• Ja bym tak nie mogła

    Ten piękny miesiąc zmierza ku końcowi. Obfitował u każdej z nas w wiele emocji, piękna, rozkwitu i to nie tylko za sprawą przyrody. Choć ta, nie przestaje mnie zachwycać. Coś takiego jest w tym maju, że budzi się w ludziach chęć do życia, chęć do działania i do rozwoju. Ten rozwój, bieg lub trucht do przodu przypisany jest nam, kobietom, chcącym czerpać radość z życia. Choć oczywiście różne kobiety są na różnym jego etapie, na różnym etapie dojrzałości i na różnym etapie pragnień. Mają zróżnicowany poziom swojej energii i samoświadomości. I temu zjawisku należy się szacunek. Nie wszystkie kobiety muszą koniecznie robić to, co ja czy Ty. Nie wszystkie muszą awansować, piąć się po szczeblach kariery wyżej i wyżej, bo to na przykład nie przynosi im szczęścia i nie jest zgodne z ich życiowymi wartościami. Seria podcastów, nad którą pracuję i którą się z Wami dzielę, właśnie w tym obszarze się skupia. I zawsze uważam, że na bazie naszych życiowych wartości warto opierać swój scenariusz na życie. Bywa, że wśród kobiet znajdują się takie, które swoim zachowaniem czy słowem często próbują tego typu sytuację zmienić. Kryje się za tym brak zrozumienia, że właśnie, nie każda… że, nie wszystkie. Powiedział kiedyś ktoś mądry, żeby „nie mierzyć ludzi jedną miarą”, kobiety też miał na myśli 😊

    98114443_177518356908220_2312328628873986048_n

    Uważam, że tak samo, jak oczekujemy poszanowania naszych praw do wyborów życiowych, tak samo szanujmy prawa i wybory innych. Owszem, jeśli widzimy, czujemy, że jakaś bliska nam kobieta nie spełnia się w swoim życiu, nie jest szczęśliwa i nie żyje według wartości jakie posiada, to jak najbardziej warto jest jej zasugerować zmianę, obrać jakiś inny tor życia. Ale wyśmiewanie, krytykowanie … na to przyzwolenia we mnie nie ma. Nawet jeśli jako menadżerka wielkiej korporacji, mieszkająca w apartamentowcu z eleganckimi, koniecznie białymi meblami, nie wyobrażasz sobie życia na wsi, gdzie trzeba wstawać rano, ogarnąć obejście i zebrać jajka. Ale to wcale nie znaczy, że jedna żyje gorzej a druga lepiej. Kojarzycie pewnie taki program o damach i wieśniaczkach. Nie wiem kto go wymyślił, ale tytuł sam w sobie jest dla mnie dość kontrowersyjny, jednak sedno programu ma na celu pokazanie, jednej i drugiej bohaterce, tego innego świata. Nie będę wyrażać swojej opinii na temat tego projektu, ale znam teorię wielu kobiet, które w takim eksperymencie chciałyby wziąć udział 😊 Mogłoby to być ciekawe doświadczenie, żeby stwierdzić czy chciałabyś tak żyć. Albo, żeby wyciągnąć wnioski co u Ciebie nie jest ok i co mogłabyś do swojego życia przenieść. Znam osobiście cudowne kobiety, które mieszkają wśród pięknej przyrody, jedna daleko w górach, inna przy wschodniej granicy. Wiem, że się nie obrażą jak napiszę, że to takie „końce świata”. Cywilizacja daleko, za to przestrzeni w bród. I mimo tego, że po przysłowiowy „proszek do pieczenia” trzeba udać się w dwugodzinną wyprawę do miasta, to one są SZCZĘŚLIWE !! Tak po prostu. I ja zawsze im zazdroszczę, chociaż wiem doskonale, że nie dla mnie te klimaty. Wiem, bo znam siebie. Na tę chwilę, na obecny mój czas i etap, nie. Choć zawsze uwielbiam do nich jeździć i karmić się tym spokojem z dala od zgiełku. Kocham te przestrzenie, zapach mgły o świcie i pyszną herbatę lipową z dodatkiem miodu. Jestem jednak świadoma tego, że to nie jest teraz mój pomysł na życie. Ich tak. Są szczęśliwe, spokojne i przede wszystkim spełnione.

    98486205_846437615852530_393922597818990592_n

    Każda z nas jest inna, każda potrzebuje innego trybu w tej swojej życiowej machinie. I każda w różnych etapach życia może mieć inne wartości. Inaczej przecież patrzymy na świat jako nastolatki a inaczej jako, poranione przez życie, dojrzałe kobiety. Kiedy ja w ten sposób patrzę na Was, na siebie, bardziej to wszystko rozumiem. Wszystkie jesteście dla mnie cudem, ale takim cudem realnym. Pełnym pomyłek, błędów, radości i naiwności. Czasem trzeba którąś trzepnąć w skrzydełka, czasem krzyknąć „hej! Co robisz?” Ale wszystkie jesteśmy cudem. Jednak jest coś, obok czego nie jestem w stanie przejść obojętnie. Brak wiary. W siebie, w swoje możliwości, w swoje talenty, w swoje umiejętności i sprawczość. Jest jeszcze duża grupa takich kobiet, którym ten brak wiary przeszkadza w czerpaniu z życia radości. A przecież, jak się często okazuje nie tylko w filmach, kobiety, nawet w szpilkach potrafią uratować świat.
    Moja dobra znajoma powiedział mi kiedyś, że podstawą tego braku wiary w siebie jest niewiedza. Dziwne to było wtedy dla mnie połączenie, ale rzeczywiście tak jest. Nieuświadomione, pozbawione wiedzy, tej teoretycznej ale też życiowej, kobiety, są jak owieczki , które baca gdzieś tam, wysoko w górach, przegania z łąki na łąkę. A tyle lekarstw jest na tę przypadłość. Książki, rozmowy, filmy, nagrania. Wystarczy tylko chcieć. Wystarczy zadawać pytania, szukać odpowiedzi, brać pod uwagę fakt, że może być inaczej. Nawet jeśli teraz twój wewnętrzny głos mówi Ci, „nie, ja bym tak nie mogła”. To wiesz sama, że „nigdy” nie istnieje. Że może przyjść inny czas, inny poziom Twoich pragnień, inne możliwości i inne wartości też mogą się pojawić. I wtedy się może okazać, że jednak możesz 😊

    100623344_315612186089563_8852799307913363456_n

    Jakże często utwierdzam się w przekonaniu, że my, kobiety, choć tak różnimy się od siebie to jednak jesteśmy podobne w wielu obszarach. Szukamy szczęścia, miłości, spełnienia. Stąpamy mocno po ziemi, borykając się z różnymi przeciwnościami tego świata. Część z nas dąży do doskonałości, część za takie się uważa a jeszcze inne w ogóle za niczym nie dążą i należy dać  im do tego prawo. Bo wszystkie kobiety należy szanować jednakowo, bez względu na wygląd, intelekt, majątek czy poglądy. Obserwując kobiety w sieci widzę tak wiele pozorów, tak wiele wyimaginowanej rzeczywistości i ułudy, którą kobiety żyją, w którą same wierzą. I mają do tego prawo, jeśli daje im to radość, to mają, jeśli nikogo nie krzywdzą, to mają. Są też takie, które za swoją bezpośredniość, naturalność i „normalny” styl, ja, podziwiam osobiście. Otwarte, bezpośrednie, kochające otoczenie, dzieci, przyrodę, przy okazji znajdujące czas dla siebie. Podam Wam za przykład dorota.zakrecona, którą możecie podejrzeć na Instagramie. To taka kobieta „prawdziwa”, traktująca innych jak swoich przyjaciół, dobrych znajomych. Mająca lepsze i gorsze dni, śmiejąca się i płacząca. Czasem wystrojona jak na bal a czasem potargana, jak to zwykle w domu bywa. Bo my po prostu takie jesteśmy. Nie zawsze świeci słońce, nie zawsze jest super i nie zawsze mamy ochotę się uśmiechać do wszystkich dookoła  i mamy do tego prawo kobiety. Nie biczujmy się. Nie oceniajmy siebie i innych zbyt surowo. Każda ma prawo mieć zmienne nastroje, każda ma prawo lubić to, czy tamto, jedne nie lubią oglądać swoich zdjęć, inne uwielbiają skakać z gołym tyłkiem przed kamerą. Mamy do tego prawo. Jeśli któraś lubi oglądać seriale, niech ogląda, jeśli któraś woli pielić ogródek, proszę bardzo, jeśli inna nie lubi robić nic, jej wybór. Każda z nas ma wybór. Dla mnie ten wybór jest ważny, kiedy wieczorem staję przed lustrem i mogę szczerze do swojego odbicia powiedzieć ” JEST OK!”  😊

    "Określenie swoich wartości życiowych pomaga kobiecie obrać drogę, którą kroczy"
  • Porządki życiowe

    Przekonałaś się pewnie, dokładnie tak samo jak ja, że porządki dają swobodę. Tak, swobodę. Czuję to szczególnie wtedy, kiedy opróżniam szafę ze starych i za ciasnych sukienek, idą wtedy w niepamięć nadzieje, że jeszcze może kiedyś… 😊 To ciekawe, jaką ulgę przynosi pozbywanie się zbędnych rzeczy. Te plastikowe pudełka, magazynowane do mrożonek, niezliczona ilość foliowych reklamówek, zwiniętych w kulki za szafką i sterty gazet, bo przecież dzieci mogą do szkoły potrzebować. Tak, jasne, ile macie jeszcze takich „przydasiów” w swoich domach? Jaki one wprowadzają chaos prawda? Jaki bałagan, niepotrzebny stres i zajmują tyle czasu, żeby odnaleźć się w ich gąszczu. A tymczasem istnieje przecież taki np. minimalizm. Niby nic takiego, a ile daje radości. Ile w ogóle wszystkiego daje. Uczę się tego i uczę, z mniejszym lub większym sukcesem, ale działa. Metoda likwidacji zbędnych rzeczy naprawdę działa. A działa w ten sposób, że posiadanie tych rzeczy najzwyczajniej w świecie nie przeszkadza. Mistrzyni świata w porządkach wszelakich @architektporządku to kobieta, która w przystępny sposób tego uczy, ależ ona ma patenty na wprowadzenie ładu i składu w życie. To dzięki niej od nowa nauczyłam się składać ubrania i pokochałam segregatory. Mistrzyni świata, mówię Wam.

    98807576_248842046332437_2890566295047110656_n
    Zorganizowana przestrzeń

    Takie porządki pozwalają skupić się na sprawach istotnych dla mnie i dla Ciebie. Kiedy rozpraszacze znikają pojawia się kreatywność, spokój, pewność i bezpieczeństwo, tak bezpieczeństwo. Te z Was, które kiedykolwiek w pośpiechu musiały szukać jakiegoś dokumentu, wiedzą o czym mówię. I te segregatory właśnie przyjdą nam wtedy z pomocą. Z resztą o tym również możecie poczytać właśnie na blogu Agnieszki architektporzadku.pl. I nie chodzi mi tu wcale o porządki typu ”wylizana podłoga”, czy lśniące okna”, ale o zorganizowanie sobie przestrzeni tak, aby wygodniej było żyć.  Jak wiadomo życie to nie tylko dom, ale i ogród, o który naprawdę warto dbać, żeby cieszył nas swoim urokiem. Szczęśliwa ta, która ogród w czasie epidemii ma i o niego dba. Zazdroszczą koleżanki co? 😊Do ogarnięcia wliczę również garaż, tu akurat mistrzem świata jest mój tata, ale też samochód, biurko w pracy, czy nawet torebka. Wiem, popłynęłam, ale ile nerwów z tym szukaniem kluczy, telefonu i innych bibelotów to Bóg jeden wie.

    98874851_238899730545699_7609579727975612416_n
    Życiowy chaos

    Myślę, że takie porządki zrobić można „raz na jakiś czas” i będzie spokój. A w tym spokoju łatwiej się podejmuje decyzje, łatwiej odzyskuje równowagę i planuje każdy kolejny dzień. Bez przesady, bez profesjonalizmu, ale z głową. W uporządkowanym otoczeniu łatwiej o rozwój i spokój ducha i jeszcze jedno.. zdecydowanie szerzej widzimy świat dookoła. Z innej perspektywy, może szerszej. Bo te porządki możemy przenieść na inne obszary, na pulpit komputera, na galerię zdjęć, na ilość znajomych na facebooku czy na chore relacje ludzkie. Zabrzmiało groźnie, wiem, ale jak to inaczej nazwać? Czasem usuwanie chorych relacji czy toksycznych znajomości to nic innego jak organizacja przestrzeni właśnie. Ten uporządkowany świat także spowoduje równowagę i rozjaśni tę ludzką sferę życia. Warto umacniać i rozwijać znajomości, doceniać ludzi, którzy nas otaczają, ale też pożegnać się z osobami, które nam tę energię zabierają. Żeby sobie oczyścić atmosferę, oczyścić przestrzeń, ułatwić życie. Dokładnie tak, jak ze sprawami urzędowymi, bankowymi czy ubezpieczeniowymi. Z nimi też trzeba się uporać. Ile tego jest co? A ile czasu nam zabiera i ile energii. Czy nie lepiej będzie tę energię spożytkować na jakieś nowe pomysły, nowe projekty czy na odpoczynek po pracy po prostu.  Zauważyłaś, że zarówno te wszystkie sprawy, ci wszyscy ludzie wprowadzają taki właśnie chaos? Życiowy chaos, a w chaosie trudno się żyje. Skoro tu jesteś mam prawo przypuszczać, że chcesz żyć lepiej, wygodniej, spokojniej i bardziej świadomie, więc może to jest jakiś pomysł, aby trochę to życie odgruzować. Wprowadzić ład i porządek i przejąć nad nim kontrolę, szczerze polecam.

  • Kobieta na medal

    Nazwał mnie ktoś kiedyś „feministką”. Jak się domyślacie to był facet. Myślał, że w ten sposób mnie obrazi. Nie obraził. Choć się nią wcale nie czuję. Ale właśnie w ten sposób odbierają nas ludzie. Mając na myśli „nas”, widzę kobiety, które wyrażają swoje zdanie głośno i stawiają siebie na równi z mężczyznami. Są samoświadome, mają jasno określone cele i wiedzą, czego chcą. I co najważniejsze, można z nimi po prostu pogadać. Bo jest o czym. Faceci, wbrew pozorom, mają z takimi kobietami wspólny język. Boją się ich, ale podziwiają. Boją, ale wiedzą, że wchodząc z nimi w konwersację nie poprzestaną na rachunkach, zakupach i pogodzie. Ja, zamiast określenia „feministka” użyłabym „kobieta”, a zamiast „antyfeminista”- „mężczyzna” po prostu. I tyle. Po co szufladkować czy grupować? Ty jesteś taka a Ty taki. Ty do garów, a Ty na kanapę.

    97744243_342090860102536_6992818988296175616_n

    Przypomniały mi się komentarze pod pewnym zdjęciem, na którym tata wybrał się na spacer z dziećmi. Streścić można je krótko „Tata na medal”. Ogarnęła mnie trwoga, czy „zaskocz”, jak to mówi młodzież. Nie, żebym oceniała, czy coś, ale wywnioskowałam, że komentujący zauważyli coś nadzwyczajnego w tym, że on się na ten spacer wybrał. Jakoś nie widziałam komentarzy pod podobnymi zdjęciami w stylu „mama na medal”. Widziałyście? Może dlatego, że to już jest bardziej normalne i powszechne. Tymczasem powszechnym powinno być to, że rodzic, bez względu na to czy jest to matka czy ojciec, zajmuje się swoimi dziećmi. I nie wymaga oceny, czy też jakiegoś wręczania medali. Jest to stan normy, że ona to matka, on to ojciec. I nie tylko na nią spadły zajęcia związane z opieką nad dziećmi. Dokładnie tak samo odnosi się to do wszelkich prac domowych czy jakichkolwiek związanych z rodziną i wspólnym życiem. Zdziwienia nie wzbudza fakt, że kobieta rozwiesza pranie ale już wykonujący tę samą czynność mężczyzna doprowadza obserwujących do zaskoczenia czy podziwu. Przez nielicznych (kolegów zwłaszcza), może być nawet wyśmiewany. O co chodzi?!

    Ja wiem, że tradycja, że historia, że przeszłość i stereotypy jakieś. Ja to wszystko wiem. Ale my mamy 2020 rok na Boga!! Kobiety często pracują tak samo jak mężczyźni, albo ciężej czasem. Przynoszą zwierzę do domu z polowania i też chcą odpocząć. Walczą o przetrwanie pomiędzy biurkami korpo i też są głodne. Produkują, kierują, sprzedają, obsługują i też chcą ciszy. To nie jest dane tylko mężczyznom. Skoro tak, to dlaczego społeczeństwo sugeruje, gdzie jest czyje miejsce w obszarze nazywanym domem? Dlatego, że dajemy na to przyzwolenie. Chwaląc się chociażby koleżankom jak to „on nam w domu pomaga”. Jakie pomaga do cholery!!?? To przecież nie jest jakieś dodatkowe jego zajęcie, tylko takie samo jak Twoje. Wspólnie ten dom tworzycie, wspólnie tworzycie rodzinę. Nie jesteś kwiatkiem do jego butonierki, tylko wspólnikiem firmy o nazwie „Rodzina”. A wspólnicy prowadzą firmę „wspólnie”, a nie że jedno drugiemu pomaga.

    97826557_1163679720653103_5697123738454065152_n

    Wystarczyłoby tylko mówić o tym wszystkim małym dziewczynkom i chłopcom, a nie mydlić im oczy królewnami i księciuniami. Albo na przykład na naukach przedmałżeńskich uświadamiać tych nieuświadomionych, zamiast głosić dyrdymały o kalendarzyku małżeńskim. Patriarchat jest już dawno przereklamowany. On krzywdził nie tylko kobiety ale też mężczyzn. Nieporadnych, nieprzystosowanych do trudnych sytuacji, słabych i niesamodzielnych. Facet, który opuszczał dom rodzinny, musiał trafić pod skrzydła kobiety, silnej, gospodarnej i pracowitej. Heloł!! Spójrz w kalendarz! Ten czas minął. Jesteś wartościową kobietą cieszącą się życiem, rozwijającą, spełniającą marzenia. Niech tam sobie ktoś nazywa to „feminizmem” „seksizmem” czy jeszcze jakimś innym „izmem”. Ty jesteś Kobietą Wartą Milion, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

    „Kobiety są prawdziwymi architektkami społeczeństwa”.
    (Harriet Beecher Stowe )
  • Nie nakręcaj się!

    Tak często zadręczamy się na zapas. Troski i zmartwienia wekujemy w słoikach, jak ogórki. Nakręcamy sobie film, że „na pewno się nie uda”, „że nikt nie kupi”, „że nie przeczyta”. Dajemy sobie prawo do karmienia swoich myśli pesymizmem. Dzięki temu idealnie wręcz wykonujemy plan przywoływania złych myśli i zdarzeń. Jeśli jeszcze nikt Ci nie powiedział, że myśli przywołują czyny to ja Ci mówię, że tak jest. Podświadomie przywołujesz porażki, ciemne chmury i inne smuteczki. Twoje złe myśli pozbawiają Cię energii i siły do działania. Dlatego nie ma się co dziwić, że nic Ci nie wychodzi. Bo co może wyrosnąć z ziarenka suchego, zatrutego i pozbawionego opieki. Jak sobie wmówisz, że nie wyjdzie to nie wyjdzie, jak nastawisz się negatywnie, to będzie negatywnie. Takie nakręcanie się doprowadza do tego, że podejmujesz jakieś ryzykowne decyzje, niepewne ruchy i sama sobie spełniasz ten fatalny scenariusz. Pisałam już o podobnym problemie TUTAJ skupiając swoje słowa na tym, jak przyciągamy dobro. Przekonuję się jednak, niemalże każdego dnia, jak pesymizm, w nas kobietach, zbiera swoje żniwo. Jak pakuje się do naszych głów, na nasze wyraźne zaproszenie.

    97431728_347117992915890_1265809269668708352_n
    Odwróć myśli

    A gdyby tak odwrócić te myśli? Co Ci szkodzi? Zamiast narzekać i przewidywać jakieś życiowe kataklizmy, uśmiechnąć się do samej siebie i krzyknąć „To będzie piękny dzień!! Wszystko mi się uda!!” Nawet, jeśli myślisz, że zrobisz z siebie wariatkę, to zrób. Kto Ci zabroni? Wychodzę z założenia, że skoro jedna mała zła myśl może spieprzyć mi cały dzień, to dwie dobre mogą uczynić ten dzień pięknym. Te dobre to takie małe rzeczy, z których można się przecież cieszyć. Że kwitnie bez, że świeci słońce, albo pada długo wyczekiwany deszcz. Że jesteś zdrowa, kochana, albo po prostu, że żyjesz. Jestem pewna, że każda z Was znajdzie przynajmniej jedną taką rzecz, która jest pozytywna. W momentach, kiedy te złe myśli Cię dopadają przypomnij sobie te dobre. W myśl zasady „na złość mamie odmrożę sobie uszy” powiedz głośno NIE. NIE będę myślała źle tylko dobrze. NIE pozwolę, żeby jakieś głupie czarnowidztwo zepsuło mi dzień. Zamieniaj każdą negatywną myśl, która zapuka do Twojej głowy na pozytywną. Szybko reaguj i nie daj się zdołować.

    97418309_262194488162836_9014595991583588352_n
    Nie dołuj się!

    Wiesz doskonale, że podnosiłaś się w życiu nie raz. Nie raz byłaś postawiona przed ogromną ścianą zbudowaną z samych problemów. Wiedz zatem, że ten problem, który teraz Cię spotyka to tylko problem. Zaraz sobie z nim poradzisz. Nie rób z niego katastrofy na skalę światową. Tak często słyszysz z ust koleżanki lub w swojej własnej głowie: „Ja sobie nie poradzę”, „nie znajdę pracy”, „nie rozwinę firmy”, itd. itd. No jak tak będziesz myśleć, to rzeczywiście istnieje szansa, że Ci się nie uda. Tylko po co tak myśleć? Takie dołowanie do niczego dobrego nie prowadzi. Oczywiście, jasne, można sobie popłakać, pokwilić, poużalać się nad sobą, ale na litość boską, są jakieś granice. Daj sobie czas na rozpacz i cierpienie, ale nie rób tragedii z sytuacji, które przecież przezwyciężysz. Bo jesteś w stanie. Pal licho te złe myśli dotyczące takich naprawdę trudnych i poważnych momentów życiowych. Choć wiadomo, że każda kobieta może odbierać je inaczej. Gorzej jak złe myśli zapraszamy podejmując lub nie podejmując decyzji na zasadzie „nie idę bo nie dojdę”, „nie zacznę bo nie skończę”, „nie spróbuję bo mi się nie uda”. No i od razu z góry zakładamy, że się nie uda, więc po co w ogóle zaczynać? Co się nie uda?! Jak się nie uda?! Kobieto!! Tyle razy Ci się udawało, teraz też Ci się uda. Jak nie dasz rady?! TY nie dasz rady?! Przecież tyle razy dawałaś! Codziennie, każdego dnia wmawiaj sobie jak jest pięknie i wspaniale, jaka Ty jesteś wspaniała. Wrócę tu myślą do afirmacji, o których już pisałam. To one pozwalają na przekór Twoim myślom nakręcić się , ale pozytywnie. Spróbuj takich metod, dodaj do nich jeszcze tylko uśmiech idąc ulicą i po prostu wmawiaj sobie , że dasz radę. Bo jak nie Ty, to kto?

    „Mogę zaakceptować porażkę, ale nie mogę zaakceptować braku próby”

    (Michael Jordan)

  • Kryzysowa narzeczona

    On przeżywał kryzys, ona akurat była samotna i tak się związali na czas jakiś, aby później rozstać  i zapomnieć.  Inna ona i inny on przeżywali kryzys, który rozłożył się na lat dwanaście, po czym on zmarł na raka a ona popadła w depresję. Kryzys zniszczył karierę jeszcze innej „jej”, bo firma, z którą podpisała kontrakt ogłosiła upadłość i szlag trafił wszystkie inwestycje. I tak kryzys za kryzysem pojawia się na linii życia każdej z nas… każdej. Niewielki jest odsetek kobiet, których kryzys nie doświadczył. Jest to zjawisko, już chyba z góry, przypisane w nasze poczynania. Właśnie, poczynania. Bo, owszem, są takie kobiety, które tak w ogóle nic nie robią, nie angażują się w związki, w nowe projekty, nie ryzykują, nie działają i tylko siedzą  w poczekalni życia, czekając na to, co ześle im los. W takiej poczekalni rzeczywiście istnieje szansa, że kryzys się nie pojawi. Choć samo „nic nie robienie” już może być postrzegane jako sytuacja kryzysowa. Niemniej jednak jak coś robimy, jak działamy, jak coś się dzieje to i kryzys jest możliwy. I cholernie boli. Bez względu na to czy dotyczy braku pieniędzy, starzenia się, utraty pracy, samotności, śmierci kogoś bliskiego, niezdanego egzaminu, każdy z nich boli. Pewnie inaczej, pewnie z inną siłą, ale boli.

    95606796_2991105794307557_5239351156085358592_n

    Statystycznie rzecz biorąc, kryzysy dotykają wiele z nas. Mogą być mniejsze lub większe, mniej lub bardziej poważne. Ta skala wielkości zależy od bardzo wielu czynników, sytuacji, strat i odporności każdej z nas. Co dla jednych będzie zwykłą porażką, jakich wiele, dla innych może okazać się tragicznym problemem prowadzącym do depresji. Są kryzysy, które trwają latami a są takie, które po jakimś czasie bledną, nie przypominając tragizmu  z początkowej fazy.  Nigdy nie byłam dobra z matmy i nie podejmę się liczenia, ale kryzysów w moim życiu była naprawdę duża ilość. Tak samo jak w Twoim czy Twojej mamy, przyjaciółki, szefowej, sąsiadki. Każda kobieta ma w tym temacie doświadczenia. I każda wie z jakim bólem się one wiążą. Nie są to sytuacje przyjemne, ani komfortowe i budzą  w nas różne dziwne, często skrajne emocje. Bywamy zawiedzione, sfrustrowane, złe lub zniechęcone do czegokolwiek. Jednym z nas potrzeba kilku dni, żeby się z kryzysu otrząsnąć a innym nie wystarcza lat. Jedne potrzebują snu i dobrego słowa a inne korzystają z wieloletniej terapii. Są takie, którym uświadomienie, że „wszystko dzieje się po coś” pomaga a inne nie widzą w tym żadnego sensu. Jak same wiecie, nie ma gotowej recepty na przeżywanie tego, bo każda z nas jest inna, choć paradoksalnie podobna.

    95683825_791786598016700_7479063883827642368_n
    Czy one są w ogóle potrzebne?

    Nie jestem ani coachem ani psychologiem i Ameryki nie odkryję, jak powiem, że tak. W dodatku, z własnego doświadczenia wiem, że wiele sukcesów, tych dużych i tych małych poprzedzonych jest wieloma, naprawdę wieloma kryzysami. To na ich podłożu bardzo często powstawało coś nowego, wielkiego, coś co nigdy nie przyszłoby mi do głowy gdyby nie kryzys właśnie. To on może być początkiem a nie tylko końcem. Owszem, jakaś historia się kończy, znajomość się kończy, praca, przyjaźń, młodość, zdrowie, życie nawet, ale po przepracowaniu swojej sytuacji, po wyciągnięciu wniosków można wykreować nową rzeczywistość. Dostosować się lub po prostu stworzyć inny, może lepszy świat. Moje kryzysy były mi potrzebne do odnalezienia swojej drogi, do zauważenia innych spraw niż dotychczas i  docenienia tego, co było do tej pory niezauważalne. Nie do końca jest tak, że kryzys to samo zło. Nie wszystkie kryzysowe związki były złe, nie wszystkie kryzysowe biznesy były złe i nie wszystkie kryzysowe narzeczone były złymi kobietami. Ale większość kryzysów to sytuacje przełomowe, które albo spychają nas w jeszcze głębszy dół albo otwierają nas na nowe możliwości i pobudzają naszą kreatywność. Nikt nie jest chyba w stanie powiedzieć czy doświadczanie kryzysu ma swoje negatywne czy pozytywne skutki ale z pewnością wnosi w nasze życie jakąś wartość. Jako świadome kobiety, posiadające rozum…tak, tak…wciąż na tym samym miejscu😊z każdej takiej kryzysowej sytuacji powinnyśmy wyciągać wnioski. I to od nas zależy jak te informacje wykorzystamy. Być może dojdziemy do wniosku, że kryzys który nas spotkał nie wydarzyłby się, gdybyśmy odpowiednio wcześniej zareagowały. Taki wniosek pomoże w kolejnych, podobnych sytuacjach. Być może osoby, którym zaufałyśmy okazały się jednak nieodpowiednie i będziemy bardziej ostrożne w relacjach z kolejnymi. Być może ruchy finansowe okazały się być zbyt ryzykownymi i to sygnał do większego dystansu w następnych tego typu akcjach.  I może to kontrowersyjne co powiem, ale nawet te najbardziej tragiczne sytuacje prowadzące do kryzysu mogą, naprawdę mogą być początkiem pierwszego kroku do innego życia, do innej rzeczywistości, do innych znajomości, doświadczeń czy rozwoju. To zadziwiające jak wielu kobietom, największy kryzys otworzył drzwi na nowe cele i możliwości. Nadał całkiem inny sens życia i okazał się być początkiem nowej ścieżki. Piszę to bazując na swoich doświadczeniach, kobiet, które towarzyszą mi na co dzień, kobiet z mojej grupy na faceboku. My wszystkie doświadczamy różnych sytuacji kryzysowych, których oceniać nie mam prawa. I wiele z nas po przepracowaniu tych sytuacji wchodzi na zupełnie inne tory. Świadomość tego, że kryzysy są i będą , czy nam się to podoba czy nie, może Ci pomóc kiedy pomyślisz sobie, że jesteś sama. Nie, nie jesteś. W dodatku powiem Ci, jako optymistka, że mijają. Po prostu. Mijają i stają się często błogosławieństwem do nowych działań.

    94996237_2922422944506324_3862417540437245952_n
    Czy należy się ich bać?

    Gdybyśmy się bały to prawdopodobnie byśmy go przewidziały, a zazwyczaj taki stan przychodzi z zaskoczenia. Do naszej głowy nie dopuszczamy nawet tego, że nadejdzie. Bo kto by się kryzysu spodziewał? Jak często ludzie dookoła ostrzegają, zwracają uwagę na jakiś problem a my to wszystko ignorujemy, twierdzimy „nie, spokojnie, ja sobie poradzę, mnie to nie spotka”. Takie zaprzeczenie jakże często poprzedza największe kryzysy. Moim zdaniem bać się nie należy go wtedy kiedy już nadejdzie. Bo właściwie czego? Nadszedł i już. Trzeba się z nim rozprawić. Dać sobie czas, przepracować i podjąć decyzję czy chcemy osiągnąć sukces czy spaść na samo dno. I choć jedno i drugie jest szalenie trudne, to warto powalczyć. O „Wartościowym dnie” pisałam już TUTAJ  i cały czas uważam, że jest to sytuacja, w której perspektywy są największe, bo odległość ogromna.  Wracając do pytania. Ja bym się nie bała. Tylko wyciągała wnioski. Moje kryzysy, opatrzone oczywiście bólem, cierpieniem, niesprawiedliwością i bezradnością, z perspektywy czasu stały się motorem do działania. Emocje, które mi towarzyszyły takie jak wściekłość, złość i wkurzenie często dodawały energii do działania. Smutna „kryzysowa narzeczona”, która kryła się gdzieś w środku, stawała się już tym smutkiem zmęczona i po prostu przebudziła się na nowo. I choć kryzys często stawał na mojej, tak jak i na Twojej drodze i był przeszkodą w dojściu do celu to przecież jest możliwa zmiana kursu. Kobiety w tak wspaniały sposób szukają pomocy, uczą się czegoś nowego, podejmują ryzyko zmiany stylu życia, czyli dostają tzw. „powera” do działania. Chcą coś zmienić, nie chcą się poddać. Na tym polega nasza siła. Nie bójmy się zatem kryzysu a raczej znajdźmy w ich blasku coś pozytywnego.

    „Jeśli nigdy nie przegrasz, to nigdy nie będziesz potrafił docenić zwycięstwa”

    (Laura Twitchell)

  • Najtańszy kwiat poproszę

    We wszystkich wazonach świeża woda, każda łodyżka pod skosem ucięta, jest rafia, sekator i wszystkie inne magiczne cudeńka niezbędne do stworzenia arcydzieła. Ileż zapału, ileż weny we mnie na stworzenie cudu jakim będzie piękny, wiosenny bukiet kwiatów. Wtem staje przede mną strasznie nadmuchany mężczyzna w kraciastej kurtce i zachrypniętym głosem warczy Najtańszy kwiat poproszę, Jeden?dopytuję,A ile?! Na więcej nie zasłużyła. Czar prysł, ręce opadły, nieeeee!! Krzyczy mój głos wewnętrzny, dlaczego?? Dlaczego to właśnie on dzisiaj stanął przede mną i zmiótł z powierzchni moich myśli nadzieję na ten cud, który jeszcze dwie minuty temu miałam stworzyć?

    95567715_228994671850944_3766444615012450304_n

    Otrzep się Monia, otrzep, myślę sobie, zaraz przyjdzie inny pan i zamówi inny… no coś innego zamówi. Oczywiście, że przyszedł i oczywiście, że zamówił. Nawet kilku takich miłośników sztuki florystycznej zjawiło się tego dnia. I mogłam zakończyć pracę w nieco lepszym , bardziej spełnionym nastroju. Wywód mój zmierza jednak do tego początku dnia, moje panie. Kiedy tak nastawiamy się na coś i to coś nie wychodzi, to nic tylko usiąść i płakać. Ręce załamać i krzyknąć nie, nie mam już siły na to wszystko, bo wszystko jest do kitu. Tyle ile razy takie myśli przychodzą do głowy, tyle samo je odganiam bo, jak to mówią po burzy przychodzi słońce, a po nocy dzień, czy jakoś tak. Owo słońce przyjdzie jeśli tylko pozwolisz mu zaświecić. Ludzie, z którymi obcujemy na co dzień, sytuacje, które nas dotyczą, w których bierzemy udział. To wszystko w dużej mierze zależy od nas. Zdaję sobie sprawę z tego, że każdą  z nas, kobiet, życie poraniło. Jedne dostały w tyłek jako małe dziewczynki, ich dzieciństwo to pasmo szarości, przerywane smutkiem i łzami. Inne zostały zranione w miłości, ufając nieodpowiednim partnerom, jeszcze inne dostały w kość od swoich bliskich przyjaciół, znajomych, współpracowników, poniżane w pracy czy boleśnie dotknięte przez chorobę. Zdaję sobie również sprawę z tego jak wiele możemy, tu i teraz. Jak bardzo wielką mamy władzę i moc nad swoimi wyborami, decyzjami i myślami.

    95510498_2645660085652481_4580453875244335104_n

    Kobiety uwielbiają się przeglądać w lustrze innych, a właściwie w ich myślach i oczekiwaniach. Idzie za tym budowanie poczucia własnej wartości, które zazwyczaj wypada bardzo, bardzo  blado. Bo spełnić oczekiwania innych ludzi to jest najbardziej niszcząca czynność jaką możemy zrobić. Ta wartość, o której tak ciągle głoszę na łamach tego bloga to rzecz najistotniejsza właśnie po to, aby nikt nie powiedział do pani w kwiaciarni „na więcej nie zasłużyła”. Oczywiście, że to moja wrodzona ironia, ale coś jest w tym, że panowie oceniają nas pod różnymi względami . Swoją drogą oceniane jesteśmy ciągle, każdego dnia, na każdym kroku. Gdyby tak zagłębić się w taki zwykły dzień powszedni to ocen byśmy otrzymały sporo. Jak się ubieramy, uśmiechamy, żartujemy, co mówimy, w jakim nastroju wchodzimy do pracy, w jakim wychodzimy, czy dobrze prowadzimy samochód i czy potrafimy dźwigać dwie czy trzy reklamówki pełne zakupów. Powodów do oceny full. Tylko po co się nad tym zastanawiać prawda? Niestety, to ocenianie właśnie wpędza nas w taki worek pełen frustracji, kiepskiego nastroju, kompleksów i czarnej dupy. No niech mi ktoś powie jakim prawem człowiek ocenia drugiego człowieka? No jakim? Nic nikomu do tego jak kobieta się ubiera, z kim zadaje i co ma w głowie. Najważniejsza jest ocena jej samej przed sobą samą. I to ona jedyna ma prawo ocenić czy zasługuje na jeden najtańszy kwiat czy na ogromny bukiet pt. „cena nie gra roli” 😊Żeby w sobie to zmienić musimy się pokochać, odnaleźć samą siebie w samej sobie. Trzeba, abyśmy poznały swoje talenty, swoje moce, swoje mocne strony, czyli wszystko to, co buduje naszą wartość w naszych oczach. Określenie swoich wartości pozwala kobiecie obrać drogę, którą kroczy. Jest kierunkiem w jakim zmierza i celem każdego dnia. Bez tego dzień podobny jest do poprzedniego, a życie wydaje się być bezcelowym. I to właśnie wtedy pozwalamy sobie na ocenianie nas, na krytykowanie, na ranienie, na znęcanie, na ….Bóg wie co jeszcze. Bo nie ma w nas wartości własnej, bo czujemy się „nic nie warte”. O nie!! Nie ma na to mojej zgody! Jest tyle narzędzi dookoła, tyle filmów, kursów, książek, wywiadów, wyzwań, tyle pomocy zewsząd, że żadna z nas nie może sobie pozwolić na to, aby powiedzieć „nie wiem jak to zrobić”. Nawet na tym blogu podpowiadam kilka swoich metod na balans w pracy ze swoimi wartościami w roli głównej. Znajdziesz je w zakładce „Wyzwania”. To one pomagają docenić siebie, pokochać siebie i dostrzec jak wiele jesteśmy warte. Wiem doskonale, z własnego doświadczenia, że nic nie jest nam dane raz na zawsze. A już na pewno dobre myśli przez nas wypracowane, one jeszcze bardziej muszą podlegać nieustannym odnowieniom w głowie. Dlatego ciągle i ciągle trzeba trenować swoją głowę, ciągle i ciągle pracować nad swoimi przekonaniami, celami i konsekwencją. Tylko w ten sposób nikt nie będzie nam musiał w ogóle żadnych kwiatów kupować😊 kupimy je sobie same , nawet jednego bo właśnie tego akurat w tym momencie chcemy. 

     „Może się zdarzyćże urodziłaś się bez skrzydeł, ale najważniejsze, 

    żebyś nie przeszkadzała im wyrosnąć

    (Coco Chanel)

  • „5 Kroków”

    Piękny, słoneczny dzień, około dwunastej. Coraz więcej ludzi zapełnia obraz za oknem i nagle otrzymuję wiadomość. „Moniu, świetnie piszesz, czemu Ty jeszcze nie wydałaś e-booka?” Myślę sobie „Chryste Panie! Jakiego e-booka?” Autorka wiadomości dopowiada, że „5 kroków, jak być pozytywnie nastawioną do życia”. No, uśmiałam się do łez. Gdyby nie fakt, że owa autorka zna mnie od zamierzchłych czasów, pomyślałabym, że mówi poważnie. Sam fakt pomysłu na e-booka to jest jeszcze kwestia do rozważenia, natomiast temat sam w sobie drażniący. Podawanie komukolwiek recept na życie jest, w moim mniemaniu, wysoce niestosowne. Na rynku jest już wystarczająco dużo tytułów zaczynających się podobnie. To wzbudza we mnie podejrzenia, że potrzebujemy instrukcji obsługi na wszystko. Zastanawiam się, czy za chwilę ktoś nie stworzy poradnika „7 kroków jak prawidłowo ubrać majtki”, choć nie mam pewności, że  już nie powstał. Czy ja jestem pozytywnie nastawiona do życia? No jestem. Tak mi się przynajmniej wydaje. Tylko co to właściwie znaczy?

    94705407_532998524005541_4409273620040253440_n

    Jak tak sobie wygooglowałam, to wyświetla się najpierw „deklaracja rozwoju”. Mhm ciekawe, bo właściwie osoba, która deklaruje coś przed sobą samym lub publicznie nawet, nie koniecznie jest równocześnie pozytywnie nastawiona do czegokolwiek. Może przecież deklarować chęć zrobienia czegoś pod przymusem, na złość lub w formie zakładu. Nijak się to wszystko ma do pozytywnego nastawienia.  Ja rozwijać się chcę, ale czy to deklaruję? …Zastanowiłam się przez chwilę i stwierdzam, że nie. Po prostu chcę to robić i robię. Czytam również, że pozytywne nastawienie to chęć szukania, każdego dnia powodów do uśmiechu. Co Wy na to? Szukacie? Chcecie szukać? Ja po pierwsze szukać nie muszę, bo powody znajdują się same. Po drugie w dni, które powodu do uśmiechu nie przynoszą nie załamuję rąk o zmroku, w żalu, że stałam się osobą negatywnie do życia nastawioną. Chyba bym oszalała, gdybym każdego dnia- powtarzam- każdego dnia, się uśmiechała. Co innego poczucie humoru, ono towarzyszy mi właściwie zawsze, mimo, że czasem jest ironiczne i z ogromnym dystansem do świata. O to u mnie nie trudno.

    DSCN8060

    I jak ja mam takiego e-booka napisać? 😊 (tu, w nawiasie – śmiech na sali), sama nie spełniam przecież  podstawowych zasad, wynikających z definicji. Czy jeśli  zaczniemy te zasady wdrażać w życie to staniemy się pozytywnie nastawione? Być może tak, ale na to sprawdzonych dowodów nie mam, a co dopiero mówić o wskazywaniu aż pięciu kroków. . Myślę sobie jednak, że ta dobra dusza, która zasugerowała mi dzisiejszy temat, miała na myśli coś zupełnie innego. To mianowicie, że taka jestem dla innych, taka, czyli pozytywnie nastawiona. W tej kwestii nie wypada mi się z nią nie zgodzić, bo każdy, kto zwróci się do mnie w trudnej chwili otrzyma w zamian pocieszenie. „Będzie dobrze, głowa do góry, dasz radę”. Mało tego, że tak mówię. Ja w to wierzę. Dlaczego wierzę, bo słowa mają moc. Tak, wiem, powtarzam się. I to może świadczyć o tym, że istotnie tak jest. Samo wysłuchanie drugiego człowieka, to już jest pokrzepienie, a pocieszenie go swoim słowem to bonus dodatkowy. Wniosek wyciągam z tego jeden. To ludzie są podstawą mojego pozytywnego nastawienia do świata. Rozmowy, słuchanie, branie z nich przykładu, albo nie. To jest klucz do nastroju, w jakim dzień kończę. Ale nie skłoni mnie to z pewnością do tworzenia przepisu w postaci pięciu, sześciu czy iluś tam kroków. Na pewno nie. Jeśli kiedyś wpadnę na taki pomysł podeślijcie mi proszę link do tego artykułu 😊Uważam, że ponad wszelkimi poradami, metodami czy krokami to relacje międzyludzkie są lekarstwem na brak pozytywnego nastawienia do życia. Ludzie trwający w konflikcie, wrogości czy nienawiści  są tak bardzo nakręceni na zło, że nie dostrzegają pozytywnych aspektów życia. Skupiają się na smutkach zamiast na pomocy, obgadują innych zamiast wspierać. Takich porównań znaleźć można cały wachlarz. To te relacje mnie nakręcają. To one dodają energii do działania, nadziei na lepsze jutro i to dzięki nim wiem, że pojutrze będzie jeszcze lepiej. Ludzie są najlepszymi bateriami, które są odpowiedzialne za moc jaką w sobie mamy. Doceńmy to, szczególnie dziś, kiedy niektóre z relacji zostały przerwane a  inne bardziej utrwalone. A z tym pomysłem na e-booka to ja się jeszcze wstrzymam 😊

  • Nadludzki mózg kobiet

    Czy kobiety rzeczywiście wykonują więcej zadań w ciągu dnia, czy są bardziej wydajne i czy mają więcej obowiązków? Być może tak jest, ale tylko z tego powodu, że same sobie taką ilość zadań nakładają. Nie ma bowiem żadnych dowodów naukowych, które by to potwierdzały. Nasz mózg, bez względu na to czy męski czy żeński uzyskuje dokładnie takie same wyniki w wykonywaniu kilku zadań jednocześnie. A zatem tak nam się tylko wydaje, że to my jesteśmy najlepsze w wykonywaniu obowiązków domowych, z uwiązanym dzieckiem u kostki. Stereotyp, który dokładnie nie wiadomo kto wymyślił, wbił kobiety w taki tok rozumowania. Ja to zrobię szybciej, lepiej, dokładniej. Często nawet nie dając szansy na wykazanie się w danej czynności mężczyźnie. Zdarza się, że kobiety same narzucają niejako swoją fachowość i wyjątkowość, dając mężczyznom poczucie jej  braku w danej dziedzinie. Sytuacja oczywiście zmienia się z roku na rok i coraz więcej mężczyzn zajmuje się takimi czynnościami jak gotowanie, sprzątanie czy odrabianie z dzieckiem lekcji. Niemniej jednak jeszcze w wielu domach słychać słowa typu „pomagam jej”. Tak, jakby ten dom, te obowiązki, te wszystkie czynności należały do kobiety a on jej w tym pomaga. Notabene dlatego że sama sobie bidulka nie radzi. Jak ten stereotyp zamazać? No będzie trudno.

    Zdjęcie0446

    Latami sobie na to zapracowałyśmy. Do tzw. domowych obowiązków dołożyłyśmy jeszcze zawodowe. Kiedyś usłyszałam z ust kobiety, że to „feministki wywalczyły dla kobiet różne prawa i co teraz? Musimy pracować?”. Zawsze chce mi się śmiać jak sobie to przypominam, bo rzeczywiście te kobiety, które pracują bo muszą, a wcale tego nie chciały, raczej nie są zadowolone z takiego zwycięstwa 😊 Autorkami naszego fenomenu wszystkowiedzącej i najlepiej wszystko robiącej kobiety jesteśmy my same, drogie panie. Tymczasem nie zostałyśmy wcale wyposażone w jakieś ponadludzkie siły, które będziemy w stanie wykorzystać podczas długiego życia w jednostce jaką jest rodzina. Bierzemy sobie na głowę całą masę obowiązków, zapełniamy kalendarz po brzegi, zarówno ten prywatny jak i domowy.  W pracy, bywa różnie, ale też zdarza się, że chcemy być najwydajniejsze, najbardziej zorganizowane i uważamy, że zrobimy wszystko najlepiej, na pewno lepiej niż kolega na tym samym stanowisku. Bywa, że zapominamy, co dla nas jest najważniejsze i jakie sprawy z tego  naszego kalendarza powinny  pozostać a które należy wymieść miotłą lub wciągnąć odkurzaczem. Chcemy zrobić wszystko, nawet ponad siły. A niestety prędzej czy później będzie się to wiązało z olbrzymim obciążeniem psychicznym.

    Problem z nami kobietami polega niestety na tym, że lubimy się chwalić swoimi osiągnięciami. Ile to my dzisiaj zrobiłyśmy, ile potraw już ugotowałyśmy na święta, o której wstałyśmy, że wszystko posprzątane już dawno a sąsiadka jeszcze śpi, że nie marnujemy czasu tylko działamy i ok tylko, że działać można przecież w jakiś zaplanowany sposób, i to niekoniecznie solo. Rozłożenie obowiązków nie jest grzechem!! Delegowanie zadań też nie jest grzechem. Powtórzę, nie jest grzechem!! Można być bardzo efektywnym a jednocześnie nie zaorać się zadaniami, jeśli tego nie potraficie, trzeba zacząć się uczyć Zarządzanie sobą w czasie łatwe nie jest, ale szczerze Was do tego namawiam. Sama ciągle się tego uczę. Bo czasem warto stosować zasadę „nie robienia pustych przebiegów” po to, aby wdrożyć czas na odpoczynek i relaks dla samej siebie. To właśnie o to w takim zarządzaniu chodzi. Nie jest sukcesem oświadczenie wypowiedziane wieczorem przed lustrem „Zrobiłam dziś wszystko co miałam, wszystkie prace domowe, i okna umyłam i pierogi zrobiłam, i cztery prania i obiad na jutro, ogródek wypieliłam i nie wiem co tam jeszcze”. Większym sukcesem będzie „ tak, jestem z siebie dumna bo zrobiłam to co zaplanowałam a teraz mam czas na jogę, trening czy film”. Lepiej siebie pochwalić przed snem za jedną dobrze wykonaną rzecz niż frustrować się z powodu dziesięciu nie zrobionych. Dajmy się wykazać innym. Po prostu zacznijmy wdrażać w nasze życie możliwość wykonywania niektórych czynności przez kogoś innego. Może zacznij od jednego zadania, Dajmy im szansę 😊

  • Działaj albo giń!

    Kobiety czasem ogarniają tysiąc spraw naraz, gadają, biegają, czytają, pracują i jeszcze potrafią często robić te rzeczy jednocześnie. Są mistrzyniami wielozadaniowości, wielopomysłowości i jeszcze w dodatku tryskają najbardziej inteligentnym poczuciem humoru. Mam szczęście otaczać się ostatnio takimi kobietami 😊 Nie wiem czy dzieje się tak na zasadzie przeciwieństw, które się przyciągają, czy emitowania jakiegoś bliżej nie określonego magnetyzmu, ale to dodaje mi energii, wiem, że im również. Uważam to za skarb, o który powinnyśmy dbać. Otaczanie się dobrymi ludźmi należy traktować jako obowiązek wręcz, wiemy przecież wszystkie jak bardzo ludzie mogą mieć na nas wpływ. Na jednych mniej, na innych bardziej. Na jeszcze innych, jeszcze bardziej. Bez względu na to, czy spotykamy się z nimi w kawiarni, w domu czy teraz w internecie. 

    To nie ma znaczenia. Ważne, aby czuć się w ich towarzystwie dobrze, aby nie męczyła nas rozmowa czy samo przebywanie. Cudowne zjawisko, którego jestem świadkiem na przestrzeni dziewięciu miesięcy prowadzenia bloga, a jakim jest  rozwój i kopniak, którego sobie dajemy, dodaje mi skrzydeł. Kontakt z kobietami na żywo, ale też poprzez łącza internetowe motywuje do działania, napędza tryb w mojej maszynie. Dziewczyny do mnie piszą krótsze i dłuższe informacje, że coś się zadziało w ich życiu, coś się ruszyło. I być może nie będę matką chrzestną jakieś wielkiej w nich zmiany, ale sama świadomość tego, że ktoś czyta, ktoś analizuje i ktoś wyciąga wnioski jest dla mnie kluczowy. Przebywanie bowiem wśród ludzi, którzy swoim słowem czy przykładem wdrażają w życie jakieś nowe dla nas metody, jakieś nowe dla nas teorie dają nadzieję, że u nas też może się coś fajnego zadziać.  Często potrzebujemy jakiegoś drogowskazu, który zdefiniuje ścieżkę, jaką powinnyśmy podążać. My same niby wiemy w którą iść stronę, ale brak pewności siebie i niskie poczucie własnej wartości mają tak ogromną moc sprawczą, że zatrzymują nas przy zrobieniu kroku numer jeden. 

    Właściwie w każdym artykule namawiam Was do zmiany, no może nie w każdym, ale w wielu. A to dlatego, że zmiana  jest cholernie ważna. Przekroczenie pewnej granicy między starym a nowym życiem to naprawdę magiczny moment, ale trudny do zrealizowania. Praca nad wartościami, nad pewnością siebie, nad asertywnością to trudna praca. No, ale bądź co bądź owocująca świetnymi rezultatami. Chcemy dokonać zmiany i nic nie robimy. Chcemy ruszyć z jakimś biznesem i nic nie robimy. Chcemy się uczyć nowego języka i nic nie robimy. Chcemy, chcemy, chcemy. Tylko od samego chcenia, to się nic nie zadzieje. I zamiast działania co się z nami dzieje? Giniemy. Tak, giniemy. Giną nasze plany, ginie pomysł, aż w końcu giną nasze ambicje i wartości. To my same doprowadzamy to powolnej śmierci takich pomysłów i planów. Bo nic nie robimy. Zwlekamy, czekamy na odpowiedni moment. A ten, może nigdy nie nadejść.

    Historia Małgorzaty pojawia się w mojej głowie za każdym razem jak pięćdziesiąt razy zastanawiam się czy coś zrobić. Miała pomysł na butik z odzieżą dziecięcą, okolica rewelacyjna, miejsce często odwiedzane, osiedle zaludnione. Mnóstwo spacerujących matek z dziećmi, duży parking  przed lokalem, na drzwiach kartka „Do wynajęcia”. Pieniądze na koncie odłożone, na start w zupełności powinno starczyć. Jedyną dla Małgorzaty przeszkodą była nie znajomość obsługi kasy fiskalnej i terminala. Poszukała jakiegoś kursu i był, ale za dwa dni. Była zaskoczona. To trochę za szybko, nie była przygotowana. Nie zorganizowała opieki nad siedmioletnim synem, ani całego harmonogramu dnia. Postanowiła zapisać się na kolejny termin za dwa miesiące. Tymczasem po kilku dniach lokal został wynajęty i otwarto w nim sklep motoryzacyjny, swoją drogą świetnie prosperujący do dziś. Małgorzata załamana, zniechęcona i oczywiście nic już nigdy nie otworzyła. Ktoś ją ubiegł. Zdarza się. Ale jej działanie było właśnie na zasadzie „poczekam, jeszcze nie teraz”. I czasami to „nie teraz” może się zamienić  w „nigdy”. My zbyt często myślimy, że moment jest nie odpowiedni, że wiedza nie doskonała a umiejętności i kwalifikacje za małe. I oczywiście, że nie istnieje jakiś ogólny wzór na to kiedy zacząć działać, nie ma recepty na odpowiedni czas. To ja Wam coś powiem, czasu idealnego nie ma. Zawsze znajdzie się coś, co jest jeszcze niedopracowanym elementem układanki. Ale moim zdaniem lepiej jest zacząć działać nieidealnie niż wcale. Punktem najważniejszym jest za to odnalezienie swojej ścieżki. To już jest sukces, to tutaj powinny zabrzmieć fanfary!!!! Nasz cel, nasza droga, nasze marzenia, to na nich powinno się opierać życie. Budzenie się rano bez żadnego celu jest bowiem jeszcze gorsze od zasypiania bez marzeń.  Ale jak już mamy cel, mamy plany, mamy marzenia i wiemy czego tak naprawdę chcemy, nie możemy być podporządkowane obawom. A takie przecież się pojawią. Będzie obawa przed krytyką, przed niedoskonałością, przed porażką. Ale nie wolno nam się za nimi oglądać, z tego chociażby powodu, że mamy siebie szanować. Siebie, pracę nad sobą i fakt, do jakiego momentu w życiu  doszłyśmy. Jeśli nie zaczniemy działać, zginiemy. Brzmi to być może zbyt tragicznie, ale wiecie tak samo dobrze jak ja, ile działań zginęło już w waszej głowie. Wiecie same ile mogłybyście osiągnąć w życiu, gdyby nie czekanie na odpowiedni moment. Tymczasem nigdy taki nie nadszedł. I nie wiem jak wy, ale ja już na to nie mam czasu.

    Zdjęcie0468 (2)

    Jeśli masz więc jakieś marzenia o swoim biznesie, albo o tym, żeby się całkowicie przekwalifikować,  zdobyć nowe wykształcenie, nie wiem co jeszcze, ,to po prostu to zrób. Skupianie się na swoich niedoskonałościach, to strata czasu. Czekanie na odpowiedni moment to strata czasu. Inspirujcie się kimś, kto już wystartował, kimś, kto się odważył, bo ta odwaga może być Twoją. Inspirujcie się kobietami, które działają pomimo lęku, pomimo przeciwności losu i same działajcie. Ja w swoim życiu bardzo wiele decyzji i wiele działań odkładałam w czasie. Na tyle to odkładałam , że zaprzestawałam po prostu. Wiem, ze nie jestem w tym działaniu sama. I po co? Przecież tyle kobiet na różne rzeczy się decyduje i żyje. Tyle kobiet zaczyna działać i odnosi sukcesy. Dlaczego to nie możesz być Ty?! Jeśli coś lubisz, jeśli czujesz się w czymś dobrze to po prostu to rób. Nie czekaj, działaj.

  • Egoistek nikt nie lubi

    Czy to nie jest trochę tak, że kobiety uczone są pokory, uczynności i uległości? Małe dziewczynki uświadamia się, że trzeba być grzeczną, nie brudzić sukienek i dzielić się z innymi. Możesz powiedzieć, że chłopców też się tego uczy, ale uczy się ich również, aby walczyli o swoje. Im się należy, im wypada. Dziewczynkom wypada zdecydowanie mniej. Wiele z nas, kobiet na przestrzeni lat jako cel nadrzędny stawia sobie „bycie” dla innych. „Jestem dla Ciebie”, „Zawsze możesz na mnie liczyć”, „Dla Ciebie wszystko”. Egoizm postrzegany jest tak negatywnie, że już samo słowo odrzuca. Tymczasem tak wiele dobrego możemy dać bliskim, jeśli tylko poświęcimy czas sobie samym.

    93995798_160775375255376_753803375044198400_n

    Przeobrazić swoje myślenie na swój własny temat jest niezwykle trudno. Nie będę Was namawiała do chodzenia po ulicach z okrzykiem na ustach „Ja, Ja, Ja”. Choć, jeśli macie na to ochotę,  zapraszam 😊 Fakt, że mamy swoje prawa są często przez kobiety ignorowane. Nawet to, że mamy prawo do szczęścia, do spokoju czy odpoczynku. Dla niektórych  to wszystko graniczy z cudem i dostępne jest dla nielicznych. Kobieta, która dba o swoje potrzeby nie jest zła. Kobieta, która myśli o swoich przyjemnościach nie jest zła. Kobieta która chce żyć  po swojemu nie jest zła. Jakie to trudne prawda? Żeby zrozumieć inne kobiety, musimy zrozumieć najpierw same siebie. Bo to często, niestety w kobietach jest ta zła ocena, to w kobietach jest zła opinia. Bo przecież egoistek nikt nie lubi. A jakby tak zrobić na przekór, a jakby tak na złość trochę. W momentach, w których zawsze poświęcałaś siebie, swój czas, swoje emocje dla innych, zamienić je na czas dla samej siebie. A może wyciszyć telefon i choć raz nie odebrać, olać po prostu. Może koleżanka, która pięćdziesiąty piąty raz dzwoni do Ciebie z jakimiś swoimi pierdołami zrozumie, że nie zawsze i nie o każdej porze? Może zrozumie. A może usiądź sobie w fotelu i delektuj się kawą, choć do tej pory zapieprzałaś jak głupia w tej kuchni, w łazience, w ogródku, gdzie tam jeszcze. Może zacznij domowników do takiego obrazka przyzwyczajać. A może zdecyduj się jednak na studia, przecież oni wszyscy sobie w domu bez Ciebie poradzą, nie jesteś niezastąpiona. A może po prostu wreszcie kup sobie nowe buty, skoro dzieci mogą mieć par piętnaście, to Ty możesz mieć chociaż trzy. Pomyśl o sobie, choć  samo myślenie nie wystarczy. Po prostu zrób coś dla siebie. To Ty sama wiesz najlepiej w jakich momentach chcesz żyć inaczej, to Ty najlepiej wiesz, co robisz wbrew sobie. To właśnie robienie czegoś wbrew sobie to jest zaspakajanie innych. I ok, jeśli trzeba to trzeba, ale o sobie zapominać na pewno nie trzeba. Myślę, że kobiety są wyposażone w taki instynkt, który im podpowiada, że chcą coś dla siebie zrobić, ale im nie wypada, że chcą żyć na swoich zasadach, ale tak jakoś….może nie teraz. Jest w nas chyba czasem nazbyt dużo empatii dla innych, miłość własna zdaje się zanikać.

    93844876_511871479493858_9145093225638264832_n

    Egoistka kojarzyć się może z taką kobietą, która ponad potrzeby innych przekłada swoje, taka, która myśli tylko o sobie…jakie tam jeszcze teksty słyszałyście? Że samolubna, że zadufana, że nie miła. Znajdziecie pewnie jeszcze wiele. A ja życzę Wam egoizmu. Takiego zdrowego, egoizmu w rozwoju, egoizmu okraszonego szczęściem. Kochać samą siebie to powinien być cel nadrzędny kobiety, taka to dopiero da szczęście innym. Taka to dopiero będzie kochana przez wszystkich, ba , szanowana nawet. Jak macie przed oczami obraz kobiety egoistki, ten pierwszy obraz, to zapewne widzicie kobietę, którą wszyscy szanują. Ona na ten szacunek wręcz zasługuje. A Ty? Nie zasługujesz? A Ty co? Gorsza jakaś jesteś? Pokochaj siebie kobieto! Traktuj się z szacunkiem, on się rozmnaża, uwierz mi. Jak często widzę kobiety siłaczki, które całe swoje życie poświęcają innym, zapominają o swoich marzeniach, o planach, o swoich potrzebach. Żyją dla innych, spełniają ich marzenia i ich potrzeby i na dodatek nie otrzymują w zamian ani szacunku ani miłości ani pomocy. Mam nadzieję, że nie należysz do tej grupy kobiet. Ogromną mam nadzieję, ale jeśli tak jest jeśli czujesz, że to o Tobie historia. Zmień to!!  Ja tego za Ciebie nie zrobię. Ty musisz oznajmić tej postaci w lustrze, że dość, że koniec z tym, że właśnie od dziś będziesz egoistką. Dziś. Koniecznie dziś. Lepszego momentu nie będzie. Jeśli do tej pory egoizm był Ci obcy, to zacznij go w sobie hodować, on zakiełkuje i zaskoczy Cię pysznym owocem za czas jakiś. To nie prawda, że egoistek nikt nie lubi. Egoistkom się zazdrości. Ja chcę Ci pozazdrościć Twojej miłości własnej. Trzymam kciuki!