Posty

Ubierz swoje życie w słowa

Mówić, pisać, rysować, malować…cokolwiek robić,, ale ubrać to w jakieś słowa. To jest zadanie konieczne do tego, aby sobie pomóc. Być może samo powiedzenie do odbicia w lustrze będzie pomocne, bo uświadamia nam jaki mamy problem, że w ogóle go mamy. Napisanie na kartce papieru tego co nas boli, czego byśmy chciały, jak nie chcemy żyć, jak chcemy, to też jest forma ubrania w słowa problemu. Dla mnie powiedzenie sobie samej a potem drugiej osobie, trzeciej i kolejnej uświadomiło mi gdzie w życiu się znajduję a gdzie chciałabym się znaleźć. Było to dla mnie pierwszym krokiem do zauważenia problemu. Duszenie w sobie wszelkich złych emocji, złych nawyków, ciszy w eterze, popłakiwania w poduszkę to nie prowadzi do lepszej zmiany a jedynie przedłuża agonię. Ja w takim agonalnym stanie nie chciałam żyć i dlatego wiedziałam, że coś muszę z tym zrobić. Dziś wiem jak daleko jestem od tego punktu, dlatego dzieląc się z Wami moimi spostrzeżeniami mam głęboką wiarę w te metody, które nie są kosztowne, nie są nierealne a prowadzą ku zmianie i rozwojowi. Jak trudne jest ubranie w słowa swoich problemów wiedzą te wszystkie z Was, które są jeszcze na etapie „co słychać? – wszystko dobrze”. A tak naprawdę znajdują się w czarnej d.. Jeśli myślicie, że ja oczekiwałam pomocy od tych, przed którymi się otworzyłam to tak, macie rację, ale nie pomogli mi w jakiś fizyczny sposób. Pomogli tym, że byli. Wysłuchali, a ja siebie sama, słyszałam przy okazji. I usłyszałam. I dotarło. Moja propozycja na dziś dla Was nie jest skomplikowana. Wystarczy po prostu otworzyć usta i powiedzieć do samej siebie co ci się w Twoim życiu podoba, co nie.

79376436_2652917158136914_4301000427970756608_n

Jeśli lubicie pisać, napiszcie to, jeśli macie kogoś kto Was wysłucha, powiedzcie mu to, nagrajcie się na telefon, aby potem wysłuchać. Zróbcie cokolwiek, formy są dowolne. Ważny jest skutek. Bo ubranie swojego życia w słowa potrzebne jest do zauważenia problemu przez nas samych. Tak naprawdę wszędzie dookoła otaczają nas słowa. Płyną z różnych stron. Zasypywane jesteśmy nimi z telewizji, internetu, od przyjaciółek, pracowników i skąd tam jeszcze. Jak mało jest chwil dla siebie samych. Takich w których zaglądamy do swojej głowy, do swojego serca. Poświęcamy sporo czasu na rozwiązywanie obcych problemów, podczas gdy nasze nawet nie zostały zdiagnozowane.  Wiem, że jest to jakaś forma zagłuszenia swoich problemów, bo łatwiej jest oceniać innych, doradzać innym a swoje sprawy przesunąć na dalszy plan. Im dłużej to trwa, tym trudniej jest wrócić na odpowiedni tor. Ubranie swoich problemów w słowa jest oficjalnym uznaniem ich istnienia. Tak samo jak ubranie w słowa radości, dumy i zadowolenia. Wszystko trzeba w te słowa ubierać. Otwierać się przed innymi, przed światem, przed samą sobą. Okazywać emocje, wypuszczać je na zewnątrz. Nie chować, nie dusić. Bo żyć trzeba na bieżąco, a nie czekać na wielką kumulację. Wiecie przecież jak to działa. Jak wybuchnie to ze zdwojoną mocą. Mówcie, Piszcie, śpiewajcie, rysujcie, nie wstydźcie się!!!

Skąd szef może wiedzieć, że masz jakieś roszczenia skoro o nich nie mówisz, jesteś ciągle uśmiechnięta, chętna do pracy i na pytanie czy wszystko w porządku, za każdym razem odpowiadasz, że oczywiście. Skąd mąż ma wiedzieć, że jesteś nie zadowolona z kolejnego nietrafionego prezentu skoro udajesz, że się cieszysz i dziękujesz pięciokrotnie. To  takie prozaiczne przykłady, ale to samo dotyczy sytuacji bardziej kryzysowych, jak przemoc, brak miłości, pętla kredytowa czy poważna choroba. Nie mówiąc nic nikomu nie pomagamy sobie a jedynie przedłużamy ten tragiczny stan.

Mówić, pisać, rysować, malować…cokolwiek robić,, ale ubrać to w jakieś słowa. To jest zadanie konieczne do tego, aby sobie pomóc. Być może samo powiedzenie do odbicia w lustrze będzie pomocne, bo uświadamia nam jaki mamy problem, że w ogóle go mamy. Napisanie na kartce papieru tego co nas boli, czego byśmy chciały, jak nie chcemy żyć, jak chcemy, to też jest forma ubrania w słowa problemu. Dla mnie powiedzenie sobie samej a potem drugiej osobie, trzeciej i kolejnej uświadomiło mi gdzie w życiu się znajduję a gdzie chciałabym się znaleźć. Było to dla mnie pierwszym krokiem do zauważenia problemu. Duszenie w sobie wszelkich złych emocji, złych nawyków, ciszy w eterze, popłakiwania w poduszkę to nie prowadzi do lepszej zmiany a jedynie przedłuża agonię. Ja w takim agonalnym stanie nie chciałam żyć i dlatego wiedziałam, że coś muszę z tym zrobić. Dziś wiem jak daleko jestem od tego punktu, dlatego dzieląc się z Wami moimi spostrzeżeniami mam głęboką wiarę w te metody, które nie są kosztowne, nie są nierealne a prowadzą ku zmianie i rozwojowi. Jak trudne jest ubranie w słowa swoich problemów wiedzą te wszystkie z Was, które są jeszcze na etapie „co słychać? – wszystko dobrze”. A tak naprawdę znajdują się w czarnej d.. Jeśli myślicie, że ja oczekiwałam pomocy od tych, przed którymi się otworzyłam to tak, macie rację, ale nie pomogli mi w jakiś fizyczny sposób. Pomogli tym, że byli. Wysłuchali, a ja siebie sama, słyszałam przy okazji. I usłyszałam. I dotarło. Moja propozycja na dziś dla Was nie jest skomplikowana. Wystarczy po prostu otworzyć usta i powiedzieć do samej siebie co ci się w Twoim życiu podoba, co nie.

79376436_2652917158136914_4301000427970756608_n

Jeśli lubicie pisać, napiszcie to, jeśli macie kogoś kto Was wysłucha, powiedzcie mu to, nagrajcie się na telefon, aby potem wysłuchać. Zróbcie cokolwiek, formy są dowolne. Ważny jest skutek. Bo ubranie swojego życia w słowa potrzebne jest do zauważenia problemu przez nas samych. Tak naprawdę wszędzie dookoła otaczają nas słowa. Płyną z różnych stron. Zasypywane jesteśmy nimi z telewizji, internetu, od przyjaciółek, pracowników i skąd tam jeszcze. Jak mało jest chwil dla siebie samych. Takich w których zaglądamy do swojej głowy, do swojego serca. Poświęcamy sporo czasu na rozwiązywanie obcych problemów, podczas gdy nasze nawet nie zostały zdiagnozowane.  Wiem, że jest to jakaś forma zagłuszenia swoich problemów, bo łatwiej jest oceniać innych, doradzać innym a swoje sprawy przesunąć na dalszy plan. Im dłużej to trwa, tym trudniej jest wrócić na odpowiedni tor. Ubranie swoich problemów w słowa jest oficjalnym uznaniem ich istnienia. Tak samo jak ubranie w słowa radości, dumy i zadowolenia. Wszystko trzeba w te słowa ubierać. Otwierać się przed innymi, przed światem, przed samą sobą. Okazywać emocje, wypuszczać je na zewnątrz. Nie chować, nie dusić. Bo żyć trzeba na bieżąco, a nie czekać na wielką kumulację. Wiecie przecież jak to działa. Jak wybuchnie to ze zdwojoną mocą. Mówcie, Piszcie, śpiewajcie, rysujcie, nie wstydźcie się!!!

Takie to banalne a jakie trudne. Myślałam, że moje życie to moja sprawa. Radości i problemy przeżywałam w swojej głowie, sama ze sobą. Problemy szczególnie. Z ogromną pieczołowitością dbałam o swoją tzw. prywatność. Zamiatałam pod prywatny dywan kłopoty, rozterki, bolączki. Dziś wiem, że nie tędy droga. Nikt nie widział problemu bo ja go nie pokazywałam. Nikt nie sądził, że coś jest „nie tak” bo wszystko było na „tak”. I stał się cud. Cud zwany REAKCJĄ. Ta reakcja była odpowiedzią na moje wołanie, na moje prośby i na moje błagalne spojrzenia. Podkreślam MOJE nie bez powodu. Nikt mojego życia nie ubierze w słowa jak ja sama. Nie dziwię się kiedy słyszę, że ludzie się nie rozumieją i nie pomagają nawzajem. Często się po prostu nie słuchają, nie mówią. Nie od dziś wiadomo, że jeśli nie wyartykułujemy swoich myśli nikt się nie domyśli. Oczywiście można znać się jak  „łyse konie” i wiedzieć o sobie wszystko, ale nawet wtedy nie mamy stuprocentowej pewności, że będziemy się zawsze i wszędzie doskonale rozumieć. Znam takie małżeństwa, przyjaźnie, w których ludzie znali się „na wylot” a jednak coś pękło, gdzieś nie zatrybiło i runęło.

78931210_483008139008966_8238939633958780928_n

Skąd szef może wiedzieć, że masz jakieś roszczenia skoro o nich nie mówisz, jesteś ciągle uśmiechnięta, chętna do pracy i na pytanie czy wszystko w porządku, za każdym razem odpowiadasz, że oczywiście. Skąd mąż ma wiedzieć, że jesteś nie zadowolona z kolejnego nietrafionego prezentu skoro udajesz, że się cieszysz i dziękujesz pięciokrotnie. To  takie prozaiczne przykłady, ale to samo dotyczy sytuacji bardziej kryzysowych, jak przemoc, brak miłości, pętla kredytowa czy poważna choroba. Nie mówiąc nic nikomu nie pomagamy sobie a jedynie przedłużamy ten tragiczny stan.

Mówić, pisać, rysować, malować…cokolwiek robić,, ale ubrać to w jakieś słowa. To jest zadanie konieczne do tego, aby sobie pomóc. Być może samo powiedzenie do odbicia w lustrze będzie pomocne, bo uświadamia nam jaki mamy problem, że w ogóle go mamy. Napisanie na kartce papieru tego co nas boli, czego byśmy chciały, jak nie chcemy żyć, jak chcemy, to też jest forma ubrania w słowa problemu. Dla mnie powiedzenie sobie samej a potem drugiej osobie, trzeciej i kolejnej uświadomiło mi gdzie w życiu się znajduję a gdzie chciałabym się znaleźć. Było to dla mnie pierwszym krokiem do zauważenia problemu. Duszenie w sobie wszelkich złych emocji, złych nawyków, ciszy w eterze, popłakiwania w poduszkę to nie prowadzi do lepszej zmiany a jedynie przedłuża agonię. Ja w takim agonalnym stanie nie chciałam żyć i dlatego wiedziałam, że coś muszę z tym zrobić. Dziś wiem jak daleko jestem od tego punktu, dlatego dzieląc się z Wami moimi spostrzeżeniami mam głęboką wiarę w te metody, które nie są kosztowne, nie są nierealne a prowadzą ku zmianie i rozwojowi. Jak trudne jest ubranie w słowa swoich problemów wiedzą te wszystkie z Was, które są jeszcze na etapie „co słychać? – wszystko dobrze”. A tak naprawdę znajdują się w czarnej d.. Jeśli myślicie, że ja oczekiwałam pomocy od tych, przed którymi się otworzyłam to tak, macie rację, ale nie pomogli mi w jakiś fizyczny sposób. Pomogli tym, że byli. Wysłuchali, a ja siebie sama, słyszałam przy okazji. I usłyszałam. I dotarło. Moja propozycja na dziś dla Was nie jest skomplikowana. Wystarczy po prostu otworzyć usta i powiedzieć do samej siebie co ci się w Twoim życiu podoba, co nie.

79376436_2652917158136914_4301000427970756608_n

Jeśli lubicie pisać, napiszcie to, jeśli macie kogoś kto Was wysłucha, powiedzcie mu to, nagrajcie się na telefon, aby potem wysłuchać. Zróbcie cokolwiek, formy są dowolne. Ważny jest skutek. Bo ubranie swojego życia w słowa potrzebne jest do zauważenia problemu przez nas samych. Tak naprawdę wszędzie dookoła otaczają nas słowa. Płyną z różnych stron. Zasypywane jesteśmy nimi z telewizji, internetu, od przyjaciółek, pracowników i skąd tam jeszcze. Jak mało jest chwil dla siebie samych. Takich w których zaglądamy do swojej głowy, do swojego serca. Poświęcamy sporo czasu na rozwiązywanie obcych problemów, podczas gdy nasze nawet nie zostały zdiagnozowane.  Wiem, że jest to jakaś forma zagłuszenia swoich problemów, bo łatwiej jest oceniać innych, doradzać innym a swoje sprawy przesunąć na dalszy plan. Im dłużej to trwa, tym trudniej jest wrócić na odpowiedni tor. Ubranie swoich problemów w słowa jest oficjalnym uznaniem ich istnienia. Tak samo jak ubranie w słowa radości, dumy i zadowolenia. Wszystko trzeba w te słowa ubierać. Otwierać się przed innymi, przed światem, przed samą sobą. Okazywać emocje, wypuszczać je na zewnątrz. Nie chować, nie dusić. Bo żyć trzeba na bieżąco, a nie czekać na wielką kumulację. Wiecie przecież jak to działa. Jak wybuchnie to ze zdwojoną mocą. Mówcie, Piszcie, śpiewajcie, rysujcie, nie wstydźcie się!!!

Takie to banalne a jakie trudne. Myślałam, że moje życie to moja sprawa. Radości i problemy przeżywałam w swojej głowie, sama ze sobą. Problemy szczególnie. Z ogromną pieczołowitością dbałam o swoją tzw. prywatność. Zamiatałam pod prywatny dywan kłopoty, rozterki, bolączki. Dziś wiem, że nie tędy droga. Nikt nie widział problemu bo ja go nie pokazywałam. Nikt nie sądził, że coś jest „nie tak” bo wszystko było na „tak”. I stał się cud. Cud zwany REAKCJĄ. Ta reakcja była odpowiedzią na moje wołanie, na moje prośby i na moje błagalne spojrzenia. Podkreślam MOJE nie bez powodu. Nikt mojego życia nie ubierze w słowa jak ja sama. Nie dziwię się kiedy słyszę, że ludzie się nie rozumieją i nie pomagają nawzajem. Często się po prostu nie słuchają, nie mówią. Nie od dziś wiadomo, że jeśli nie wyartykułujemy swoich myśli nikt się nie domyśli. Oczywiście można znać się jak  „łyse konie” i wiedzieć o sobie wszystko, ale nawet wtedy nie mamy stuprocentowej pewności, że będziemy się zawsze i wszędzie doskonale rozumieć. Znam takie małżeństwa, przyjaźnie, w których ludzie znali się „na wylot” a jednak coś pękło, gdzieś nie zatrybiło i runęło.

78931210_483008139008966_8238939633958780928_n

Skąd szef może wiedzieć, że masz jakieś roszczenia skoro o nich nie mówisz, jesteś ciągle uśmiechnięta, chętna do pracy i na pytanie czy wszystko w porządku, za każdym razem odpowiadasz, że oczywiście. Skąd mąż ma wiedzieć, że jesteś nie zadowolona z kolejnego nietrafionego prezentu skoro udajesz, że się cieszysz i dziękujesz pięciokrotnie. To  takie prozaiczne przykłady, ale to samo dotyczy sytuacji bardziej kryzysowych, jak przemoc, brak miłości, pętla kredytowa czy poważna choroba. Nie mówiąc nic nikomu nie pomagamy sobie a jedynie przedłużamy ten tragiczny stan.

Mówić, pisać, rysować, malować…cokolwiek robić,, ale ubrać to w jakieś słowa. To jest zadanie konieczne do tego, aby sobie pomóc. Być może samo powiedzenie do odbicia w lustrze będzie pomocne, bo uświadamia nam jaki mamy problem, że w ogóle go mamy. Napisanie na kartce papieru tego co nas boli, czego byśmy chciały, jak nie chcemy żyć, jak chcemy, to też jest forma ubrania w słowa problemu. Dla mnie powiedzenie sobie samej a potem drugiej osobie, trzeciej i kolejnej uświadomiło mi gdzie w życiu się znajduję a gdzie chciałabym się znaleźć. Było to dla mnie pierwszym krokiem do zauważenia problemu. Duszenie w sobie wszelkich złych emocji, złych nawyków, ciszy w eterze, popłakiwania w poduszkę to nie prowadzi do lepszej zmiany a jedynie przedłuża agonię. Ja w takim agonalnym stanie nie chciałam żyć i dlatego wiedziałam, że coś muszę z tym zrobić. Dziś wiem jak daleko jestem od tego punktu, dlatego dzieląc się z Wami moimi spostrzeżeniami mam głęboką wiarę w te metody, które nie są kosztowne, nie są nierealne a prowadzą ku zmianie i rozwojowi. Jak trudne jest ubranie w słowa swoich problemów wiedzą te wszystkie z Was, które są jeszcze na etapie „co słychać? – wszystko dobrze”. A tak naprawdę znajdują się w czarnej d.. Jeśli myślicie, że ja oczekiwałam pomocy od tych, przed którymi się otworzyłam to tak, macie rację, ale nie pomogli mi w jakiś fizyczny sposób. Pomogli tym, że byli. Wysłuchali, a ja siebie sama, słyszałam przy okazji. I usłyszałam. I dotarło. Moja propozycja na dziś dla Was nie jest skomplikowana. Wystarczy po prostu otworzyć usta i powiedzieć do samej siebie co ci się w Twoim życiu podoba, co nie.

79376436_2652917158136914_4301000427970756608_n

Jeśli lubicie pisać, napiszcie to, jeśli macie kogoś kto Was wysłucha, powiedzcie mu to, nagrajcie się na telefon, aby potem wysłuchać. Zróbcie cokolwiek, formy są dowolne. Ważny jest skutek. Bo ubranie swojego życia w słowa potrzebne jest do zauważenia problemu przez nas samych. Tak naprawdę wszędzie dookoła otaczają nas słowa. Płyną z różnych stron. Zasypywane jesteśmy nimi z telewizji, internetu, od przyjaciółek, pracowników i skąd tam jeszcze. Jak mało jest chwil dla siebie samych. Takich w których zaglądamy do swojej głowy, do swojego serca. Poświęcamy sporo czasu na rozwiązywanie obcych problemów, podczas gdy nasze nawet nie zostały zdiagnozowane.  Wiem, że jest to jakaś forma zagłuszenia swoich problemów, bo łatwiej jest oceniać innych, doradzać innym a swoje sprawy przesunąć na dalszy plan. Im dłużej to trwa, tym trudniej jest wrócić na odpowiedni tor. Ubranie swoich problemów w słowa jest oficjalnym uznaniem ich istnienia. Tak samo jak ubranie w słowa radości, dumy i zadowolenia. Wszystko trzeba w te słowa ubierać. Otwierać się przed innymi, przed światem, przed samą sobą. Okazywać emocje, wypuszczać je na zewnątrz. Nie chować, nie dusić. Bo żyć trzeba na bieżąco, a nie czekać na wielką kumulację. Wiecie przecież jak to działa. Jak wybuchnie to ze zdwojoną mocą. Mówcie, Piszcie, śpiewajcie, rysujcie, nie wstydźcie się!!!

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *