• Kobieca porównywarka kwiatowa

    104723465_2583732411881204_4186178089280135946_n

    Cześć!

    Witam Cię w kolejnej serii podcastów dla kobiet. Tym razem trochę luźniejszy temat, dla równowagi  wszystkich poważnych tematów, które nas otaczają. Będzie o kwiatach i o kobietach. Z jednymi i drugimi świetnie się rozumiem, jedne i drugie są dla mnie bardzo ważne. Moja autorska „Porównywarka kwiatowa” to efekt obserwacji kobiet, które znam, szanuję i próbuję zrozumieć. Mam nadzieję, że będzie to dla Ciebie chwila relaksu. Zapraszam.

  • Wpadniesz do mnie na kawę?

    To  było jakieś….no, nie ważne, dawno to było. W czasach liceum, czyli dawno, kiedy to życie wymagało połączenia systemu nauki, zabawy i swoich pasji….a doba – taka krótka przecież. Przyszła mi z pomocą jakaś bliżej nie określona dusza, zaprawiona w kawowych bojach,  która powiedziała „wypij kawę, nie zaśniesz”. Spróbowałam. Nie zasnęłam. Sypanka z mlekiem i toną cukru, dla złagodzenia gorzkiego smaku. „Jezu!!! Jak ludzie mogą to pić?!” –  pomyślałam. Postanowiłam się nie poddawać i próbowałam dalej i dalej, aż zasmakowała. I poczułam się jak dorosła. Co to jest z nami, ludźmi, że wydaje nam się, że ktoś jest dorosły bo spożywa alkohol, pali papierosy i pije kawę? Zastanawiające.  Kawa była wtedy dla mnie pobudzaczem, ratunkiem w stanach głębokiej senności i powiem szczerze, że skutecznym. To był mój pierwszy raz. Mało spektakularny, ale wiedziałam, że go zapamiętam. Takich momentów kawowych w mojej pamięci jest kilka. Jednym z nich była rezygnacja z cukru na rzecz pięknej figury, no bo przecież cukier nie jest wtedy wskazany. Zrezygnowałam więc z niego, ze słodyczy nie bardzo…. może to dlatego z tą figurą coś nie wyszło. Do dziś cukier w kawie to dla mnie profanacja. Wiem, że dla niektórych także mleko, śmietanka czy cokolwiek innego, zabielającego ten pobudzający napój. Pamiętam, jak w jednej firmie, w której miałam praktyki,  któraś z pań wrzasnęła wniebogłosy, że nie mam jej mleka lać do kawy… bo to dla dzieciaków. Dżizas!!! Pomyślałam, od kiedy czarna, czy biała kawa jest wyznacznikiem dojrzałości, dorosłości, w ogóle czegoś?! Kawa to kawa. U mnie to zjawisko było raczej wyznacznikiem tego, że ktoś mleka zapomniał kupić i tyle.

    105597849_579807936293592_6618855689827801306_n

     

    Kolejnym etapem ewolucji mojej kawy była praca w pięknej cukierni, gdzie pierwszy raz w życiu robiłam własnoręcznie kawę z ekspresu ciśnieniowego. To było wow. Ten zapach, ten dźwięk dyszy. Mmmmmm, do dziś rozszerzają mi się nozdrza. Wspomniany etap ewolucji podobał mi się najbardziej, bo to był dla mnie wielki zachodni świat. Taka magiczna maszyna, która odsunęła w zapomnienie szklanki z metalowymi koszyczkami, ledwo mieszczące fusy, wypluwane często przez kawoszy. Uwielbiam taką kawę ze spienionym mlekiem, posypaną cynamonem, lub kakao w pięknej filiżance. Choć nie ominęły mnie poparzenia.

    To były moje „pierwsze kawowe razy”. Samych momentów, gdzie kawa stawała się bohaterem dnia, było na prawdę mnóstwo. I pewnie kilka z nich jeszcze tutaj opiszę, bo dla mnie kawa ma znaczenie ogromne, choć nie zawsze miałam tego świadomość .

    Oprócz „pierwszych, kawowych razów” pamiętam też takie… nadzwyczajne, które przywołują wspomnienia, lub takie, na myśl których wącham zapach unoszący się w powietrzu. Tak jak teraz, kiedy piszę, kręcę nosem i przypominam sobie moment parzenia kawy przez pielęgniarki na porodówce. Na sali porodowej konkretnie. Tak, tej na której leżysz i rodzisz. 23.30 była i postanowiłam, że na świat właśnie tego dnia przyjdzie moja córka, a że jakoś się nie garnęła to i czas niemiłosiernie się dłużył. Zainteresowania moją osobą u personelu nie odczułam, i trochę mnie to irytowało, myślałam bowiem, że dla każdego narodziny mojego dziecka są czymś wyjątkowym. Apogeum mojego niezadowolenia nadeszło wraz z zapachem świeżo parzonej, dobrej jakości kawy, który unosił się nad moim wielgachnym ciałem. Cooooo?? Ja tu się zwijam w bólach, a one sobie kawę parzą?!! I wtedy mnie dopadła taka ochota na świeżą, zabielaną parzonkę, której nie piłam już dziewięć miesięcy. Tak zalecali lekarze, tak zadecydowałam ja. Ale tam, na tej porodówce, jakbym tylko mogła, podbiegłabym do położnej i siorpnęła sobie łyczka. Nie mogłam się jednak ruszyć, za to córka się ruszyła. Zaledwie kilka minut i pojawiła się na świecie. A towarzyszący jej aromat kawy stał się w tym momencie dla mnie jakoś mniej istotny. Niemniej jednak do dziś takie historie utwierdzają mnie w przekonaniu, że kawa może być świadkiem przełomowych momentów w naszym życiu, a nawet towarzyszyć od narodzin. O takich właśnie historiach opowiadamy sobie w kobiecym gronie, prawda? Kiedy zapraszasz na kawę przyjaciółkę, sąsiadkę czy teściową. Kawa przywołuje wspomnienia, ociepla atmosferę i sprawia, że czujemy się jak w domu. Oczywiście jest to taki symbol, hasło, na które spotykamy się i gadamy godzinami, lub do osiągniecia dna filiżanki. A co najciekawsze, nie musisz pić kawy, żeby się umówić ze mną na „kawę”. To dopiero ciekawe, nie😊 Mam nadzieję, że na kolejną dasz się zaprosić i spędzić dobry czas.

     Do zobaczenia

  • Jak wartości budują wartość cz.5

    Podcast cz.5

    Ostatni już odcinek nagrań o wartościach, który dzisiaj do Ciebie kieruję, ma na celu układanie sobie życia na podstawie swoich wartości, aby lepiej żyć. Wyznaczyłaś już swoje wartości i opisałaś co robisz, aby je realizować. Dzisiaj namawiam Cię do pielęgnowania ich i rozwijania. I tu również z pomocą przyjdzie Ci karta, którą możesz sobie pobrać, a znajduje się pod nagraniem. Tylko ćwiczenia i konsekwentne obserwowanie samej siebie, pozwoli na taki rozwój i życie na własnych zasadach. Do dzieła!

  • Bylejakość wyuczona

    Aż jestem ciekawa do jakiej grupy należycie? Czy do tej, która wszystko wykonuje perfekcyjnie czy też do tej, która wszystko robi po łepkach, byle jak, czyli na „odpieprz”. No, istnieje szansa, że jeszcze coś pomiędzy tymi grupami się pojawić może, albo, zależeć to może od warunków, ludzi czy też zysku. Cóż. Prawdopodobnie nie dogodzimy nigdy wszystkim i fakt bycia najbardziej perfekcyjną kobietą we wszechświecie może okazać  się nie realnym. Ale ja dziś o tej bylejakości, która wkurza mnie niesamowicie. Jest to wykonywanie swojej roboty po łepkach, mimo tego, że to robota, za którą ktoś płaci. Zgodzicie się chyba ze mną, że jeśli ktoś umyje podłogę w swojej, prywatnej sypialni brudnym mopem i nie przeszkadza mu smród ciągnący się tygodniami, to jego sprawa. Jeśli natomiast to Twoja sypialnia i płacisz temu komuś za umycie Twojej podłogi, to już masz prawo przeciwko takiej bylejakośći się zbuntować.

     Jeżeli postanawiasz się rozwijać, dokształcać, poszerzać swoją wiedzę, kupujesz książki, wydajesz kasę, przeglądasz, czytasz jakieś dziesięć stron…i sruuuu na półkę. To jest bylejakość. Prowadzisz sklep internetowy, pakujesz zamówione produkty w jakieś stare kartony, owijasz brązową taśmą i zabierasz się trzy dni do wysyłki, bo poczta ciągle nie po drodze. W efekcie ja otrzymuję od Ciebie pieruńsko drogi produkt, po kilku tygodniach, owinięty jak jakieś stare bibeloty, które zazwyczaj wynoszę na strych. To jest bylejakość.  

    104612837_2703519163266917_5859502079997999801_n

    Skąd ta bylejakość się bierze? Czy tak już po prostu mamy, że szklankę wystarczy opłukać i można pić z takiej z zaciekami? Czy rodzimy się z brakiem poczucia estetyki i chleb w firmowym worku położony na stół, pełen gości, nie razi w oczy? Czy tzw. „odpękanie” swoich ośmiu godzin w robocie jest dla kobiety czymś naturalnym? Zdaję sobie sprawę z tego, że takie cechy wynosimy z domu, że gdzieś na tej naszej drodze życiowej spotkałyśmy kogoś, kto tak postępował i uznałyśmy to za normalne. Najbardziej przekonuje mnie teoria, że to cecha wyuczona. Skoro tak, to można się jej oduczyć. Bo to bardzo słabe być „bylejakim”. Nie ma dobrego wpływu ani na nas same ani na otoczenie.

    Jak zatem odczarować bylejakość?

    Pokochać to, co się robi.

    Proste.

    Jak się okazuje nawet mycie podłogi można pokochać. Tak, znam takie panie, które to kochają. Nie namawiam Was do bycia perfekcyjnymi we wszystkim co robicie, absolutnie. Ale nie byle jak, na zasadzie: „a może nikt nie zauważy”, „może się uda”. Pamiętam, jak kiedyś w cukierni, w której miałam przyjemność pracować, pod koniec dnia musiałam umyć bardzo skomplikowaną maszynę do wyciskania ciastek. Nie chciało mi się tego robić, strasznie trudne było to swoją drogą i właśnie tak byle jak to zrobiłam. Liczyłam na to, że nikt tego nie zauważy, przecież aż tak idealnie wyczyszczona być nie musi. Zauważył jednak ktoś. Za plecami usłyszałam „Jak masz tak byle jak robić, to nie rób wcale”, koleżanka z dużym impetem odebrała mi tę robotę z rąk i rzeczywiście umyła idealnie. Było mi wstyd. Jej zdanie mam w głowie, jak tylko  przychodzi mi na myśl,  żeby coś zrobić po łepkach. Coś, za co mi ktoś płaci. Coś, do czego się zobowiązałam. Coś, w co zainwestowałam. Coś, co ma wpływ na mój rozwój, poszerzanie wiedzy czy podtrzymywanie relacji. A niestety, nawet w tym obszarze spotykam się z bylejakością. Rozmowy „od czapy”, unikanie, zbywanie… znacie to? Mam wtedy ochotę powiedzieć „jak masz tak ze mną rozmawiać to nie rozmawiaj wcale”.

    Kiedy bylejakość jest skutkiem nadmiaru obowiązków, wystarczy zrobić selekcję tych najważniejszych i mniej ważnych, jeśli Ty, kobieto, nie ogarniasz to zmniejsz ich ilość, ale nie bądź byle jaka. Takie podejście odbiera szacunek do samej siebie i zmniejsza poczucie własnej wartości. Wystarczy przecież zrobić choć jedną rzecz, ale dobrze. Tak, żeby nie było Ci wstyd. Co Ty dziś zrobiłaś dobrze? Co zrobiłaś byle jak? Czy mogłaś to zrobić dobrze? Może spróbujesz zmienić coś, w czym do tej pory byłaś „byle jaka”, gorąco Cię namawiam 😊

  • Jak wartości budują wartość cz.4

    Podcast cz.4

    Dziewczyny !! Działacie!! I super!! Wiem, że ćwiczenia spotkały się z pozytywnym odbiorem, dlatego dzisiaj kolejne ćwiczenie i tak jak ostatnio, po wysłuchaniu podcastu zachęcam do pobrania karty pracy. Wypiszesz w niej, jak w tej chwili wygląda realizacja Twoich wartości, które ostatnio sobie wyznaczyłaś. Mam nadzieję, że taki obraz sytuacji obecnej, pozwoli Ci spojrzeć na to wszystko z lotu ptaka. Zapraszam!

  • Wielka piątka

    W ostatnim roku miałam przyjemność brać udział w bardzo wielu warsztatach rozwojowych i manualnych, kongresach, zjazdach i spotkaniach w szerokim gronie kobiet. Sama również prowadziłam warsztaty florystyczne, szkolenia i spotykałam na nich kobiety, chcące uczyć się czegoś nowego. Ostatnie zaplanowane były przed Wielkanocą i niestety z uwagi na pandemiczną sytuację w kraju musiały zostać przełożone na inny termin. Bardzo mi ich brakuje i mam nadzieję, że już wkrótce i w tej sferze wrócimy do „normalności”. O wpływie, jaki mają na nas owe spotkania, pisałam już w artykule „Po co te kongresy”, możecie wrócić do niego tutaj (https://kobietawartamilion.pl/po-co-te-kongresy/ )

    103775277_892457397931132_511011310659044221_n

    Zadziwiające jest to, że na wszystkie te spotkania przybywają kobiety pragnące rozwoju, pragnące zmiany, przygody, czegoś nowego, lub po prostu chcące spotkać się z innymi paniami. Łączy je chęć wyjścia ze swojego świata, chęć poszerzania swojej wiedzy lub umiejętności. Cudownie jest otaczać się takimi kobietami. Wiecie dlaczego? Bo „swój swego przyciąga”, lub innymi słowy „ kiedy wejdziesz miedzy wrony będziesz krakać tak jak one” 😊 Mimo tego, że teoria przyciągania przeciwieństw często działa, to równie często podobne spojrzenie na świat, podobne problemy, doświadczenia, chęć rozwoju, mogą prowadzić do sukcesu. Jest nim poznawanie nowych osób, ale też samej siebie. Z tych nowych znajomości rodzą się ciekawe pomysły, rozwijające rozmowy i spotkania „poza warsztatowe”, które wynoszą nasze wartości na wyżyny. A bardzo ważne jest przecież to, kim się otaczamy dziewczyny. Teoria głosi, że jesteśmy sumą pięciu osób, którymi się otaczamy. Jakież to prawdziwe. Rozejrzyjcie się dookoła. Kto często do Ciebie mówi, kto dzwoni, kto pomaga, kto jest blisko, kiedy masz problem lub kto, zazwyczaj, problemami Cię obarcza?

    103616136_279893329873037_7686145596379681146_n

    To, kto ma na nas największy wpływ, jest przecież tak bardzo istotne. Ludzie, którzy ciągną nas w dół mają siłę ogromnie wyniszczającą i hamującą wszelkie pomysły. Dobrze jest zatem, aby moc, power, twórczość, rozmnażać, rozsiewać dookoła. Jeśli chcesz rozwijać biznes np. a ludzie, którzy Cię otaczają…. przyjaciele, rodzina, znajomi będą Cię krytykować i na każdy Twój pomysł mówić… ”nie, to się nie uda, daj sobie spokój”, no to powiem Ci …ciężko będzie z czymkolwiek ruszyć. Znacznie łatwiej, pewniej i radośniej jest brać się za pomysły, jeśli te pięć osób, o których wspomniałam, da Ci do zrozumienia, że… „tak, super, spróbuj, to może być genialna  sprawa”. Prawda, że wydźwięk znacznie lepszy?

    104129308_289826565755101_2654387066800784571_n

    To jest właśnie moc wspierania, moc dzielenia się pozytywną, motywującą energią. Bez względu na to, czy są to osoby, które masz w pobliżu czy daleko na drugim końcu świata i kontaktujesz się z nimi wirtualnie, to ich moc odczujesz. Ona będzie miała na Ciebie wpływ. Wasze wspólne cechy, wspólne wartości, wspólna pasja czy zasady, będą łączyć  a nie dzielić. Nie wstydzisz się powiedzieć im o nowych pomysłach, nie wstydzisz się zaprezentować nawet najbardziej szalonego projektu, jesteś sobą. Ograniczenie kontaktów z tymi wszystkimi hamującymi ludźmi przyniesie efekty. Nie można przecież rozwijać skrzydeł, jeśli masz za mało miejsca. Nie możesz biec do mety, jeśli kłody pod nogami się piętrzą, jedna za drugą. Warto zatem skupić się na tym, kto ma na nas realny wpływ. Zadbaj o to grono. Czerp z tych pięciu osób to, co dodaje energii do działania i inspiruje nowymi pomysłami. Spotykaj się z takimi kobietami, które mają w sobie moc i siłę, ale pchającą do przodu. Mam nadzieję, że z niektórymi z Was spotkam się wkrótce na jednym z takich spotkań i również coś zaczerpnę…. Liczę na to 😊

  • Co wolno wojewodzie…

    Od lat nie słyszałam tego stwierdzenia, choć jako dziecko PRL-u, towarzyszyło mi przez długie, czarno białe lata. Bardzo DUŻO nie było mi wolno. Wiedziałam, że nie mogę odzywać się nie pytana, sprzeciwiać nakazom i zachowywać „jak należy”. Granatowy fartuszek, zaplecione warkocze, krótkie paznokcie, nawet pod koniec liceum. A dziś, wyrażając swoje, własne, dojrzałe zdanie, na temat najbardziej drażniący Polaków, usłyszałam „co wolno wojewodzie to nie Tobie smrodzie”. To był ostatni argument mojego rozmówcy. W ogóle to ostatnia nasza rozmowa była. I tak sobie pomyślałam, że tym właśnie przejawia się brak dojrzałości u ludzi. Jako kobieta idąca do przodu i motywująca do tego samego inne kobiety, bardzo się oburzam na takie zachowania, tak w środku się oburzam. Butne i agresywne rozmowy, nie poparte wiedzą, kulturą i akceptacją są niezwykle niszczące każdego człowieka.

    101969850_292530645119617_5143950079656300166_n

    Tymczasem otaczamy się takimi ludźmi cały czas. Wiemy o ich słabościach, wiemy o ich niszczącej mocy a jednak nie potrafimy ich usunąć z grona osób wpływowych. Chcę Ci dzisiaj powiedzieć Kobieto Warta Milion, że nie tylko nie musisz się godzić na jakikolwiek wpływ, ale też możesz się starać nie być taką osobą. Bo Tobie też może to grozić. Czysta droga rozwoju, czyste serce i umysł sprzyjają Twojemu spełnianiu się. A zachowanie agresywne tę drogę zaburza. Ze względu na szacunek do samej siebie, naprawdę czasem potrzebujesz podjęcia decyzji o odsunięciu się od niektórych, toksycznych ludzi. Potrzebujesz myśleć pozytywnie o samej sobie i potrzebujesz konstruktywnej komunikacji a nie uderzania docinkami. Nawet wśród nas, kobiet, pojawia się tak wiele dobrych, zdrowych i motywujących relacji, ale również ostra krytyka za wszystko co się da. Powiem Ci to, co już wiesz – TAK SIĘ NIE DA ŻYĆ! Złość, która jest w nas, jad, którym plujemy zatruwa nas od środka. To nie jest trudne zrozumieć drugiego człowieka i wysłuchać go. Można oczywiście podyskutować i wyrazić swoje zdanie, ale w kulturalny i ASERTYWNY sposób. I teraz powtórzę słowo tak często używane, tylko w nieco innym kontekście. NIE!

    102657846_3302066523145761_6587948397298417161_n

    NIE wyśmiewaj. NIE obgaduj. NIE obrażaj. NIE poniżaj. Czy to tak wiele? Szkoda, że muszę o tym pisać, ale to jest ciągle żywy temat. Wiem, że nie będzie na tym świecie raju i nie wszyscy będziemy się kochać i spijać sobie miodek z dziubków. Ale kultury oczekiwać, może naiwnie, będę. Cudowne kobiety, którymi się otaczam pochodzą z różnych rodzin, dzielnic, miast czy krajów. Z różnych kultur, wyznań i mają bardzo różniące się poglądy. I wiecie co? Można się dogadać. Można normalnie rozmawiać i można się szanować i

  • Jak wartości budują wartość cz.3

    Podcast cz.3

    Kolejny odcinek wartościowych nagrań będzie swego rodzaju ćwiczeniem. Czas na wypisanie tych wartości, które są najważniejsze dla Ciebie. Nie musi być ich wcale dużo. To Ty sama zadecydujesz ile i to Ty sama zadecydujesz, które będą najważniejsze, bo oczywiście wszystkie mogą Ciebie dotyczyć, ale nie wszystkie muszą być Twoim drogowskazem. Przygotuj długopis a kartę pracy możesz pobrać w linku pod tym nagraniem. Powodzenia!

  • Skup się Kobieto!!!

    Znacie jakieś nowe słowa, które co i rusz zalewają wasz słownik? Nie było ich a są. Czy ktoś kiedyś słyszał o „czelendżu” albo „fitbeku”. A dziś, nie ma dnia, żebym nie odpaliła internetu i nie usłyszała tych magicznych pojęć. Cóż. Był czas na naukę informatyki, nadszedł czas na naukę tych „korpo słówek”. Jako miłośniczka słowotwórstwa, a jestem w tym całkiem dobra, staram się opanowywać po kolei wszystkie te pojęcia, żeby móc zrozumieć co człowiek ma na myśli. A człowiek duży zasób słów posiada, całe szczęście.  Skupię się dzisiaj na dwóch tylko, choć będzie to trudne, ponieważ również w moim słowniku rozgościło się ich kilka. Skupię się, czyli SFOKUSUJĘ . Ach co za piękne słowo. Samo skupianie brzmi niejako skromnie, rzekłabym. Sfokusować się na czymś…o to już brzmi dostojnie. Mogłaś się np. sfokusować na swoim ukochanym, kiedy jak szalona zakochałaś się przed laty. Świata Bożego poza nim nie widziałaś i wszystko kręciło się wokół tego uczucia. Pamiętasz, prawda? J Albo sfokusowałaś się na swoim nowo narodzonym dziecku, który zamienił waszą sielankę w istny Armagedon pieluchowy. Wszystko kręciło się wokół tego małego człowieczka. Są wśród Was pewnie takie kobiety, które sfokusowane na swojej pracy zdobywają szczyty i awansują z roku na rok. Skupiają się bowiem na swoim celu , który obrały na początku drogi zawodowej. Bo na tym właśnie owo fokusowanie polega. Na skupianiu się na konkretnej osobie, działaniu, zadaniu czy celu.

    101577973_2906753466027864_359276221923590144_n

     I wiecie co? Zazwyczaj dzięki takiemu właśnie sfokusowaniu osiągasz sukces. Wszystkie myśli, czyny, no wszystko dosłownie, skoncentrowane jest na danej dziedzinie. Jeśli jesteś matką, żoną i to jest cały Twój świat, jeśli koncentrujesz się na tym, aby dobrze te rolę wypełniać, jeśli kochasz to, co robisz, to nie ma zmiłuj, na pewno odnosisz sukces jako żona, partnerka i matka. Dlaczego? Bo jesteś sfokusowana na to.  Dokładnie takie samo podejście warto zastosować podejmując wyzwania, które są naszą kulą u nogi. Pisałam już kiedyś o „lwie”, czy „żabie”, która dławi nas cholernie stawiając opór każdego dnia, odkładana na dzień kolejny, kolejnego też dławi. Takiego lwa poskromić najlepiej właśnie dzięki zmianie nastawienia. Pewnie złapiecie się za głowę jak powiem, że można to pokochać, tak samo jak te dzieci, męża i dom. Tak, tak. Pokochać problem. Jeśli dręczy Cię kredyt w banku, ciche dni czy lata ciche w rodzinie, długi, spłaty komornicze…pokochaj je. Potraktuj tak samo jak ten cel, który już kochasz . Sfokusuj się na niego.

    101799986_609916542954961_5276881074239045632_n

    Przełóż wszelkie starania, myśli, działania, właśnie na ten diabelny problem, który jest kulą u nogi.  Zacznij od jednego. Bo przecież możesz mieć kilka. Zazwyczaj tak się właśnie dzieje, że tak samo, jak załatwiać potrafimy kilka spraw naraz to i naraz kilka problemów spaść nam może na głowę. Ale zacznij naprawiać jeden. Odłóż na bok MULTITASKING, czyli wielozadaniowość. To kolejne trudne słowo, którego wiele mistrzyń w tej dziedzinie nawet nie słyszało. Chcemy wszystko załatwić za jednym zamachem. Problemy, które nagromadziłyśmy przez lata, chcemy w jednej chwili naprawić. No się nie da. O tyle, o ile nie sprawia nam większego problemu ogarnianie zwykłych, codziennych zajęć jednocześnie, o tyle łatanie dziur w życiu jest o wiele trudniejsze. I należy się do tego przygotować. To jest oczywiście tylko moja propozycja, taka prywatna. Ja, tak załatwiam te „lwy” i „żaby”. Ty możesz mieć swoje rozwiązanie. Choć widzę jak bardzo sprawdza się system ustalania swoich priorytetów nawet w dziedzinie rozwiązywania problemów. Co zadziwiające ten termin pojawił się dość dawno bo w XV wieku i wszędzie widnieje w liczbie pojedynczej. Dlaczego? Bo priorytet był jeden. I moim zdaniem tak powinno zostać. Niestety pęd XX wieku narzucił takie tempo, że z jednego priorytetu urodziło się wiele innych. Tymczasem zdefiniowanie priorytetu w każdej sferze, życiowej, zawodowej, rodzinnej, ale i tej problemowej tak bardzo nam ułatwia krok po kroku zdobywanie szczytu.  Zamiast zabierać się za kilka spraw jednocześnie i robić je byle jak, po łepkach, warto sfokusowac się na jednym. Zamiast szpanować multitaskingiem warto  załatwić sprawę priorytetową, tak czynią kobiety warte milion, bo bylejakość  to nie jest nasza cecha, czego dzisiaj Wam serdecznie życzę.

  • Jak wartości budują wartość cz.2

    Podcast cz.2

    Dzisiaj kolejne nagranie z cyklu „Jak wartości budują wartość”. Będzie o ich wyznaczaniu, o stereotypach i tym co dla Ciebie ważne, a co mniej. Ale także o tym, co jest ważne dla mnie. Zdefiniowanie bowiem swoich własnych wartości daje pewność każdego kroku, który wykonujemy. Każdego ruchu i każdej decyzji. Zapraszam do wysłuchania 😊