• Za krótkie gacie

     

    Pamiętam ogromną burzę wokół szkolnych mundurków, kiedy moja pierwsza córka poszła do podstawówki. Grupa rodziców, tych „za i przeciw” zerkała na siebie posępnym wzrokiem na każdej wywiadówce, ja byłam „za”. Tak bardzo się cieszyłam, że moja córka w tym szarym kraju będzie nosiła mundurek jak jakaś amerykańska uczennica z collegu. Były to, co prawda zwykłe granatowe kamizelki z przyszytą tarczą szkoły, ale zawsze.

     Podobały mi się szkolne wycieczki w miejskim autobusie opasane w identyczne uniformy. Nie przemawiały do mnie argumenty, że za grube, że niepraktyczne albo nijakie. Dla mnie była ważna przynależność do jakieś grupy i możliwość identyfikacji z innymi. Sama na przestrzeni szkolnych lat nosiłam mundurki, które określano mianem „fartuszków”, te to dopiero były hitem. Też granatowe, choć nie koniecznie atrakcyjne, z odpinanymi, białymi kołnierzykami i tarczą na lewym ramieniu. Wszyscy byliśmy równi, mogła nas wyróżniać jedynie wiedza, przebojowość albo talent, na pewno nie ubrania. Z taką nadzieją każdego ranka moja córka naciągała na siebie granatowy uniform w „serek”.

    1629048712196

     Społeczeństwo od zawsze daje upust swoim buntom, jeśli chodzi o ubrania. Zazwyczaj dotyczy on pakowania ciał w jednakowe, zbyt skromne i mało atrakcyjne kubraczki, wykonane ze słabej jakości tkanin. Fartuchy w fabrykach, garsonki w bankach i mundurki w szkołach. Zawsze się zastanawiałam czy taki bunt miewają też policjantki, żołnierki czy zakonnice. Domyślać się mogę, że nie. Wiedzą przecież z czym wiąże się ich zawodowy wybór. Marząc o tym, żeby zostać policjantką zdają sobie sprawę, że mundur jest obowiązkowy, wybierając powołanie w służbie Pana Boga, zdają sobie sprawę, że ubiór zakonnicy od lat jest taki sam. Czy zatem wybierając pracę w jakimś banku, widząc jak kobiety przemieszczają się w garsonkach nie powinny brać pod uwagę, że po pozytywnym przejściu rekrutacji, również w taki wskoczą? Czy wybierając dla dziecka szkoły nie powinny się spodziewać, że dla nich również jeden z tych mundurków będzie przeznaczony? Skąd zatem ten bunt?

    Może to bunt dla samego buntu, a może chęć zmiany świata, zmiany zasad? Może to, że kobiety chcą wyglądać atrakcyjnie?

    Tymczasem większość tych mundurków nasze, kobiece ciała zakrywa.

     A może bunt bierze się z tego, że kobiety lubią wyglądać  oryginalnie, inaczej niż pozostałe. Lubią swoim strojem wyrażać siebie, swoją osobowość, może nawet wabić, kusić lub, odwrotnie, odrzucać innych. Zdaję sobie sprawę, że ubiór służy nie tylko ogrzaniu, czy zasłanianiu. Tymczasem ostatnio pojawiło się zupełnie nowe zjawisko…odkrywania. Zbytniego odkrywania ciała. Temat pojawił się, gdy podczas ostatniej olimpiady zaczęto zwracać szczególną uwagę na to, w jakich strojach występują siatkarki, gimnastyczki czy biegaczki. Bardzo dużo różnych emocji towarzyszyło mi kiedy obserwowałam komentarze, zdjęcia i transmisje. Od takiego zwykłego oburzenia, że jak to, dlaczego one muszą w takich skąpych gatkach grać w piłkę i pokazywać dupsko milionom ludzi na całym świecie, a nie koniecznie tego chcą. Aż po taki sam głos w głowie jak ten, który towarzyszył mi podczas wywiadówek. Na litość boską… przecież od zawsze takie gatki noszą i jeśli coś im się nie podoba to przecież nie muszą trenować. Nie wiem jakie wytłumaczenie bardziej mnie przekonuje. Po prostu nie wiem, jak się okazuje nie każdy z nas ma takie czarno białe uzasadnienie. Jedno wiem na pewno burza wokół strojów  przyćmiła mi całkowicie przyjemność z kibicowania, radość z wyników…kompletnie nie wiem kto i w jakiej dziedzinie zdobył medal.

    1629048733400

     A wystarczy przecież po prostu rozmawiać. W każdej sytuacji, w której pojawia się problem można spokojnie porozmawiać. Niestety, nie umiemy rozmawiać. Ludźmi kierują emocje, często złe emocje, często podsycane opiniami innych, niekiedy tych, którzy mają jakiś konkretny interes w takich burzach. Brakuje rozmów, kompromisów brakuje, przedstawiania swojego stanowiska i swoich pomysłów brakuje. Nie brakuje za to kłótni, sprzeczek, hejtowania i obrażania jedni drugich. Strój jest często obowiązkowy w różnych instytucjach i albo się to przyjmuje do wiadomości, albo nie. Można podejmować działania do zmiany, przedstawienia za i przeciw, ale sprzeciwianie się dla samego rozpalania ognia jest działaniem przyćmienia swoich kompetencji czy talentów. Zawsze przecież mamy wybór, działamy lub nie, to też jest wybór.

    Mam nadzieję, że nie damy się zwariować, że zawodowa tancerka nie będzie się buntować przeciwko założeniu koronkowej sukienki na konkursie tańca towarzyskiego. Mam nadzieję, że nie powstrzymamy dziecka przed edukacją w jego wymarzonej szkole tylko dlatego, że trzeba nosić tam jakiś nudny mundurek. Mam nadzieję, że Wasze córki nie zrezygnują z kariery pływackiej bo trzeba założyć strój kąpielowy. A jeśli chciałybyście zmieniać te wszystkie zasady, wpisać w regulaminy swoje, nowe, inne po prostu…. to zacznijcie w tym kierunku działać. Tak jak wywalczyły to kobiety chcące wprowadzić spodnie jako legalny strój kobiecy w latach 50-tych XX wieku. Rewolucja możliwa jest zawsze, trzeba się tylko zastanowić czy mamy na nią wystarczająco dużo siły i energii na czas dłuższy niż tylko kilka dni Olimpiady.