• Człowieki płci pięknej

    Czy kobiety podcinają sobie skrzydła, czy może dopingują i pomagają wzajemnie??  Trudny to dla mnie temat bo przeszłam przez wszystkie te etapy. Zarówno podcinano mi skrzydła i sprowadzano do poziomu, na którym mogłam być jedynie podnóżkiem pod kapcie, ale też klepano po ramieniu. Tyle ile kobiet, tyle postaw, tyle charakterów. Pamiętam dzień, w którym zrozumiałam, że tak naprawdę słowo „zaufanie” znaczy coś troszeczkę innego niż to, co widnieje w Wikipedii 😊 Obdarzona takim właśnie zaufaniem podążałam ścieżką kończącą się sukcesem, dopingowana przez jedną z nas .. czyli człowiekiem płci pięknej. Człowiek ten mówił „dasz radę”, „kto jak nie Ty”, „super, oby tak dalej”. Czułam się wspierana, i motywowana. Do momentu, kiedy zrozumiałam, że tak naprawdę doping zakończył się przy zdobyciu pierwszego szczytu. Osiągniecie go doprowadziło mojego człowieka płci pięknej do czegoś co nazwałabym „zazdrością”. Oj i to jaką zazdrością!! Jakie to dziwne, kiedy w jednej chwili z tych samych ust zamiast dopingu słyszysz jad. Potem nawet go nie słyszysz bo człowiek znika. Przykre, ale prawdziwe. I nieuniknione. Trzeba się tylko nauczyć z tym żyć. Właściwie trzeba nauczyć się tego nie zauważać i w odpowiednim czasie hamować swoją radość bo nigdy nic nie wiadomo.

    83072309_167154921256625_1994017749185069056_n

    Ostrożność. To słowo, które stało się w moim słowniku zamiennikiem zaufania. Staram się być ostrożna nawet wtedy, kiedy mówię o swoich planach i marzeniach. Wiem bowiem, że człowiek płci przeciwnej może być zaskoczony, że moje marzenia staną się realne. Skoro zatem takich jadowitych człowieków tyle wkoło, jak udaje mi się motywować kobiety, inspirować je? Otrzymuję tyle wiadomości zwrotnych po każdym artykule, że mam podstawy wierzyć w to, że te jadowite tu nie zaglądają. A jednak😊 Niech Was nie zmyli czułość, uśmiech i delikatny ton. Jedna z moich czytelniczek otrzymała taki właśnie doping, podszyty nieszczerymi intencjami i to spowodowało, że moje refleksje na ten temat dzisiaj czytasz.

    84195151_220483985781571_5699302854536200192_n (1)

     Nie jesteś sama !!! Jest nas wiele. Takich, które zaufały i czekają na gratulacje po osiągnięciu celu. Czekają, liczą, że podzielisz radość sukcesu z innymi człowiekami płci pięknej. Nie licz!!! Może będziesz mile zaskoczona, ale nie licz. Od samego początku załóż sobie taką właśnie strategię, bo możesz później być  niemile potraktowana jak ta moja czytelniczka. Wspieranie wśród kobiet jest bardzo duże, żeby nie było. Oczywiście, że tak. Nie jest regułą ten jad, o którym pisałam. Mam wokół siebie tyle inspirujących mnie kobiet, że serce raduje się prawie każdego dnia. Bez nich nic bym nie osiągnęła, nic nie zaczęła a na pewno nie skończyła. Podkręcają za każdym razem w życiu zawodowym czy prywatnym. Stanowią temat wszystkich moich artykułów i są bohaterkami  wywiadów. Podziwiam te , które stale się wznoszą, żyją na własnych warunkach, nie poddają choć nie mają łatwo. One mnie inspirują i motywują bo wiem, że skoro one mogły, to ja też mogę. Dzięki nim mam nowe pomysły i cel w życiu. Ale wiem też, że i one są ostrożne, że i one mają taki rozsądek w podejściu do innych kobiet jak ja. 

    Chciałabym powiedzieć.. bądźmy dla siebie dobre!!! Ale mój sarkazm trochę mnie powstrzymuje. Mogę natomiast prosić, błagać wręcz o szacunek do innych kobiet, o wyrozumiałość i tolerancję. O nią proszę zawsze. Dzięki temu same nabierzecie ją do siebie. Takie jest moje naiwne marzenie.

  • MOC KLIKANIA

    Samo oglądanie postów w mediach społecznościowych,  zdjęć czy transmisji już jest dla każdego, kto takie materiały publikuje, istotną reakcją na jego pracę. Tak, tak.. można nazwać pracą zrobienie zdjęcia, wstawienie go na profil, często obrabianie różnymi efektami. Trzeba włożyć w te wszystkie czynności mniejszy lub większy wysiłek. Dodatkowo napędza do działania, bo skoro ktoś ogląda, ktoś czyta, ktoś klika to jest dla mnie WOW 😊 Oczywistym jest, że praca każdego z nas ma wtedy sens, kiedy spotyka się z jakąś nagrodą, zapłatą czy satysfakcją. Kiedy książki sprzedają się jak świeże bułeczki autorka czuje się spełniona. Kiedy internet huczy od pozytywnych komentarzy na temat najnowszego modelu torebki, jego producent dostaje skrzydeł i zabiera się do kolejnego projektu. Działa to na zasadzie „kija i marchewki”, chociaż ja na tego „kija” trochę nieprzychylnie patrzę. Nie będę Wam pisać o hejcie bo zewsząd docierają informacje na temat tego okrutnego zjawiska, a Kobiety Warte Milion zazwyczaj nie używają go ani w swoim słowniku ani w praktyce. Bardziej chciałabym skupić się na reagowaniu i docenianiu. Epoka internetu, zasięgów, docierania lub nie docierania do czytelników czy potencjalnych klientów, przeżywa obecnie swoje apogeum. Mam nadzieję, że wiecie o tym, iż jeśli ktoś coś… to po coś 😊 😊 😊 Idąc tym tropem, jeśli ktoś wstawia na instagrama dupsko i cycki to liczy na dużą ilość serduszek, utwierdza to przecież w przekonaniu, że się podoba.. zarówno jedna jak i druga część ciała 😊 Jeśli ktoś wrzuca zaproszenie na szkolenie na facebooku to liczy na dużą ilość chętnych, zainteresowanych i zapisanych, wtedy wie, że to szkolenie ma sens i bierze się do kokretnej organizacji. Jeśli ktoś wstawia artykuł .. 😊 to liczy, lub chociaż ma nadzieję, że przynajmniej jedna osoba kliknie w link i go przeczyta. Ja liczę 😊 i się nie zawodzę. Potwierdza to bowiem sens pisania, sens misji, którą mam przyjemność nieść w świat.

    82834805_173658700380043_1450959936795181056_n

    Tak wiele zależy od sposobu myślenia moje drogie panie, tak wiele od działania, że nawet sobie nie zdajemy sprawy. Zastanawiałam się kiedyś dlaczego nie pokazują mi się na facebooku posty mojej dobrej znajomej, wina leżała po mojej stronie.. po prostu leciałam dalej. Nie klikałam, nie „polubiałam”, czyli zero reakcji… nie ładnie. Z tego powodu obcięło mi zasięgi i bardzo rzadko pojawiały się treści od niej, wartościowe treści dodam. Znacznie częściej za to mdłe bzdety, na które ktoś wydał worek kasy. Zazwyczaj zachęcam Was do działania i tak jest również i tym razem, bo można jak najbardziej nazwać działaniem reagowanie na odpowiednie dla Was treści w internecie. Jeśli chcecie poznać najnowsze przepisy na pożywne zupy nie tylko polubiacie odpowiedni fanpage na facebooku, ale też reagujecie jakąś kreatywną buźką na każde zdjęcie czy nowy przepis, a buziek jest już naprawdę sporo od radosnych po groźne ☹Jeśli motywuje Was do działania jakaś super fit laska, to nie tylko polubiacie jej profil, ale komentujecie, udostępniacie itd. To takie proste i oczywiste, ale poczułam ogromną potrzebę przypomnienia Wam o tym. Tym bardziej, że ostatnio rozmawiałam z cudowną kobietą, która pomaga innym w pracy nad sobą, nad swoimi wartościami i przemianą. Pomimo ogromnego zainteresowania jej osobą z dnia na dzień spadają jej zasięgi, czyli rzadziej pojawia się na tzw. pierwszym miejscu w kolejce wyświetlanych postów. I nie dzieje się tak dlatego, że te treści są słabe czy nie warte uwagi, ale dlatego że zmniejsza się czynne reagowanie na to, co wstawia. Można łatwo sprawdzać takie statystyki i po analizie stwierdziłyśmy obie, że ilość osób, które oglądają dany post jest duża, natomiast ilość jakiejkolwiek reakcji jest już o połowę mniejsza. Wynika to zapewne z szybkości naszego życia, samo skrolowanie palcem po smartfonie jest dziś szybsze, nie mamy czasu, przesuwamy dalej i dalej, zatrzymując się najczęściej na atrakcyjnych zdjęciach. To one znacznie bardziej przyciągają nasz wzrok. Dziś chcę Was zachęcić do zwiększenia swojej reakcji i to nie tylko dlatego, żeby komuś zwiększyć zasięg w internecie, ale z myślą o samej sobie. Bo to co najczęściej obserwujesz, na co reagujesz docierać będzie ze zwiększoną częstotliwością. Kliknij w link do artykułu, to nic nie kosztuje, kliknij w buźkę, to też nic nie kosztuje, skomentuj zdjęcie, nawet samym serduszkiem, to też nic nie kosztuje. A jeśli uznasz, że coś jest warte pomnożenia, to udostępnij, niech się niesie. Czasem jednym kliknięciem pobudzisz do działania innych i siebie. Aż jestem ciekawa ile buziek ujrzę dzisiaj w komentarzach 😊 Pozdrawiam.

  • Przyciągam dobro

    Kompletnie nie wiedziałam kiedyś czym są afirmacje. I dzisiaj zastanawiam się dlaczego do mnie takie informacje nie docierały. Przecież istnieją od dawna.  Uczono mnie w szkole ułamków, rymów częstochowskich, epok historycznych i budowy skorupy ziemskiej a o afirmacjach cisza. No chyba, że nie uważałam na tej lekcji 😊 Okazuje się jednak, że jest to niezwykle ważna dziedzina. O tyle ważne, że napisano na jej temat całą masę publikacji i całą masę książek. Wiem, że wiele z Was również nie wie o czym mówię tak ciągle namawiając Was do afirmacji. Otrzymuję od Was pytania co to takiego, jak je stosować, gdzie o nich poczytać no i czy działają. Oczywiście na samym początku oświecę Cię, że to nie są żadne „czary mary” i nie zmienią tak z dnia na dzień Twojego życia w pasmo szczęścia, bogactwa i miłości. Oświecę Cię również informując, że nawet jeśli nie wiesz czym są, to je stosujesz. Zazwyczaj nieświadomie. Ja zupełnie nieświadomie stosowałam afirmacje, mimo tego, że nie wiedziałam co to takiego. Pamiętam jak kiedyś wybrałam się z dwójką małych dzieci do znajomej i w drodze powrotnej złapała mnie taka ogromna śnieżyca, że czułam się jak w jakimś filmie katastroficznym. Jedna w wózku, druga obok dreptała nóżkami, obie płakały wniebogłosy i ja również byłam bliska płaczu. Śnieg, grad, wszystko z tego nieba leciało. Brakowało mi sił, żeby tą całą karawanę ciągnąć. Pamiętam również jak sobie w głowie mówiłam „Dam radę, dam radę” i szłam do przodu, miałam w sobie moc bo jak każda matka, najbardziej wyposażona w siły stawałam się w sytuacjach kryzysowych. Oczywiście, że dałam radę, i pewnie dałabym i bez wmawiania sobie tych słów, ale pamiętam, że sama poczułam się silniejsza. Nie wiedziałam, że to afirmacja, która dodawała mi pewności siebie. Takie afirmację to nic innego jak wmawianie sobie samej, że coś tam…… że jestem do dupy, że nie potrafię nic, że ciągle coś mi nie wychodzi itd. itd. To są afirmacje negatywne i one mają ogromną moc bo przyciągają negatywne myśli. I co dziwne, przychodzą nam z ogromną łatwością.

    82202209_904906213298600_6402547970515927040_n

    Pierwszy raz o afirmacjach przeczytałam kilka lat temu, kiedy zaczęłam pracę z „Dziennikiem coachingowym” Kamili Rowińskiej i Kamili Kozioł. Byłam wtedy zdziwiona i zaskoczona tym, że mam przyciągać do siebie dobre myśli jak jakaś czarodziejka. Podczas, gdy ja potrzebowałam twardego stąpania po ziemi. Ale zaufałam. I nie zawiodłam się. Dlatego zawsze twierdzę, że te tęgie głowy, które osiągają sukcesy warte są pochylenia się nad ich poczynaniem i zawierzenia metodom, które mogą spowodować, aby nasze życie stało się lepsze. Nawet jeśli będzie ktoś, kto powie, że nie działa, że pomimo ogromnych starań po prostu nic się na lepsze nie zmienia, to przynajmniej spróbował. A akurat stosowanie afirmacji w życiu codziennym nic nie kosztuje. To kilka chwil poświęconych samej sobie, kilka słów wypowiedzianych do samej siebie, pomyślenie sobie czegoś co jest nam w danej chwili potrzebne.  Afirmacje to słowa, które mówisz, myślisz, lub nawet zapisujesz. Dodałabym jeszcze powtarzalność i przede wszystkim świadomość, że dana afirmacja nam po prostu pasuje. Jest kilka rodzajów afirmacji, ja swoje dzielę na dobre i złe. Jak się domyślasz tych złych jest cała masa. 

    82739850_588798391695968_5381274184263401472_n

    Tak bardzo źle myślimy o sobie nie wiedząc, że to my sami te złe historie przyciągamy. Od momentu przebudzenia i wstania z łóżka znajdzie się w naszym słowniku wysyp słów negatywnych na dany dzień. „Boże! Znowu muszę iść do pracy!”, „Jezu! Jak zimno!”, „Pewnie znowu będzie ten cholerny korek”. No i….? Oczywiście, musisz wstać do pracy, oczywiście że jest zimno i jak się dobrze domyślasz jest korek. Stosując afirmację nie zmienisz stanu faktycznego. Wstaniesz do pracy, będzie Ci zimno i będzie korek, ale Twoje nastawienie będzie pozytywne i radosne a co za tym idzie szybciej przejdziesz przez coś co nie jest przyjemne. Wiesz przecież, że czas spędzony przyjemnie mija nam szybciej niż coś co jest katorgą. „Super, że mam pracę i mogę zarabiać”, „Świetnie, że jest mróz, który mnie uodparnia”, „Pewnie będzie korek to posłucham sobie w samochodzie nagrań z afirmacjami😊”. Wariatka, pomyślicie 😊 Może trochę, ale lepiej zacząć dzień z uśmiechem na twarzy niż marudząc zanim jeszcze do tej roboty dotrzecie.

    83162429_699007950505210_971074715303018496_n

    Te afirmację, które przytoczyłam wyżej, to proste słowa wmawiane samej sobie i zmieniające nastrój. Stosowane świadomie w momencie, kiedy przychodzą te złe, negatywne. Afirmowanie w tym momencie to odpowiednio szybkie reagowanie zanim się te złe pojawią. Nie pozwól, aby się pojawiły. Odgoń je szybciutko. Myśl pozytywnie. Ja stworzyłam te afirmacje, dostosowując je do danej sytuacji, ale jeśli chcesz pracować nad nimi należy się świadomie do tego przygotować. Zastanów się, jakie złe myśli przeszkadzają Ci w samorealizacji, w dowartościowaniu samej siebie i zamień je na dobre. Dzisiaj przytoczę trzy przykłady, które nie tylko stosuję, ale wiem, że dla wielu z Was stanowią swego rodzaju dekalog😊 „Wszyscy mnie w pracy doceniają”, „Jestem profesjonalnym pracownikiem”, „Moje życie to sukces” 😊.Trzy tylko, bo uwielbiam grupować wszystko na trzy 😊. Co zrobić z tymi słowami? Szczególnie wtedy, kiedy wcale tak nie myślimy?? Mówić na głos. Napisać, czytać. Mistrzyni afirmacji Louise L.Hay namawia do mówienia afirmacji przed lustrem i to jest wspaniałe bo widzisz wtedy swoje reakcje, swój wzrok, z którego tak wiele można odczytać. Mów codziennie, z przekonaniem, z uśmiechem na twarzy. Jeśli stwierdzisz, że to nie tak powinno brzmieć, powiedz jeszcze raz zmieniając ton. Bądź pewna tego co mówisz. I idź w świat tak właśnie myśląc. Możesz sobie w ciągu dnia powtarzać te słowa, sama się przekonasz, że rzeczywiście Twoje słowa z kartki przeniosą się do myśli. Ciąg dalszy afirmacji już wkrótce😊 Niech moc słów będzie z Wami !!!!!!!

  • Oczko.. czyli 21 dni na lepszą JA !!

    O samodyscyplinie ciąg dalszy, jako że jest to temat chyba najważniejszy, jeśli chodzi o zmiany swojego myślenia, postępowania, nawyków. Jest wiele publikacji na temat tego, ile potrzeba czasu na wypracowanie w sobie samej nawyków, a co za tym idzie poddania się samodyscyplinie. Dużo się czyta o magicznych 21 dniach, po których jakiś nawyk staję się oczywisty a czynności wykonywane przez te dni systematycznie, okazują się być normą. Inne publikacje dokumentują 66 dni jako ten magiczny okres na zmianę swoich nawyków, jeszcze inne pół roku systematycznego działania. I właściwie wszystko zależy od trudności danego wyzwania, od możliwości wykonawczych oraz oczywiście od osoby, która się podejmuje takiego wyzwania. Dla jednej kobiety picie codziennie rano szklanki wody będzie proste do wykonania, dla innej, po kilku dniach okaże się nie możliwe do zrealizowania z różnych powodów. Reasumując te wszystkie fakty, jakimi operują naukowcy doszłam do swoich własnych wniosków. Dla mnie wyzwania dzielą się na „ w miarę proste”, „trudne” i „długoterminowe”. Te ostatnie muszę podzielić na etapy i tutaj znakomicie sprawdza się system 21 dniowy. Jest to stosunkowo krótki okres, który jestem w stanie poświęcić na zmianę oraz motywujący do oczekiwanego celu, po którym mogę sobie wręczyć nagrodę. Ona też motywuje. Gdybym miała założyć sobie, że przez 567 dni będę codziennie wykonywać jakąś czynność, z pewnością na starcie zniechęciłoby mnie to do działania. Natomiast 21 dni to dla mnie czas o tyle krótki, że daje nadzieję na zakończenie, nawet jeśli wyzwanie będzie trudne. Twierdzenie, jakie przekazał  Goethe, że „Wszystko jest trudne zanim stanie się łatwe”, daje mi szansę na rychły koniec. Po tym czasie mogę się spodziewać, że dana czynność stanie się nawykiem. A jeśli tak się nie stanie, to będę wyznaczała kolejny 21 dniowy termin, ale z pewnością nabiorę szacunku do samej siebie, że się tego podjęłam i dotrwałam do końca. A wiem, jak bardzo wizerunek własny decyduje o moich sukcesach.

    W swoim życiu podejmowałam niezliczoną ilość wyzwań, o odchudzaniu, uprawianiu sportu czy zdrowym odżywianiu. Prawdopodobnie tak jak u Was, wstępowała we mnie euforia i podekscytowanie na początku każdego takiego wyzwania. Różny był czas…. Tydzień, miesiąc, trzy dni i spadek euforii. Z realizacją do końca, do osiągnięcia celu zazwyczaj bywało cholernie trudno. Choć mam na swoim koncie kilka naprawdę spektakularnych sukcesów. Wiem, że łączy je jedno… systematyczność i samodyscyplina, czyli jednym słowem nawyk. Czyli coś, co jest powtarzane i stanowi na pewnym etapie dla nas codzienność, nic nadzwyczajnego, po prostu normę. Bez tego każde nasze wyzwanie będzie czymś nienaturalnym. Rozmawiałam kiedyś z jedną kobietą, która codziennie po przebudzeniu ubierała się w dres i biegała pół godziny bez względu na pogodę, nastrój czy inne istotne dla mnie czynniki. Podziwiałam ją za to, bo mnie na poranny spacer z psem wołami trzeba zaciągać. Ona traktowała to jako normę, bo robiła to codziennie. Miała to we krwi. Tak jak ja mam we krwi poranną kawę z mlekiem 😊 I tak samo jest z wyzwaniami, które chcemy wprowadzić w nasze życie. Do tej pory ich nie robiłyśmy, ale jesteśmy przekonane co do ich skuteczności i sensu. Pamiętacie zapewne wyzwanie do którego jakiś czas temu Was namawiałam. Pisałam o nim tutaj … Poranna karteczka to jedno z tych wyzwań, które dla mnie stało się nawykiem. Codzienne mówienie sobie samej jaka jestem wspaniała, doprowadziło do tego, że istotnie zaczęłam tak o sobie myśleć. Są wśród Was takie panie, które ten lub inne sposoby afirmacji stosują i widzą jak bardzo zmieniło się postrzeganie samej siebie poprzez codzienne ich stosowanie. 

    81417676_1434904236657854_102853235399720960_n

    Osoby, które osiągają sukcesy, wiedzą co to są nawyki. Najgorsze jest to, że te nawyki które chcemy w nasze życie wprowadzić są tak trudne. Ale możliwe. Nie pomyślałaś pewnie będąc nastolatką, że coś będzie w stanie Cię w środku nocy zwalić z łóżka i postawić  na równe nogi. Do momentu, kiedy mały bobas płaczący w łóżeczka nie spowodował u Ciebie takiego nawyku. Nie pomyślałaś, że jakiś nałóg będzie w stanie zmienić Ciebie samą w osobę uzależnioną kierując np. dłoń w kierunku paczki papierosów, których palenie stało się dla Ciebie nawykiem. Czyli jednak pewne czynności mogą stać się nawykami. Proponuję Wam zatem włożyć do tego wora nawyków czytanie, pisanie, bieganie, rozwój osobisty czy medytację. Tak samo jak inne czynności, które chcecie w swoje życie wprowadzić. Niech i one staną się Waszymi nawykami. Spróbujcie wprowadzać je etapami np. 21 dniowymi. Codziennie, systematycznie, uczciwie wobec samej siebie. Po zakończeniu każdego etapu nagradzajcie się kobiety, wyciągajcie wnioski i pracujcie dalej nad kolejnymi i kolejnymi nawykami. Stwórzcie swoje nowe nawyki, stanowiące o lepszym , bardziej wartościowym życiu. Takim życiu na jakie zasługujecie.

  • Deser po obiedzie

    Czy my, kobiety siebie lubimy? Ale siebie same, nie siebie nawzajem. Czy lubimy, szanujemy, podziwiamy?? Same siebie. Być może część z Was odpowie zdecydowanie twierdząco, inne przecząco a jeszcze inne, co innego powiedzą a zupełnie inaczej jest naprawdę. Otóż większość kobiet na tak zadane pytanie w trakcie eksperymentu naukowego odpowiedziała właśnie twierdząco, podczas gdy test na prawdomówność pokazał coś zupełnie innego. Każda z nas może zauważyć takie zjawisko bez robienia badań. Nie zastanawiamy się nawet nad tym czy jesteśmy dla siebie fajne, czy lubimy same siebie, czy darzymy się szacunkiem, rozpieszczamy, nagradzamy. Na to samo pytanie skierowane do innej kobiety… czy jest fajna, czy ją lubisz, za co ją lubisz znajdziemy całą masę uzasadnień. Coś takiego w nas kobietach jest, co nie pozwala nam się chwalić ani głaskać po główce. Robimy różne rzeczy w ciągu dnia jak automaty. Pracujemy zawodowo, wychowujemy dzieci, gotujemy im zupki , pomagamy starszym rodzicom, rozpieszczamy mężów, ogarniamy chałupę po drodze zaspakajając potrzeby każdego, kto stanie na naszej drodze. Jesteśmy pierwsze do krytykowania samych siebie, za to do chwalenia ostatnie. Jedną z przyczyn takiego stanu okazuje się być nasze społeczeństwo, otoczenie, nasza polska tradycja, która co prawda ulega już zmianom, ale w bardzo zwolnionym tempie.

    81285719_2779758262066929_5188398387094880256_n

    Wymaga się od nas zdecydowanie więcej niż od mężczyzn, mamy być miłe, towarzyskie, pracowite, odpowiedzialne, wyluzowane a jednocześnie powściągliwe i dobrze ułożone. Zauważyłyście pewnie, że wiele z tych cech w oczywisty sposób się wyklucza, nie da rady żeby szły w parze… cudów ni ma 😊Jeśli chodzi o krytykę to Polki przodują w krytykowaniu samych siebie, uważają się za biedniejsze, mniej inteligentne, mniej atrakcyjne, ciągle mniej i mniej. Zaledwie cztery na sto pytanych kobiet uważa się za atrakcyjne, a dwie na sto są zadowolone ze swojej pozycji społecznej. Kobiety widzą w sobie niedoskonałości na różnych płaszczyznach i dopiero w dojrzałym wieku ok. 52 lat wzrasta ich poczucie zadowolenia i akceptacji swojej sfery fizycznej i psychicznej. Dopiero wtedy większość kobiet zdaje sobie sprawę ze swojej wartości i akceptuje swoje niedoskonałości. Są to oczywiście uogólnienia. Na szczęście i wśród nas są kobiety, które już jako dwudziestolatki znały swoją wartość i nie dały sobie w kaszę dmuchać, ale coś w tych badaniach jest, bo dookoła dużo byśmy takich kobiet znalazły 😊 Ciekawe czy ta samokrytyka pokrywa się z samonagradzaniem? No pewnie, że nie. Nie dajemy sobie prawa do nagród bo przecież nie zasłużyłyśmy. Jest wykonane zadanie jest nagroda. Jest sukces jest nagroda. A skoro my tak na prawdę nic specjalnego nie robimy, to po się nagradzać. Chyba troszkę trzeba to odczarować. Może nawet bardziej niż troszkę. Nagradzamy dzieci, dajemy im prezenty, często bez tzw. okazji. Ich pokoje pełne są zabawek, szuflady słodyczy a kieszenie smartfonów. Bo to są nasze dzieci i chcemy dla nich dobrze. A my?? Dla siebie nie chcemy dobrze? Chyba nie, skoro na dziesięć kobiet jedna  obdarza się regularnie prezentami, jedna na dziesięć bez okazji chodzi do kina czy restauracji. Jedna na dziesięć rozpieszcza się nagrodami za osiągnięte cele. I tu jest błąd moje panie. Bo poza tym, że nagroda jest przyjemnością i sprawia radość, ma dodatkowo moc motywacyjną. Oczywiście nie popadając ze skrajności w skrajność. Nie chcę nikogo namawiać do wydawania kasy na pierdoły każdego dnia. Chcę tylko zwrócić Waszą uwagę na to, jak mało myślimy o sobie w kategoriach sukcesu. Kiedyś jedna „pani domu” powiedziała mi, że ona nagradza siebie urlopem. Jest to urlop od domu, w którym pracuje każdego dnia opiekując się trójką dzieci i wykonując całą masę obowiązków domowych. Organizuje z mężem czas w ten sposób, że dwa razy w roku wyjeżdża na kilka dni sama do jakiegoś miasta bo uwielbia zwiedzać.

    81202780_2774883512534963_8449233374643486720_n

    Organizuje sobie te wyjazdy tak jak chce z funduszy, które zbiera w ciągu roku. To jest dla niej nagroda. Ktoś inny zapyta „za co? Za to, że sprząta, gotuje, wychowuje?” Tak, dokładnie za to. Można nazwać to odpoczynkiem, regeneracją a ja nazwę to nagrodą właśnie, która ją będzie motywowała do dalszej pracy na wysokim poziomie.  Wytyczając sobie cele i zadania nagradzajmy się dopiero po ich wykonaniu, po osiągnięciu. Potraktujmy to jako wisienkę na torcie czy deser po obiedzie. Przypuszczam, że nie codziennie rozpieszczacie się deserem. Pewnie nawet znajdę wśród Was takie, które codziennie obiadu nie jadają 😊 Jakieś to normalne i niczemu się nie dziwię. Wiem, że łatwo wpaść w pułapkę takiego „wiecznego” nagradzania się, rozpieszczania bez przerwy.. nie, nie, nie, to nie o to chodzi. We wszystkim trzeba mieć umiar. Jak nagroda to nagroda. Nie za każdą ugotowaną zupkę, nie za każde umyte okno. Wyznaczasz sobie cele na cały rok, cele powtarzam, to i nagrody sobie wyznacz😊 Schudnę to kupię sobie sukienkę. Napiszę doktorat to pojadę na wycieczkę. Skończę kurs hiszpańskiego to kupię sobie rower. Cel i jego wykonanie jest trudne ale im bardziej trudne, tym bardziej smakuje nagroda. I tu dochodzimy do sedna. Większość ludzi chce najpierw przyjemności a potem pracę, najpierw nagrody a wysiłku trochę mniej, potem. Trzeba te relacje odwrócić. Zaplanować sobie działanie, zrobić plan, który doprowadza nas do celu, takiego celu, który wydaje się trudny do realizacji. Nagroda ma być na końcu tego planu i stanowić deser. Głównym daniem niech się stanie Twoja praca, Twój wysiłek i Twoje poświęcenia. Ale zawsze pamiętaj o nagrodzie. Bo uwierz mi to jest sukces jeśli schudniesz, to jest sukces jeśli nauczysz się hiszpańskiego i to jest sukces jeśli zrobisz prawo jazdy. Zasługujesz więc na deser. Należy pamiętać o kolejności tylko i to jest sedno tych moich dzisiejszych dywagacji. Tylko od Ciebie zależy czy najpierw zjesz główne danie czy na odwrót, uważajcie jednak na wzdęcia, mdłości i zgagę. 

  • PRZYGODA Z SAMODYSCYPLINĄ

    Cały miesiąc postanowiłam poświęcić na szczegółowe rozpisanie swoich celów. Pomyślisz może, że to trochę za późno, że w nowy rok z celami powinnam już wejść, albo, że miesiąc to za długo, żeby aż tak się nad nimi skupiać. Ale ja tak chcę😊 I tak zrobię. Część celów jest kontynuacją z roku poprzedniego, część wdrażam w życie jednocześnie kreując kolejne, tak właśnie mam. Potrafię robić te rzeczy jednocześnie. Nie o wszystkich celach potrafię pisać tak publicznie, z resztą nawet nie czuję takiej potrzeby, ale jednym wspólnym mianownikiem realizacji wszystkich moich celów jest ich długoterminowość. One nie wydarzą się z dnia na dzień tylko wymagają czasu. Jestem pewna, że Ty też masz takie cele, które wymagają czasu i  samodyscypliny !! Jest to dla mnie najważniejsze pojęcie tego roku i nad nim pochylam się szczególnie. Jeśli potrzebujesz zrealizować cel, który jest rozłożony w czasie nie masz wyjścia, musisz nauczyć się samodyscypliny. Ja się tego uczyć zaczynam, bo nie przychodzi mi ta umiejętność łatwo 😊 A czemu? Bo oczywiście jest trudna, ale tylko za trudnymi działaniami kryje się nasz sukces. Nie schudniesz z dnia na dzień, nie nauczysz się hiszpańskiego z dnia na dzień, nie uzbierasz gotówki na wyjazd do Egiptu z dnia na dzień. Potrzeba dyscypliny i systematyczności. I nawet jeśli się Tobie wydaje , że może być inaczej, to nie, nie ma cudów, nic nie stanie się bez Twojego udziału. Ja przynajmniej bym na to nie liczyła 😊

    81672307_469963020594076_1359362565137760256_n

    My, kobiety jesteśmy mistrzyniami systematyczności. Wiemy, kiedy dziecko ostatni raz przyjmowało posiłek, kiedy podać kolejny, że systematycznie trzeba z dzieckiem chodzić do przychodni na bilans, że do kościoła co niedzielę trzeba się z rodziną udać, że pomidorki w ogródku podlewać trzeba systematycznie, żeby zupka pomidorowa wyśmienicie smakowała. Wiemy, że codziennie trzeba posiedzieć nad matematyką, żeby latorośl nie wyrosła na całkowitego głąba, że codziennie i dzieci i mąż powinny otrzymać od Ciebie pięknie zapakowane kanapki. I nawet jeśli Ciebie bezpośrednio to nie dotyczy, znasz pewnie kobiety, które idealnie wypełniają te wszystkie role. Dlaczego zatem mamy jednocześnie tak ogromny problem z własną samodyscypliną przy stawianiu własnych celów?? Gdzieś to zgubiłyśmy, czy po prostu jesteśmy leniwe??

    81351247_463744874519170_5091703602221678592_n

    Postanawiasz przeczytać przynajmniej jedną książkę w miesiącu bo czujesz, że jest Ci to potrzebne do własnego rozwoju. Kupujesz kilka egzemplarzy i zaczynasz czytać, jedna strona, dwie, kilka. Ile to trwa? Dwa dni ? Pięć? Odkładasz, zapominasz, nie wracasz, albo wracasz później. Nie ma w Tobie samodyscypliny. Zastanów się czy jest to dla Ciebie ważne, bo skoro nie jest, to może zmień cel. Jeśli nie byłoby ważne dla Ciebie podawanie posiłków dziecku, albo regularne odwiedzanie pediatry to byś tego nie robiła. Nie byłabyś systematyczna w tej materii.  Ile ja razy miałam na celu schudnięcie!!! Chryste!!! Setki razy. Nawet jeśli osiągałam jakiś mały sukces, sukcesik właściwie to nie byłam systematyczna i rezultaty nigdy mnie nie zadawalały. Brak mojej samodyscypliny jest oznaką lenistwa i umniejszania swojego celu. Bo żeby osiągnąć sukces w swoich planach, celach, postanowieniach muszę…musisz nauczyć się samodyscypliny. Wiem doskonale jak dołujące bywają skutki, a właściwie ich brak. Bo ręce kobiecie opadają jak znowu nici z diety, znowu nie zapisałaś się na zumbę, albo znowu nie dostałaś awansu. Dlatego właśnie oddałam się nauce samodyscypliny i wierzę, że mogę się jej nauczyć. Przecież wszystkiego można się nauczyć. A samodyscyplina jest kluczem do sukcesu wielkich ludzi, wielkich biznesów, dlaczego nie moim?? Dlaczego nie Twoim?? Pochylę się nad tym problemem nie raz jeszcze i oczywiście o wszystkim poinformuję na blogu. Moje pogłębianie wiedzy w każdej dziedzinie jest dla mnie narzędziem do dzielenia się z Tobą i każdą inną kobietą, bo wiem jakie to jest ważne. Wszystkie narzędzia do pracy nad sobą są ważne, ale samodyscyplina jest podstawą bo zmusza do działania. Być może dla mnie regularne pisanie artykułów, a dla Ciebie ich czytanie będzie jednym z elementów treningu nad systematycznością? 😊 Od czegoś trzeba zacząć 😊

  • Blogowe podsumowanie roku

    Od kilku lat zamiast postanowień noworocznych stawiam sobie kolejne cele, poprzedzone podsumowaniem minionych. Taką tradycją postanowiłam objąć również mojego bloga, który powstał z myślą o kobietach, dla kobiet w tym również dla mnie. Blog, który zadebiutował 26 lipca ubiegłego roku zaskoczył niejedną z tych kobiet, które znam od lat. Bardzo miło zaskoczył. Odzew jaki otrzymałam zaskoczył z kolei mnie. Prawie pół roku istnienia bloga oceniam bardzo dobrze. Dla mnie to ogromny sukces. Zaczęłam pisać o sobie, dzielić się z Wami swoimi poglądami, co w dzisiejszych czasach łatwej krytyki i oceny stanowi ogromne ryzyko. Ale je podjęłam. Wyszłam ze swojej strefy komfortu i swoim słowem postanowiłam pisać do Was, do kobiet takich jak ja. Cel jest (nie) jeden.. motywacja, inspiracja, wspólnota, czyli wszystko to, co pozwala poczuć się lepiej, zadbać o swoje potrzeby, o swój rozwój, pochylić się nad swoimi wartościami. Na przestrzeni tych kilku miesięcy opublikowałam 26 artykułów, z których każdy wypełniłam swoimi przemyśleniami, serduchem i przygotowaniami.

    80669987_774581953023294_4430575931978940416_n

    Po drodze pojawiła się zakładka WYZWANIA, którymi się z Wami podzieliłam. Cieszę się, że spotkały się z takim pozytywnym odbiorem. Wiem, że stosujecie te wszystkie pomysły, takie proste i trudne jednocześnie. Wiem, bo do mnie piszecie, komentujecie, wysyłacie wiadomości prywatne. Taką drogą kontaktową stała się grupa na facebooku, która w oczywisty sposób została przez mnie stworzona do informowania  na bieżąco o tym co na blogu, ale też o tym co się u Was dzieje, jak sobie radzicie z problemami i jak dzielicie radościami. Do końca roku blog zarejestrował 4889 wszystkich odsłon i odnotował 1031 użytkowników. Najpopularniejszym artykułem okazał się ten, który również dla mnie jest ważny „Niezależność równa się wolność” 😊

    80828003_510242513183761_4770580206148648960_n

    Równie dużym zainteresowaniem z Waszej strony cieszyły się artykuły o Was, czyli moich inspiracjach 😊

    „Sieciowe kobiety” oraz wszelkie relacje z wydarzeń, które były dla mnie ważne i wartościowe. Nie mogło wśród nich zabraknąć relacji ze szkolenia „Kobieta niezależna”, warsztatów o „Pewności siebie”, czy „Kongresów kobiet”. Duma mnie rozpiera jak widzę, że moje artykuły są udostępniane lub polecane. To jest sens tego co robię. Już na samym początku wiedziałam, że traktowanie tego bloga będzie dla mnie ważne i odpowiedzialne. Stał się moją misją dzięki Wam. Każdy wpis, każdy komentarz i każdy post traktuję tak, jakby czytało go milion osób. Każda z Was jest bowiem dla mnie ważna, każdą traktuję z szacunkiem. Za dotychczasową uwagę bardzo serdecznie dziękuję i mogę obiecać, że jednym z moich osobistych celów jest jego ulepszanie. Pięknego 2020 roku kobiety!!!