem  i tasiemki będące zakładkami. To są podstawy , którymi się kieruję. Oczywiście walory estetyczne również są ważne, ja jestem zwolenniczką koloru jednolitego, bez zbędnych kwiatków i serduszek, ale każda z Was powinna sobie wybrać taki, który będzie do niej pasował.

    Jeśli masz już książkowy kalendarz w ręku zrób pierwszy krok. Nanieś wszystkie uroczystości rodzinne takie jak urodziny bliskich, rocznice, święta, „długie weekendy”, ferie dzieci, wakacje, urlopy o których wiesz już dziś, że w danym terminie się odbędą, terminy wizyt u lekarzy itd. Czyli wszystko to, co możesz ubrać w daty i godziny. Pozwoli Ci to zaplanować z dużym wyprzedzeniem wyjazdy, możesz sobie np. zabukować bilety na samolot czy autobus co wiąże się często z niższymi kosztami.  W kolejnych latach po prostu przepisuj te terminy ze starego do nowego kalendarza. Nie zapomnisz na pewno o urodzinach dzieci, wizycie rodziny czy rocznicy ślubu. Jeśli naniesiesz te daty możesz sobie takie dni zaplanować dużo wcześniej i zorganizować je tak, jak tego chcesz a nie przypadkowo. Kolejnym krokiem będą te sprawy, które pojawiają się cyklicznie w danym tygodniu, czy miesiącu jak np. lekcje języka angielskiego w każdy poniedziałek, basen w każdą środę, szkolenie w ostatnią sobotę miesiąca. Te zajęcia powinny również mieć swoje miejsce w kalendarzu po to, abyś umawiając się na jakieś spotkanie wzięła je pod uwagę, Twoja pamięć może zawodzić, kalendarz raczej nie. Ile razy umawiając się z kimś musiałaś w ostatniej chwili odwołać spotkanie bo przypomniało Ci się , że przecież jedziesz z synem na mecz? Ile razy miałaś iść z córką do kina i w tym samym czasie miałaś wizytę u kosmetyczki? Znowu z czegoś trzeba było zrezygnować, znowu kogoś zawieźć, przede wszystkim samą siebie. Naucz się korzystania ze swojego kalendarza, aby tego unikać.

    Po tych dwóch krokach zostaje jeszcze jeden, najtrudniejszy. Wpisy „na bieżąco”!!!!!!! To one będą dla Ciebie najtrudniejsze. Dla mnie są 😊ale się staram, przypominam sobie o nich bez przerwy. Mój rozsądny głos w głowie powtarza Kalendarz! Kalendarz! 

    Bieżące wpisywanie terminów jest podstawą tego, abyśmy niczego nie pominęły. Jeśli jesteś u kosmetyczki i ustalacie termin następnej wizyty od razu wpisuj w kalendarz, tak samo u fryzjera, u lekarza… nie przyjmuj tego na „gębę” tylko wpisz w kalendarz. Wyjmij go i wpisz. Ot co. Planując kolejny dzień również weź pod uwagę wszystko to co masz już na ten dzień zapisane. Nie działaj „na czuja”, chaotycznie, bo tak samo chaotycznie będzie wyglądało Twoje życie. Dobrze, abyś swój kalendarz miała zawsze pod ręką. W torebce, na stoliku. Zaglądaj do niego, pracuj z nim. To Twoje plany stworzone po to, abyś miała więcej czasu dla siebie. Uszanuj swoją pracę. Nie po to siedziałaś w listopadzie i żmudnie wpisywałaś daty i terminy, żeby w maju przyszłego roku wszystko szlag trafił. Planowane działania, zapisane w Twoim kalendarzu spowodują zanikanie problemu odkładania „na później” czegokolwiek. Dzięki temu będziesz bardziej wydajna a Twoje życie stanie się spokojniejsze i świadome. To ważne, abyś wiedziała co czeka Cię jutro, pojutrze, za miesiąc. To ważne, abyś to Ty panowała nad swoim życiem a nie ono nad Tobą. Myśl z długopisem w ręku, zapisuj swoje pomysły, projekty, ważne sprawy. Uwierz mi, to odmieni Twoje życie. Zacznij jak najszybciej, czekam jak zwykle na zdjęcia Waszych nowych kalendarzy na naszej facebookowej grupie. Jeśli jeszcze do niej nie należysz, zapraszam, kliknij poniżej