Posty

Upokorzona czy szczęśliwa

Obraz radosnej kobiety po rozstaniu z partnerem to dziwne czy może normalne? Zrozpaczona kobieta, która sama chciała rozwodu to dziwne czy nie? Oczywiście, że normalne. Dla samych bohaterek historii tylko dziwne. I to na początku, potem zaczynają rozumieć, że wszystko u nich w normie.  Ta z Was, która jest w temacie rozstań, rozwodów, spektakularnych odejść wie doskonale jak dziwne to uczucie widzieć odwróconą plecami postać człowieka, który miał być tym jedynym. 

Dzwoni do mnie koleżanka, płacze do słuchawki.. ”Monika ja jestem nie normalna, przecież sama tego chciałam”. Jesteś normalna.  I to jak najbardziej. Nie Ty jedna bywasz zagubiona, pogruchotana, pełna wątpliwości. Kobiety dziesięć lat po rozwodzie miewają takie rozterki a co dopiero „świeżynka”.

92172387_585781952020298_859323883918983168_n

Pojawiają się wątpliwości pt. „czy ja dobrze zrobiłam?”. Pojawia się tęsknota za draniem, smutek z powodu ciszy w domu, niektórym brakuje nawet zapachu faceta w domu. To wszystko jest normalne, nie ma się co biczować. Oczywiście, że tyle ile kobiet, tyle reakcji, odczuć na takie sytuacje, ale nie biczujcie się. Możesz znaleźć się w grupie kobiet, które po rozstaniu uczą się życia  w spokoju, w ciszy, w kuchni bez awantur, przemocy, alkoholu. Uczą się wychodzenia ze współuzależnienia od tych wszystkich używek, które do niedawna zalewały ten pokój. To uzależnienie często dotyczy również faceta. A nie łatwo jest, ot tak sobie, z tego wyjść. Potrzeba czasu, pracy nad sobą, niekiedy pomocy terapeuty.

Możesz znaleźć się w grupie kobiet, które rozkwitają, jak kwiat ( azalia np. a o niej możecie poczytać tutaj 😊 ). Te kobiety ożywają, pięknieją, zmieniają swoje życie, pracę, kształcą się, promienieją, spotykają na nowo z przyjaciółmi, naprawiają same siebie. Co wcale nie oznacza, że czasem dopada je dół, wątpliwości i zwyczajny brak sił. Skroluję facebooka wieczorem i patrzę a tu zdjęcie mojej znajomej. Cudnej, pięknej dziewczyny. Taką ją pamiętam z dzieciństwa. Po ślubie, po czterech porodach słuch o niej zaginął. Nic z tego piękna na jej twarzy nie było widać. Gdzieś mi czasem przemykała w szarej płachcie na grzbiecie. Krótkie „cześć” rzucane w pośpiechu, w strachu wręcz, żebym jej tylko nie zagadała. Jakaś poczta pantoflowa szeptała, że wyjechała, że się rozstali, nie dociekałam. Aż tu ten wieczór i to zdjęcie. Akt prawie, piękny, subtelny i ona z tym samym promiennym uśmiechem na twarzy, radosnym błyskiem w oku, wzrokiem pełnym spełnienia i sukcesu. Czy to profesjonalne oko fotografa, czy po prostu szczęście jakie wpełzło wreszcie do jej życia. Kilka lat po rozwodzie, przeprowadzka na drugi koniec Polski, nowa miłość, motyle w brzuchu. O jjjjjjjaaaaaaaaa!!! Cudne to zdjęcie!!! Upokorzona już była, teraz czas na szczęście. Ogrom zadowolenia czuję na widok takich kobiet, zachwyt wręcz. Bo zasłużyły sobie na to, każda z nas sobie zasłużyła. Powiedziała mi niedawno koleżanka, ze jej życie po rozwodzie jest ja „stosunek przerywany”. Spokój, przerywany upokorzeniem. Te przerwy to przypominanie każdego miesiąca o terminach alimentów, przypominanie byłemu mężowi o wizytach dzieci, o tym, że znowu zapomniał, że to jego weekend. Takie ogólne przypominanie. Takie ogólne kontakty. W ogóle kontakty. Bo na litość boską, nie po to się rozstajemy, żebym ja do niego ciągle dzwoniła. Ja. Znowu ja. Licz się z tym, że Cię to nie ominie. Takie czy inne momenty, w których poczujesz upokorzenie będą się pojawiać, ale wiesz co? To tylko momenty. Myślę, że można je przetrwać, skoro przetrwałaś już tak wiele gorszych „momentów”, składających się na całą dobę.

Na szczęście żyjemy w wolnym kraju (jeszcze) i my jesteśmy wolne. Ta wolność polega właśnie na tym, że  możemy wybrać pomiędzy upokorzeniem a szczęściem. To Ty wybierasz, co chcesz odczuwać. To Ty decydujesz czy upokorzenie ma się pojawiać tylko momentami czy ma się stać Twoją normą.

2 komentarze

  • Aga

    Bardzo mi ten artykuł był dziś potrzebny. Odnalazłam w nim moje odczucia i emocje… W lutym złożyłam pozew rozwodowy. To już prawie 2 miesiące. Żyje, nie umarłam, czasem tęsknie… Współuzależnienie daje o sobie znać. Daje sobie radę. Samej z dziećmi też jest dorbze. Dziękuję za ten tekst ❤

    • Monika

      To prawda, że żyć można dalej, nawet lepiej 🙂 a uczucia jakie towarzyszą nam potem nie mogą być krytykowane przez nikogo, nawet przez nas same. Takie po prostu są. Gratuluję podjęcia decyzji, domyślam się, że nie była łatwa. I gratuluję podzielenia się w tym komentarzu, to dla mnie bardzo cenne. Pozdrawiam.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *