Olejkowa Renia
Olejkowa Renia – tak o niej myślę, kiedy widzę tę pozytywną twarz, otuloną rudymi lokami na ekranie smartfona, prawie każdego dnia. Ciepło, dobro, spokój – tak ją zawsze odbierałam. Jaka jest naprawdę i od czego zależy jej poczucie własnej wartości zapytałam w krótkiej rozmowie.
Zapraszam.
M: Reniu, jesteś technikiem farmacji, przedstawicielką firmy Thermomix, konsultantką firmy doTERRA, instagramerką, mama dwójki dorosłych dzieci… nie wiem co jeszcze pominęłam, kiedy Ty to wszystko robisz i jak godzisz jedno z drugim?
R: Tak, technik farmacji, to już praca od 27 lat. Dzieci wyrosły, ale wciąż towarzyszę w ich krokach na początku dorosłości. Wspieram, jestem blisko. Mamą jest się zawsze. To najpiękniejsze, co dostałam. Jak sięgam wstecz, myślę, że jednak gdy były małe, tych moich aktywności było więcej. Zastanawiam się czasem, czy na pewno ja tam byłam, czy ja to ogarniałam wszystko. Niemożliwe niemal. Decyzja by zostać Wellnes Adwokat firmy Doterra była jedną z lepszych. A Thermomix ? Marzyłam o nim długo. Kiedy już w domu korzystaliśmy, zachwycił. Zobaczyłam, jak bardzo ułatwia życie, urozmaica kuchnię. Która z nas tego nie potrzebuje? Nic nie stało na przeszkodzie, by go polecać innym. Nie sądziłam kiedyś, planując życie, że będę zajmować się sprzedażą, marketingiem. Ale to dobre, sprawdzone produkty. Nie powstydzę się. A sprzedaż, marketing, być może były moją drogą, której wtedy nie widziałam. Dziś całkiem dobrze się w tym czuję.
Mogę powiedzieć, że robię to, co lubię. Jedynie tak chcę.
Dużo społecznie, dużo wśród ludzi. To chyba klucz do wszystkich moich działań. Instagramerka? Nie myślę tak o sobie. Ale lubię instagram. Cenię za ludzi, ich wiedzę, dużo szczerych relacji nawet tylko internetowych. Na facebooku dużo działałam wcześniej. Tak sobie, pisząc cokolwiek. Gdy przyszło zmierzyć się jednak z nagraniami, zdjęciami, publiczną wypowiedzią, nie od razu było łatwo. Do dziś nie jest. Najpierw trzeba przekopać się przez swoje kompleksy. Potem podjąć wyzwania. Ale ja lubię być w działaniu. I tak, by się promować, budować tak mocno nazwaną „markę osobistą”, działałam. Trochę po omacku. Trochę ucząc się na kursach. Nie pamiętam, bym się kiedykolwiek tyle nauczyła, w tak krótkim czasie. Na to chyba składa się życie. Nie poddawać się, działać, podejmować kroki. Gdy nie idzie, szukać innych. Często sytuacja życiowa nas popycha, a my podejmujemy… potem z tego tworzy się pasja. Niezwykłe ! Jak znajduję czas? Nie wiem, idę w to, na ile umiem i zdołam. Codziennie od nowa. To trochę szaleństwo, niedosyt życia.
M: Jak to się stało, że odkryłaś olejkowy świat i co on Ci dał?
R: Olejki Doterra odnalazły mnie w najlepszym momencie. Trudnym życiowo, trudnym finansowo, zdrowotnie też. Myślę, że tak jak ze wszystkim, nic się nie dzieje przypadkiem. Potrzebowałam dodatkowego źródła dochodu. A one mnie wybrały. Są wciąż nowe oferty, możliwości, ale olejków nie zostawię. Przepadłam, zachwyciłam się, stały się częścią życia. Wystarczy, że się tym dzielę. Nie namawiam, zachęcam. A w marzeniach jest hasło: „Olejkowa apteczka w każdym domu”. Dlaczego? Bo działa, jest niezbędna, omijamy mnóstwo zbędnej chemii. Każdy nowy dom, w którym lądują olejkowe buteleczki, jest bogatszy. To zasoby. Ktoś mi polecił, spróbowałam, zobaczyłam zaskakującą skuteczność. I tak już jest. Wielka szuflada z lekami została zastąpiona małymi pachnącymi buteleczkami. Zachwyca mnie to każdego dnia. Codziennie są w użyciu, w kuchni, łazience, w dyfuzorze, w pracy, w samochodzie. Aromaterapia najpierw odmieniała moje zdrowie fizyczne, moich bliskich. Później przyszła odwaga do działania szerzej, mnóstwo kontaktów, nowych ludzi, rozwój, kursy, organizowanie stacjonarnych warsztatów olejkowych. Pandemia zatrzymała mnie drastycznie w pomysłach, które się piętrzyły. Zostało działanie online. Stąd więcej mnie w necie. I są plany na jeszcze. Nie odpuszczam jednak marzeniom o pisaniu, tworzeniu warsztatów, dobrej przestrzeni dla kobiet.
Powinnyśmy się wspierać, nie konkurować agresywnie.
Mogę powiedzieć, że olejkowy świat odmienia, nie tylko mnie. Obdarowuje i otula zapachami pełnymi cudów. Pozwala spełniać marzenia. M: W jaki sposób można skorzystać z tych olejkowych dobrodziejstw i jak się z Tobą skontaktować?
R: Można mnie znaleźć w Social Mediach, na instagramie, facebooku. Napisać przez komunikator, albo zadzwonić. Jestem „dziewczyną z sąsiedztwa”. Śmiało! Warto zarejestrować swoje konto w Doterra, by korzystać z przywilejów. Wybrać sobie olejkowego przewodnika. Pod jego okiem nauczyć się jak stosować olejki, by właściwie je wykorzystywać. Warto mieć takiego mentora, mieć kogo zapytać. Zapraszam do siebie. Tworzy się i rozwija świetny zespół, niepowtarzalne, wyjątkowe osoby. Każda chętnie dzieli się doświadczeniem, wiedzą, olejkową i życiową. Wspieramy się. M: Możesz zdradzić, który zapach jest Twoim ulubionym?
R: Mój ulubiony zapach jest niejeden. Dziką pomarańczę kocham, ale to raczej olejek ukochany przez wielu. Natomiast zapachy przywołują nas. Bliższe stają się te, których w danym momencie potrzebujemy. To się zmienia. W związku z emocjami jakie towarzyszą życiu. Olejki bardzo wspierają emocjonalność. Są nieocenione. Dlatego czasem wybieram różę, czasem magnolię, a rankiem mięta i cytrusy są najlepsze. Używam olejków zamiast syntetycznych perfum. Zapach z natury, zdrowy i wspierający, chodzi ze mną cały dzień. W tej roli wybieram kompozycje olejkowe. M: W Twoich materiałach bardzo często pojawia się wdzięczność, czym jest dla Ciebie i czy w dzisiejszych czasach jest jeszcze potrzebna?
R: Wdzięczność jest formą modlitwy, to jej inny wymiar. Dziękując, widzimy ile mamy. Jeśli zaczniesz codziennie znajdować powody do wdzięczności, okaże się, że jest tego mnóstwo. Zapominasz o trudnościach, albo stają mniejsze. To sposób na życie. Warto tego uczyć dzieci od najmłodszych lat. Czy wdzięczność jest potrzebna? Niezbędna jest. Gdyby każdy od tego zaczął dzień i zasypiał z tym, świat pojedynczego człowieka byłby inny, inne relacje w rodzinie, wśród przyjaciół.
M: Jesteś jedną z najbardziej pozytywnych kobiet, jakie znam, pomimo różnych życiowych zawirowań. Skąd czerpiesz ten optymizm i chęć do życia pełną piersią?
R: Chyba nie zawsze byłam pozytywna. Nauczyło mnie życie. W trudnym związku nauczyłam się walczyć. O przestrzeń, siebie, dzieci, normalniejszą codzienność. Nie zawsze walczysz agresywnie. Znalazłam inne sposoby. Zmieniam nastawienie, szukam pozytywów, ubieram uśmiech, łagodnieję wtedy. Słucham ludzi, ich historie stawiają do pionu. Empatia nie pozwala mi inaczej. Szukam ludzi, inspirują mnie. Lubię pomagać, poznawać. Niezmiennie od lat korzystam z pomocy i wsparcia przyjaciół. Niezwykle sobie cenię ich obecność. I choć niektórzy odchodzą, albo nasze drogi się rozmijają, wciąż są nowe ANIOŁY w ludzkiej postaci. Darowane. To mnie zadziwia, zachwyca, jestem wdzięczna bardzo. Czerpię z obecności Boga w moim życiu, poznawania, byciu z Nim w relacji, najlepiej jak umiem i czuję. Odkąd gadam głośno o małych drobiazgach codzienności, które mnie cieszą, wiele osób odzywa się i pyta, skąd źródło. Jestem wojowniczką trochę. Walczę o to pozytywne we mnie. Na wielkie kłopoty najlepsze są małe radości. Lubię je pokazywać innym, w ich życiu. Wtedy w moim też robi się jaśniej. Życia mi mało, stale mam niedosyt, ciekawość, stale szukam. Nieporadnie może. Ale szukam. Bez środków wielkich, możliwości, też można pięknie żyć. Na małym balkonie, niekoniecznie w wielkim ogrodzie, czy egzotycznej plaży… wszędzie można zobaczyć Niebo. M: Poczucie własnej wartości – to bardzo ważny element, któremu poświęcam swojego bloga. Jak to jest z tym poczuciem u Ciebie?
R: Poczucie własnej wartości? Też walczę o nie. Wciąż jest niskie, choć jest dużo lepiej niż 30 lat temu, 5 lat temu. Jak budować?
Słuchać siebie trzeba.
Stawiać granice, dostrzegać, nazywać potrzeby. Zapisywać. Zapisywanie jest świetne. Wcale tego nie wiedziałam zawsze. Wstyd może, ale dopiero się tego uczę. Dobiegając pięćdziesiątki. Podobno nigdy i na nic nie jest za późno.
I nagle znajdują się cudownie właściwi ludzie. Pędzę wręcz do nich, na spotkania, w zielone, na spacer, do ruchu. Jakbym chciała nadrobić. Nie wszystko się da. Ale żyć się da. Możesz realizować pomysły, one prowadzą do spełniania marzeń. Małymi krokami zaczynasz wierzyć w siebie. Łatwiej mając obok wsparcie. Trudniej bez niego. Ale można. Wśród ludzi chyba buduję się najbardziej, często obcych, których odbiór i słowa zapadają w serce. Czasem ktoś jednym zdaniem, dotknięciem duszy, czułością dla nas, taką nie fizyczną (choć taką też), może odbudować całe lata podcinania skrzydeł. Przełamywanie barier, stereotypów, zwłaszcza tych w głowie. Akceptacja ciała, praca nad zdrowiem emocjonalnym, znalezienie równowagi. To te sposoby. Całe lata dużo pracowałam, za dużo. Teraz uczę się odpoczywać. Czasem odpuścić i czuć się w tym wystarczającą. Korzystam z psychoterapii, jestem pod opieką dietetyka.
To dbanie o siebie. Buduje mnie. M: Co, Twoim zdaniem, wpływa na poczucie własnej wartości u kobiet?
R: Budują je najpierw nasi rodzice, otoczenie…wiele zależy od naszego dzieciństwa. Ale tak naprawdę musimy nad tym pracować sami. SAME! Świetnie, jeśli otaczamy się ludźmi, którzy nam mówią, pokazują nasze dobre strony, dodają skrzydeł. Jeśli obcujesz z kimś, kto je sukcesywnie podcina, ciężko się walczy. Czasem trzeba uciekać, żeby nie zatracić życia. Wiele z nas kobiet mając niskie poczucie wartości, brnie w relacje, zapominając o sobie. Dzieci, najbliżsi naprawdę zyskają, gdy Ty zadbasz o siebie. To niełatwe. Zależy od wielu czynników. Tylko ja mogę powiedzieć NIE, albo nie powiedzieć i zostać tu, gdzie jestem. Potem zmagać się z żalem i wyrzutami do świata i siebie. Dziś naprawdę jest sporo możliwości, by czytać, szukać, korzystać, z darmowej wiedzy. I wspierać siebie, pracować nad sobą, korzystać z doświadczeń innych, z pomocy terapeutów. Mądrze. A tak przyziemnie. Zamów sobie sesję zdjęciową. Tylko Ty. Spójrz na siebie okiem fotografa. Polecam. Niewielki koszt, bezcenne doświadczenie! Mogłabym gadać o tym godzinami. Planuję warsztaty dla KOBIET, cykliczne, wyjazdowe, pełne aromaterapii i „osiędbania”, motywacji i wsparcia. W wyjątkowym miejscu, w zieleni i ciszy. To marzenia. Są o krok. Trzymaj kciuki, Moniko. Dziękuję Ci za czas i rozmowę. Ważne jest co robimy w sieci dla siebie nawzajem. I choćby tylko jedna z nas miała możliwość odmienić swoje życie – warto to robić.
Każda z nas jest warta co najmniej milion.